Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 31 maja 2012

Trwanie w Bogu



Św. Paweł zachęcał: nieustannie się módlcie (1 Tes 5,17). Jeśli pomyślimy o modlitwie jako o trwaniu w Bogu, można powiedzieć, że w każdym czasie modlitwa jest możliwa. Modlitwa, mimo wielorakich form, jest bowiem tożsama z miłowaniem. Tym, co uzdalnia człowieka do modlitwy jest dusza. Modlitwa jest instrumentarium miłosnej relacji duszy ludzkiej z Bogiem. Dusza czyni człowieka bytem niemal doskonałym, zdolnym do miłości[1]. Postęp duszy nie na tym polega, aby dużo rozmyślała, jeno na tym, by dużo miłowała[2]. Celem modlitwy jest coraz głębsze i pełniejsze zjednoczenie z Bogiem. Modlitwa jako miłowanie uobecnia i dynamizuje relację człowieka ze Stwórcą.
Na drodze do zjednoczenia z Bogiem bardzo ważny staje się więc miłosny dialog (w tym: rozeznawanie i pełnienie woli Bożej, poszukiwanie Prawdy). Modlić się można nawet w czasie roztargnienia – jeśli serce tego chce[3]. Człowiek, dla którego Bóg jest najważniejszy, potrafi o Nim myśleć wszędzie i zawsze[4]. Tym samym całe życie człowieka wierzącego i miłującego może stać się misterium modlitwy – życiem w dialogu z Bogiem. Duchowy dialog z Bogiem polega na odnajdywaniu w sercu Prawdy i doświadczaniu miłości Ojca Niebieskiego. Najpiękniejszym dialogiem jest wzajemne poznawanie i miłowanie. Miłując upodabniamy się do Boga. Bóg więcej udziela się tej duszy, która więcej postąpiła w miłości, to znaczy bardziej złączyła swoją wolę z wolą Boga. Jeśli więc dusza całkowicie ma wolę uzgodnioną i upodobnioną do woli Boga, wtedy całkowicie i nadprzyrodzenie jest zjednoczona i przeobrażona w Boga[5]. Upodabnianie nie polega jednak na byciu doskonałym jak Bóg, a na trwaniu w miłosnej komunii ze Stwórcą, mimo własnej niedoskonałości[6]. Dlatego ks. dr Marek Dziewiecki napisał: przy końcu życia Bóg nie będzie nas pytał o perfekcyjną doskonałość, lecz o miłość, do jakiej zdolni [byliśmy] (…) mimo naszej niedoskonałości[7].
Kiedy człowiek otwiera się na miłość, zaprasza Pana Boga do swego duchowego serca. Serce, które miłuje jest już nie tyle sercem człowieka (choć do niego przynależy), lecz sercem Boga miłującego, na którego ono się otwiera. O takim stanie duszy św. Paweł Apostoł powiedział: Teraz już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus (Ga 2,20). Jeśli człowiek miłuje, staje się „obrazem” Chrystusa i Bożym „mieszkaniem”. Miłując jednoczymy się z Bogiem doświadczając przedsionków nieba na ziemi.



[1] P. Porębski, Listy Pawła Apostoła w wierze rozumnej świeckiego teologa, Wyd. Coriolanus, Kielce 2010, s. 79.
[2] Św. Teresa z Avila, Księga fundacji.
[3] J. W. Gogola, Od objawienia do zjednoczenia, Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2005, s. 240.
[4] Tamże, s. 243.
[5] Św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel.
[6] Człowieczeństwo, już ze swej definicji, implikuje niedoskonałość.
[7] M. Dziewiecki, Co czynię ze skarbem mego życia? Rachunek sumienia dla młodzieży, Częstochowa 2008, s. 13.


Pozdrawiam, Marta.

środa, 30 maja 2012

Modlitwa prośby


Jezus podzielił się z uczniami bardzo ważną prawdą: Uroczyście zapewniam was: O cokolwiek poprosicie Ojca w imię moje, da wam (J 16,23). Wiedział jednak, że do tego potrzebna była żywa wiara. Uczniowie prosili więc Jezusa: Przymnóż nam wiary (Łk 17,5), a On odpowiedział: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!», a byłaby wam posłuszna (Łk 17,6). Miejcie wiarę w Boga! Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: «Podnieś się i rzuć się w morze!», a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie. Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie (Mk 11, 22−25).
Wiara przenosi góry (mówiąc obrazowo). Innymi słowy jest „narzędziem” mocy. Ojciec Niebieski działa nieustannie, dając zawsze więcej niż prosimy. Pozostaje więc pytanie: jak to dostrzec? „Oczami” duszy w wierze można zobaczyć głębiej, szerzej i dalej.
Pan Bóg jest Autorem dobra. Innymi słowy: Aktem stale działającym, dynamicznym, miłującym. Spełnianie złych próśb nie leży w Jego gestii. Można więc prosić o wszystko to, co jest dobre (małe i wielkie) wierząc, że to się spełni.
Niejednokrotnie człowiek doświadcza ze zdziwieniem, że „odpowiedź” Pana Boga jest inna, niż on sobie to wyobrażał. Po głębszej refleksji (czasem dopiero z perspektywy wielu lat życiowych doświadczeń) można poznać, jak niezwykle Pan Bóg okazywał nam opiekę, prowadząc przez trudy i znoje, dając takie rozwiązania, które okazywały się o niebo lepsze dla naszego rozwoju, niż nasze pierwotne pragnienia. Odczytanie „głosu” Pana Boga, to odnalezienie w gąszczu życiowych doświadczeń prawdy, że Bóg był i jest ze mną zawsze miłując. W Księdze Izajasza znajdują się na ten temat wzruszające słowa: Czy może zapomnieć kobieta o swym niemowlęciu? Czy może nie miłować dziecka swego łona? Lecz gdyby nawet ona zapomniała, Ja [Ojciec Niebieski] nie zapomnę o tobie! (Iz 49,15). Pan Bóg miłuje człowieka niezależnie od stanu jego serca. Studnią mądrości są słowa, że moc w słabości się doskonali (2 Kor 12,10).
Jezus zwrócił uwagę na jeszcze inny ważny aspekt modlitwy prośby: Dotychczas nie prosiliście o nic w imię moje. Proście więc, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna (J 16,24). Tym samym Jezus jest drogą do Boga-Ojca. Obraz drogi oznacza naśladowanie Jezusa w modlitwie i miłości w codziennym życiu. Modlitwa jest miłowaniem.
Jak dziękować Panu Bogu? Najpiękniej, jak tylko można, czyli poprzez miłowanie − otwarcie serca na innych: życzliwość, dobroć, pomoc, przebaczanie, poświęcanie czasu, itp.
Modlitwa, jako duchowa relacja z Panem Bogiem, jest najwyższym wyróżnieniem duszy ludzkiej. Wystarczy żywa wiara i otwarte serce spragnione Miłości. 


Pozdrawiam, Marta.

wtorek, 29 maja 2012

Miłość Boga


Słowa Jezusa o samym sobie w relacji do Boga-Ojca: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16) świadczą m.in. o wdzięczności za dar życia jaki otrzymał Jezus.
Jezus urodził się dzięki Bogu.
Jezus odczytał swoje narodzenie jako dar miłości Boga.
Jezus zobaczył w tym darze swoje powołanie, aby innym dać życie tak, jak On je otrzymał od Boga-Ojca (…aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne). Jezus mówi tu o życiu wiecznym, duchowym, mistycznym, a więc życiu w miłości Boga.
Jezus zrealizował swoje powołanie, by dać życie każdemu człowiekowi − poprzez miłość.
Najwyższym wyrazem miłości jest oddanie swojego życia dla innych, o czym powiedział Jezus: Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je znów odzyskać (J 10,17). Jezus zatem najpierw otrzymał życie od Boga, a potem je dobrowolnie oddał za bliźnich. Odpowiedział miłością na miłość Boga. Wyraził najwyższą miłość Bogu miłując ludzi i oddając dla nich swoje życie.
Słowa:  …aby je znów odzyskać wskazują na zmartwychwstanie (życie wieczne w Bogu). Rozprzestrzenianie się miłości Jezusa trwa mimo bariery śmierci, którą On przeszedł. Śmierć nie kończy życia w Bogu. Zamyka tylko etap życia w ciele materialnym.
Jezus wnikał w to, co świadczyło o miłości Boga. „Czuł”, że Ojcu podoba się to, co jest wyrazem miłości: narodzenie Jezusa, poświęcenie życia dla ludzi i oddanie aż po krzyż. Dlatego Jezus wypowiadał się w imieniu Boga i używał słów: Tak bowiem Bóg umiłował świat… (J 3,16) Dlatego miłuje Mnie Ojciec… (J 10,17).
...
Przyszedłem, bo Bóg mnie umiłował. Moje życie jest dla was. Bóg i was miłuje, jak mnie umiłował. Nikt nie jest szczególnie wyróżniony. Każdego Bóg kocha jednakowo.
Choć nikt mnie o to nie prosił, ja sam oddałem za was swoje życie, bo was umiłowałem tak, jak umiłował mnie Ojciec. Miłuję was bardziej niż można to pojąć. Moja miłość, która od Boga pochodzi, trwa, bo daje życie wieczne. Wytrwajcie w miłości mojej. 

Słowa życia, słowa śmierci


Słowa życia
Słowa życia, to słowa miłości. Bywają takie, które obrazują i tym samym wyrażają nasze najgłębsze uczucia i pragnienia np. wobec bliskich nam osób:
Kocham Cię.
Pragnę mieć z tobą dziecko.
Najdroższa, Ty jesteś jak zdrowie. Ile Cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto Cię stracił.

W mowie możemy wyrazić swoją troskę miłości o drugiego człowieka:
Jak się czujesz? Martwiłem się o Ciebie. Chętnie Ci pomogę.  

Za pomocą słów można komuś wyrazić wdzięczność, podziw, podziękowanie, można też kogoś wesprzeć, pocieszyć, pociągnąć do dobrego:
Jesteś wspaniały.
Wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć.
Dziękuję Ci za wczorajszy wieczór. Było tak miło. Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś.

Pan Jezus bardzo często wspierał swoim słowem. Napełniał serca ludzkie wewnętrzną siłą. Inspirował. W swojej nauce zwracał uwagę na bieżące działania ludzkie, które stawały się odbiciem Jego miłości: chwalił uczynek ubogiej wdowy, bronił kobiety, która wylała na Jego ciało bardzo drogi olejek, podziwiał i stawiał za wzór heroiczne zawierzenie setnika z Kafarnaum.

Jezus uczył jak Bóg, który posiada moc. Jego nauka była z jednej strony prosta, z drugiej trudna i wymagająca. Wymagała zawierzenia, myślenia po Bożemu, poszukiwania Prawdy, czynienia dobrze i postępowania z miłością mimo własnych słabości, nieumiejętności, panującej obyczajowości czy mentalności itp. Jezus niejednokrotnie zdumiewał „bezczelnością” i „zgorszeniem”, a jednocześnie pociągał do heroizmu i miłości, które pozwalały pokonać lęk, wstyd, przekroczyć własną niedoskonałość. Dlatego Jezus powiedział:
Słowa, które Ja wam powiedziałem są duchem i są życiem. (J 6,63)

Słowa śmierci
Nikt, tylko człowiek może zranić mową. Złym słowem można kogoś oczernić, obmówić, oskarżyć, potępić, wyzwać, przeklnąć. Słowem można zniszczyć dobre kontakty, odebrać nadzieję, "zabić".
Ludzka nienawiść w słowie może być tak samo silna, jak słowa miłości:
Przykład:
- złych emocji:
Nienawidzę cię! Wynoś się! Nie chcę cię więcej widzieć!
- braku akceptacji:
Jak przytyjesz jeszcze kilogram, to cię rzucę.
- szantażu:
Jak odejdziesz ode mnie, to popełnię samobójstwo.
- groźby:
Jak jeszcze raz zajdziesz w ciążę, to cię zabiję.
Nie mówiąc już o epitetach i wulgarnych wyzwiskach.

Pan Jezus też doświadczył obelg i inwektyw na własnej skórze. Nie były Mu obce pomówienia o działanie w jedności z szatanem, posądzenia o szaleństwo, ostra krytyka. Nie wszyscy byli więc życzliwi Jezusowi mimo, że Jego słowa i działalność były na wskroś przepełnione miłością.

Pozostawiam do rozważenia poniższe pytania:
1)    Jak mówić z miłością i mądrze?
2)    Czy można miłować słowami przechowując w sercu negatywne emocje?
3)    Czego nie wolno mówić? Co pomaga panować nad językiem?
4)    Kiedy można złościć się, a nawet pokłócić się z kimś po chrześcijańsku, i jak to właściwie robić? 
         

        Pozdrawiam, Marta.

Z cyklu: Obrazy Jezusa. cz. 3.


Z cyklu: Obrazy Jezusa. cz. 3. - Moc i niemoc.

Jezus nauczał tego, co „usłyszał” w sposób duchowy od Boga:
(…) oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mojego (J 15,15). Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który mnie posłał (J 5,30).
Moc Jezusa wypływała z jedności z wolą Ojca. Oparcie w Bogu dawało Jezusowi siłę. Z ust Jezusa wypływały słowa, które były mocne i silne mocą i siłą Prawdy.
Przekonująca argumentacja Jezusa w Jego reinterpretacji Pisma i przepisów Prawa pozwalała na odnalezienie drogi do wypełnienia woli Bożej. Nie przez wierność literze czy niewolnicze przywiązanie do systemu mnogich zakazów i nakazów, lecz przez wierność Bogu, którego prawo ma swój zaczyn w sercu. Stąd Jezus jednych oburzał, a drugich zdumiewał bezpardonowo kwestionując błędne interpretacje zapisów biblijnych.
Moc słów i nauki Jezusa była potęgowana mocą Jego znaków. Wielu uwierzyło w Jezusa dopiero po ujrzeniu cudu. Jezus przestrzegał jednak przed zatraceniem sensu prawdziwej pobożności. Uczył, że moc znaku (cudu), który „przechodzi przez ręce” człowieka, niekoniecznie świadczy o jego autentycznej religijności: Nie każdy, który mi mówi: «Panie, Panie!» wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie mi w owym dniu: «Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twojego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?» Wtedy oświadczę im: «Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości». (Mt 7,21)
Nawiasem mówiąc, mateuszowy, starotestamentalny ton tej mowy zdumiewa i może powodować dreszcze. Bóg nie pozostawia jednak nigdy człowieka bez swej opieki, nawet gdy błądzi.

Widzialne znaki występują przy głębokiej wierze człowieka. Jednak nie tyle znaki świadczą o bliskości z Bogiem, lecz postawa i wnętrze człowieka.
Jezus cieszył się wielką przychylnością Boga-Ojca ze względu na przyjęcie powołania, by dać świadectwo Prawdzie. W całym swoim życiu pełnym miłości czynił to, co odczytywał jako Dobro Najwyższe. Wola Boża była wolą Jezusa. Moc Boża była mocą Jezusa.
Zdarzały się jednak sytuacje, które czyniły Jezusa „bezsilnym”. Cierpiał z powodu odrzucenia Go przez naród i zamknięcie serc na łaskę Boga:
Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście (Łk 13,34).
„Niemoc” Jezusa była i jest odbierana jako paradoks. Jednocześnie świadczy o miłości Boga, który nie pozbawia człowieka wolnej woli. Przez ten dar bowiem człowiek może przyjąć lub odrzucić Boga. Stąd przez niedowiarstwo (wynikające z wolnego wyboru) ze strony mieszkańców Nazaretu Jezus „nie mógł” tam uczynić znaków (Mk 6,1−6).
Znaki Boże stale towarzyszą człowiekowi. Opatrzność Boża obejmuje wszystkich ludzi. Moc Boga jest wciąż aktywna.
Otwartość na Boga i moc wiary umożliwiają rozpoznanie działania Boga w naszym życiu. 

Pozdrawiam, Marta.

Z cyklu: Obrazy Jezusa. cz. 2.


Z cyklu: Obrazy Jezusa. cz. 2. - Radość i smutek.

W nauce apostołów bardzo często spotykamy zachęty do radowania się, nawet w ucisku:
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie (Łk 6,22−23; por. Mt 5,12).
Zresztą, bracia, radujcie się, dążcie do doskonałości, pokrzepiajcie się na duchu, jedno myślcie, pokój zachowujcie, a Bóg miłości i pokoju niech będzie z wami! (2 Kor 13,11)
Pełen jestem pociechy, opływam w radość w każdym ucisku (2 Kor 7,4).
Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (Kol 1,24).
Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń (1 P 1,6).
Umiłowani! Temu żarowi, który w pośrodku was trwa dla waszego doświadczenia, nie dziwcie się, jakby was spotkało coś niezwykłego, ale cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, abyście się cieszyli i radowali przy objawieniu się Jego chwały. (1 P 4,12−13)
Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. (Jk 1,2)

Oczywiście nie chodzi tu o kult cierpienia czy masochizm religijny. Cierpienie samo w sobie jest złem. Znoszone jednak dla Chrystusa może być potężnym środkiem miłowania.

Radość ma swoje źródło w sercu:
W końcu, bracia moi, radujcie się w Panu! (Flp 3,1)
Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! (Flp 4,4)
Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! (1 Tes 5,16−17)

Czy sam Jezus radował się?
Według Pisma Świętego powodami radości Jezusa było po pierwsze otwarcie serca człowieka na Bożą miłość (wiara, nawrócenie). Wynika to np. z przypowieści o zaginionej owcy:
A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa radość będzie z jednego grzesznika, który się nawraca niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia (Łk 15,5−10).
Jeszcze piękniej zobrazował to Jezus w postawie ojca, do którego powrócił syn marnotrawny:
A gdy [syn] był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go (Łk 15,20).
Drugim powodem radości Jezusa było zjednoczenie z Bogiem. O osobistym doświadczeniu jedności w miłości z Ojcem dał świadectwo swoim uczniom, mówiąc:
Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna (J 15,9−11).

Czy uczniowie rozumieli i podzielali tę radość?
W Ewangelii wg św. Łukasza jest zapisane m.in., że bardzo cieszyli się z powodu pierwszych sukcesów apostolskich: Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają» (Łk 10,17). Jednak Jezus wskazał im głębszą perspektywę radości mówiąc, że miłość i dobroć Ojca mogą w pełni nasycić człowieka: Wtedy rzekł do nich: «(…) Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie».
W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.» (Łk 10,18−22).
Jezus zachęcał: Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna (J 16,24).

Obrazu radości dopełnia obraz smutku.
W Ewangeliach można spotkać wiele opisów sytuacji z ziemskiego życia Jezusa, w których spotykał zatroskanych, zasmuconych ludzi (chorych, przywiązanych do grzechu czy opłakujących zmarłych).
Sam również doświadczał smutku. Jedną z najbardziej wzruszających scen zapisał św. Jan. Z powodu śmierci swego przyjaciela – Łazarza Jezus zapłakał (J 11,35). Tym samym Jezus okazał bardzo naturalny ból po stracie kogoś, kto był mu bliski: A Żydzi rzekli: «Oto jak go umiłował!» (…) A Jezus ponownie okazując głębokie wzruszenie przyszedł do grobu (J 11,36.38).
Jest jednak coś bardzo istotnego w opisie tego wydarzenia. Prócz bardzo ludzkiego smutku i płaczu Jezusa, widział On jego głębszy sens, mówiąc: Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli (J 11,14−15). Łazarz został wskrzeszony, a wraz z jego powrotem do życia wielu spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego (J 11,45).
Apostołowie zalecają wewnętrzną radość w obliczu doświadczeń i cierpień. To paradoks, który trudno zrozumieć. Jest bowiem wbrew naturze. Sam Jezus w obliczu męki i zbliżającej się śmierci wcale się nie radował. Wręcz przeciwnie: począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: Smutna jest dusza moja aż do śmierci (Mt 26,37−38).
Droga do zbawienia niejednokrotnie wiedzie przez różne doświadczenia, często bolesne. Radość wynika z wierności temu, co czyni nas podobnymi do Jezusa Chrystusa. Radość może być skąpana łzami szczęścia. Radość wynika z miłowania mimo wszystko i doświadczania tej miłości od Boga i bliźnich.

Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy (Łk 1,47).


Pozdrawiam, Marta.

Z cyklu: Obrazy Jezusa. cz. 1.


Z cyklu: Obrazy Jezusa. cz.1. - Łagodność, delikatność i gwałtowność.

Badając Pismo Święte i zastanawiając się nad obrazem postawy chrześcijańskiej, można wyróżnić cechy charakterystyczne dla ucznia Chrystusa. Na początku przyjrzę się łagodności i delikatności:

Św. Paweł Apostoł napisał:
Ja, Paweł, który mam opinię, że jestem nieśmiały, kiedy przebywam wśród was, a surowy, kiedy jestem daleko, osobiście proszę was ze względu na delikatność i łagodność Chrystusa. (2 Kor 10,1)
Z całą pokorą, delikatnością i cierpliwością znoście jedni drugich w miłości. (Ef 4,2)
Bądźcie dla siebie nawzajem łagodni i miłosierni. Jedni drugim wybaczajcie, tak jak Bóg wybaczył wam w Chrystusie. (Ef 4,32)
Niech wasza łagodność będzie znana wszystkim ludziom. (Flp 4,5)
Jako wybrańcy Boga – święci i umiłowani – okryjcie się głębokim miłosierdziem, łagodnością, pokorą, delikatnością, cierpliwością. (Kol 3,12)
Ty natomiast, człowieku Boży (…) ubiegaj się o sprawiedliwość, pobożność, wiarę, miłość, wytrwałość i łagodność. (1 Tm 6,11)
Z delikatnością powinien napominać wrogo do niego usposobionych. (2 Tm 2,25)
Niech nikomu nie ubliżają i unikają kłótni. Niech będą życzliwi i pełni delikatności. (Tt 3,2)

O delikatności czytamy również w liście św. Jakuba:
Jeśli ktoś z was jest mądry i rozsądny, niech tego dowiedzie swoim nienagannym postępowaniem, czynami pełnymi delikatności i mądrości. (Jk 3,13)

Delikatność zalecał też św. Piotr:
Wasze piękno nie powinno sprowadzać się do rzeczy zewnętrznych: wyszukanej fryzury, złotych ozdób i strojnych sukien, ale niech wypływa z tego co jest ukryte w ludzkim sercu: z niezniszczalnego pokoju ducha i delikatności. To właśnie ma wartość u Boga! (1 P, 3,3-4)
Bądźcie jednak delikatni i pełni respektu. (1 P, 3,16)

Jak jednak pogodzić te wszystkie zalecenia apostołów z postawą i zachowaniem, które niekoniecznie były łagodne i delikatne u Jezusa?
W dyskusjach z przeciwnikami (faryzeuszami czy uczonymi w Piśmie) Jezus miał odwagę wyrzucać im hipokryzję i zakłamanie, nie przebierając w słowach. Przykładem epitetu skierowanego pod ich adresem są słowa: groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą (Łk 11,44). Tym samym Jezus sugerował, że poprzez ich uczynki wierni doznają rytualnej nieczystości i zgorszenia. Jezus pokazywał sedno złego postępowania, mówiąc: wasze wnętrze jest pełne zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! (Łk 11,39). Dlaczego? Bo pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą (Łk 11,42).

Czy można tu mówić o jakiejś dysharmonii i paradoksie w postępowaniu Jezusa? Jak to możliwe, że łączył łagodność z gwałtownością, i było to dobre? Jeden z uczonych w Prawie, poczuł się urażony słowami Jezusa. Uczestnicząc w powyższym zajściu zwrócił Mu uwagę: Nauczycielu, tymi słowami nam ubliżasz (Łk 11,45).
Jezus rzadko posługiwał się słowami pełnymi goryczy i grozy. Metoda gwałtowna była bardzo mocna i męska. Jezus atakował naganne postępowanie:
- wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie (Łk 11,46);
- budujecie grobowce prorokom, a wasi ojcowie ich pomordowali (Łk 11,47); przytakujecie uczynkom waszych ojców, gdyż oni ich pomordowali, a wy im wznosicie grobowce (Łk 11,48).
Być może najgorsze przewinienie jest to:
- wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkadzacie tym, którzy wejść chcieli (Łk 11,52).

Prócz starć słownych, Jezus potrafił być też fizycznie gwałtowny:
Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska!» (J 2,13−16)
Po wyrzuceniu przekupniów ze świątyni jerozolimskiej uczniowie Jezusa przypomnieli sobie słowa z psalmu: Gorliwość o dom Twój pożera Mnie (wg Ps 69[68],10; por. Za 14,21) (J 2,17).
 ...
Pewnych zmian dokonuje się z mocą, drastycznie, wskazując co trzeba zmienić. Dlatego więc św. Mateusz napisał, że królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je (Mt 11,12). To paradoks, który obrazuje to, co czasem trudno zrozumieć w zbliżaniu się do prawdy. Szokująca gwałtowność (stanowczość) Jezusa i Jego zdrowa gorliwość były wynikiem głębokiej miłości do Boga-Ojca. Jednocześnie dowodzą jaką Jezus miał ogromną odwagę. To był mężczyzna, który nie bał się stanąć przeciwko hipokryzji i głupocie ludzkiej.

Czy współczesny chrześcijanin jest łagodny i zarazem gwałtowny jak Jezus? Niektórym łatwiej zachować łagodność, zaś zdrowej gwałtowności muszą się uczyć. Innym łatwiej jest okazać gwałtowność, a nad łagodnością muszą pracować. Jezus łączył w sobie obie te cechy w sposób doskonały.  Przekazywał prawdę, że Bóg pragnie przede wszystkim szczerej i pełnej wiary adoracji wewnętrznej oraz ofiar serca: głównie poprzez miłosierdzie i wybaczanie sobie nawzajem, nie zaś „odfajkowywanie” rytuałów czy dyscyplinowanie innych w zewnętrznych praktykach wiary.


Pozdrawiam, Marta.

Pójdź za Mną


       Kiedyś uważano, że słowa "Pójdź za Mną" dotyczą tylko osób powołanych do kapłaństwa lub życia zakonnego. Jednakże Bóg każdego wzywa po imieniu "Pójdź za Mną". Jest to wezwanie do pójścia za Miłością. Naśladowanie Miłości polega na otwarciu serca na miłość i dzieleniu się tą miłością. Powołaniem każdego serca człowieka jest miłość.
        Dawniej uważano, że są tylko dwa stany doskonałości: kapłaństwo i życie zakonne. Powołanie do świętości nie jest jednak zakorzenione w kapłaństwie czy profesji zakonnej, ale w Chrystusie (przez Chrzest Św.). Świętym może być każdy zwykły człowiek.
        A propos kapłaństwa. Według Jo Croissant kapłaństwo jest kapłaństwem serca, więc w sercu kapłanem może być i kobieta.
         We współczesnej cywilizacji mamy mnóstwo lekarstw i metod leczenia na wszelakie dolegliwości. Z żalem wspominamy tych, którzy w poprzednich epokach żyli niezwykle krótko. Wśród choćby muzyków można wymienić takich, jak: Giovanni Battista Pergolesi- żył tylko 26 lat, Franciszek Schubert – 31 lat, Vincenzo Bellini − 34, Wolfgang Amadeus Mozart − 35, Georges Bizet − 37, Feliks Mendelssohn − 38, George Gershwin i Fryderyk Chopin − 39, Carl Maria von Veber − 40, Hugo Wolf − 43, Henryk Wieniawski − 45. Silvano Fausti zauważył, że obecnie też cierpimy i może nawet bardziej, choć żyjemy dłużej. Dzieje się tak z powodu wielości atrakcji, które człowiek ma do wyboru. Wybierając jakąś jedną rzecz, traci się równocześnie 49 innych (biorąc pod uwagę np. programy telewizyjne czy wachlarz imprez kulturalnych). Niesłychanie zwiększyło się tempo życia. Powstaje tylko pytanie: dokąd tak pędzimy? Wielcy kompozytorzy pozostawili po sobie wspaniałe dzieła muzyczne. Każdy, nawet zwykły człowiek pragnie coś po sobie zostawić. Ksiądz prof. Kazimierz Lubowicki powiedział, że nie ma większej służby Kościołowi i światu, niż urodzić i wychować dziecko. Urodzić do wiary, kultury i zapewnić mu zabezpieczenie materialne. Jednakże nie wystarczy urodzić ciało, trzeba też urodzić serce. To pochwała stanu małżeńskiego i rodzicielstwa. Co jednak z innymi stanami? Według Ewangelii kluczem do pozostawienia po sobie śladu na świecie jest miłość Chrystusowa: "Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie" (Mt 25, 35−36). Miłowanie czynem i prawdą, życzliwym słowem i serdeczną modlitwą − w każdym stanie życia jest najpiękniejszą formą odpowiedzenia Bogu na Jego zaproszenie "Pójdź za Mną".

Pozdrawiam, Marta.