Z nastaniem wieczoru Jezus przyszedł z
Dwunastoma apostołami do Wieczernika w Jerozolimie. Pomieszczenie i potrawy były
już przygotowane. Wieczerza była wyjątkowa. Nauczyciel i Jego uczniowie przeżywali ją szczególnie
głęboko. Atmosfera modlitwy i jedności wypełniała Wieczernik. Na oczach i w
sercach wieczerzujących dokonywało się niezapomniane misterium: Podczas posiłku [Jezus] wziął chleb, odmówił modlitwę uwielbienia, połamał i dał im,
mówiąc: «Bierzcie, to jest ciało moje». Następnie wziął kielich, odmówił modlitwę
dziękczynną i podał im. I pili z niego wszyscy. Potem powiedział do nich: «To
jest moja krew przymierza, która wylewa się za wielu. Zapewniam was: Odtąd nie
będę już pił z owocu winnego krzewu aż do dnia, kiedy będę go pił nowy w
królestwie Bożym» (Mk 14,22−25). Ze
względu na słowa i znaki Jezusa, była to najpiękniejsza i najważniejsza Wieczerza Pańska, jakiej
doświadczyli apostołowie w obecności swego Mistrza. Po zakończeniu uczty, śpiewając hymny, wyszli w stronę Góry
Oliwnej (Mk 14,26).
Refleksje Marty Edyty Złotnickiej-Godereckiej (cytowanie treści niniejszego bloga możliwe jest zgodnie z obowiązującym prawem autorskim)
Łączna liczba wyświetleń
czwartek, 22 listopada 2012
środa, 21 listopada 2012
Przygotowanie do Paschy
Na temat przygotowania do wieczerzy paschalnej
w Ewangelii wg św. Marka jest następujący opis: Pierwszego dnia Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, uczniowie
zapytali Jezusa: «Gdzie chcesz, abyśmy poszli i przygotowali Ci do spożycia
Paschę?». Posłał więc dwóch uczniów z poleceniem: «Idźcie do miasta. Wyjdzie
wam naprzeciw człowiek, niosący dzban wody. Idźcie za nim i tam, dokąd wejdzie,
powiecie gospodarzowi: „Nauczyciel pyta: Gdzie jest dla Mnie pokój, w którym
spożyję Paschę z moimi uczniami?”. On wskaże wam na górze dużą salę, usłaną i
gotową. Tam przygotujcie dla nas». Uczniowie wybrali się i poszli do miasta,
gdzie znaleźli wszystko, jak im powiedział. I przygotowali Paschę (Mk 14,12−16).
Na pierwszy rzut oka w powyższej
perykopie poszukiwanie miejsca na Ostatnią Wieczerzę jest przedstawione bardzo
szczegółowo, jak misternie rozpracowany plan dojścia do celu. Mapa działania
zadziwia dokładnością i splotem różnych okoliczności.
Pytanie uczniów było ogólne. Dotyczyło
miejsca: Gdzie chcesz, abyśmy poszli i
przygotowali Ci do spożycia Paschę? (Mk 14,12). Zgodnie z przepisami Prawa wieczerzę paschalną należało spożyć na
terenie Jerozolimy.[1] Jezus
potwierdził, że pragnie spożyć wieczerzę w mieście, mówiąc: Idźcie do miasta (Mk 14,13). Ponieważ mieszkańcy Jerozolimy byli zobowiązani udzielać gościny
pielgrzymom przybywającym z różnych stron świata[2] Jezus oznajmił uczniom, że spotkają tam
pewnego człowieka, który będzie dla nich znakiem: Wyjdzie wam naprzeciw człowiek, niosący dzban wody (Mk 14,12). Dzban symbolizuje matczyne łono (centrum
życia), woda zaś jest metaforą napoju duchowego i zbawienia. Połączenie obu
tych symbolicznych elementów mogło być wskazówką, że człowiek z dzbanem
doprowadzi ich do miejsca, gdzie dokona się coś bardzo ważnego − ustanowienie
Eucharystii. Gospodarz, wspomniany dalej, mógł symbolizować Ojca Niebieskiego,
dlatego Jezus powiedział do uczniów: Idźcie
za nim [tj. za człowiekiem niosącym dzban wody] i tam, dokąd wejdzie, powiecie gospodarzowi: „Nauczyciel pyta: Gdzie
jest dla Mnie pokój, w którym spożyję Paschę z
moimi uczniami?” (Mk 14,14). Tymi
słowami Jezus uczył całkowitego zawierzenia Bogu i oddania się Jego Duchowi,
który jest światłem dla duszy: On wskaże
wam na górze dużą salę, usłaną i gotową (Mk 14,15). Tak oto przygotowanie uczty było błogosławionym darem Ojca Niebieskiego.
Jezus przekonany o Jego miłości i opiece posyła uczniów, puentując swą odpowiedź
słowami: Tam przygotujcie dla nas (Mk
14,15).
Przypuszcza się,
że dom, w którym Jezus spożył swoją ostatnią wieczerzę z uczniami, należał do
matki Marka, autora Ewangelii, i że właśnie to pomieszczenie stało się potem
miejscem modlitwy pierwszych chrześcijan (Dz 12,12).[3]
wtorek, 20 listopada 2012
Decyzja Judasza
Zanim Jezus powiedział: Jeden z was, jedzących ze Mną, zdradzi Mnie!
(Mk 14,18) Judasz Iskariota, jeden z
Dwunastu, poszedł do wyższych kapłanów, aby im Go wydać (Mk 14,10). Bo już wcześniej planowali niejednokrotnie Go
oskarżyć, podsuwając różne prowokacje. Jednak wciąż im się to nie udawało. Mimo
to nie ustawali w poszukaniu sposobności, aby zamknąć Mu usta raz na zawsze: Wyżsi kapłani i nauczyciele Pisma
zastanawiali się, w jaki sposób podstępnie pojmać i zabić Jezusa (Mk 14,1). Nachodząca Pascha i Święto Przaśników
powodowały ostrożność nieprzyjaciół. Mówili między sobą: Tylko nie podczas święta, by nie doszło do rozruchów wśród ludu (Mk
14,2). Przyjście więc Judasza z informacją, że zamierza wydać im Jezusa, było im
bardzo na rękę: Kiedy to usłyszeli, ucieszyli
się i obiecali mu zapłacić. Odtąd szukał okazji, aby Go wydać (Mk 14,11).
Sam zaś Jezus bolał nad decyzją ucznia i
stanem jego zbłąkanej duszy. Podczas Ostatniej Wieczerzy powiedział apostołom,
że jeden z nich zdecydował się Go zdradzić. W Wieczerniku zrobiło się posępnie:
Zaczęli się smucić i pytać jeden przez
drugiego: «Chyba nie ja?» Słowa Jezusa nie były więc proroctwem, ale
zapowiedzią tego, o czym już zdecydował Judasz w swoim sercu i co zaczął
realizować. Jezus był tym niezwykle wstrząśnięty i „bezradny” wobec jego postanowienia. W słowach
Jezusa nie było jednak upomnienia. W słowach Jezusa nie było też narzekania. W słowach Jezusa
nie było nawet nacisku na zdrajcę, by zmienił plany. W słowach Jezusa nie było ani odrobiny nienawiści. W słowach Jezusa
był żałobny rapsod. Modlitwa za grzesznika. Grzech człowieka bardzo Go bolał. Swoimi słowami wskazał,
jak wielkim cierpieniem jest dla Niego porzucenie miłości bliźniego. Miłości, która
we wspólnej uczcie jest najważniejszym elementem komunii biesiadników. Jezus
nie wypowiedział imienia nieszczęśnika,
by go nie zawstydzać, lecz wskazał, jak niezwykle blisko znajduje się Jego miłość względem
grzesznika, który Go zdradza: Jeden z
Dwunastu, ten, który zanurza ze Mną rękę w misie (Mk 14,20). Jezus zwrócił też uwagę na ogromny ból
w sercu samego grzesznika: Wprawdzie Syn
Człowieczy odchodzi, bo tak jest o Nim napisane, lecz biada temu człowiekowi,
który zdradza Syna Człowieczego. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się
nie narodził (Mk 14,21).
poniedziałek, 19 listopada 2012
Olejek
Ostatnie trzy rozdziały Ewangelii wg św. Marka (14,15 i 16) obejmują wydarzenia związane z Męką, Śmiercią i Zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa.
Natchniony autor na początku kreśli scenę namaszczenia w Betanii (Mk 14,3−9): Kiedy Jezus był w Betanii, w domu Szymona Trędowatego[1], i siedział za stołem, przyszła kobieta, niosąc alabastrowy flakonik prawdziwego nardowego olejku, który był bardzo drogi (Mk 14,3). W starożytności nardowy olejek wytwarzano z korzenia rośliny występującej w Himalajach i przechowywano w półprzeźroczystych, kalcytowych pojemnikach. Z racji olbrzymiej ceny[2] używano go jako perfum w wyjątkowych sytuacjach.[3] Oliwa była więc cenna. Miała też określone znaczenie. Należała do najczęściej używanych środków leczniczych. Gęstemu płynowi wytwarzanemu z ciemnozielonych owoców drzewa oliwkowego przypisywano właściwości uzdrawiające. W starożytnym Babilonie lekarzy nazywano „opiewaczami oliwy”. [Ponadto] osoby poświęcone Bogu lub pełniące ważne urzędy państwowe namaszczane były do swej funkcji oliwą.[4] Namaszczenie oliwą mogło zatem być stosowane w celach leczniczych (i pełnić funkcję środka kojącego) lub mieć znaczenie symboliczne (np. służąc konsekracji osoby). Według św. Augustyna oliwa jest symbolem sakramentu Chrztu Świętego, kiedy to następuje namaszczenie krzyżmem[5]. W tym kontekście nie dziwią więc słowa Jezusa o Jego chrzcie przed Męką i Ukrzyżowaniem: Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie (Łk 12,50). W innym zaś miejscu mówi uczniom: Czy możecie pić kielich, który ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być chrzczony? (…) Kielich, który Ja mam pić, będziecie pić; i chrzest, którym Ja jestem chrzczony, wy też przyjmiecie (Mk 10,38−39).
Św. Marek ewangelista zanotował: [Kobieta] otworzyła flakonik i wylała olejek na Jego głowę (Mk 14,3). Jak pisze ks. prof. Mariusz Rosik: Być może opis wydarzenia, które miało miejsce w Betanii, jest próbą ewangelisty, by uniknąć ukazania pogrzebu Jezusa, którego ciało nie było w ogóle namaszczone [po złożeniu w grobie], jak w przypadku pospolitych przestępców. Biorąc pod uwagę fakt, że zwyczaje związane z pogrzebem były pieczołowicie pielęgnowane i nawet najubożsi starali się godnie i z należytym szacunkiem pogrzebać swych zmarłych, brak namaszczenia Jezusa mógł wprawiać chrześcijan w niejakie zakłopotanie. Wydarzenie w Betanii pozwala go uniknąć: Jezus został namaszczony i to nie byle jakim olejkiem.[6] Czyn niewiasty w Betanii był więc symbolem mającego nadejść pogrzebu Jezusa (antycypacja). Stanowił gest pełen wiary i miłości. Ponadto wylanie olejku na głowę Jezusa było też czynem proroczym − uznaniem Nauczyciela z Nazaretu za Mesjasza (mesjasz, to z jęz. hebr. namaszczony).
Ze względu na wartość olejku, obecni na biesiadzie skrytykowali czyn kobiety: A niektórzy z obecnych mówili między sobą z oburzeniem: «Po co tak marnować olejek? Przecież można go było sprzedać za więcej niż 300 denarów a pieniądze rozdać ubogim.» I robili jej wyrzuty (Mk 14,4−5). Niewiasta została zatem negatywnie oceniona przez ludzi za swój szlachetny czyn. Jezus widząc, że ją krzywdzono, zabrał głos, biorąc ją w obronę: Zostawcie ją w spokoju. Dlaczego sprawiacie jej przykrość? Spełniła dobry uczynek względem Mnie. Ubogich stale będziecie mieć u siebie i kiedy chcecie, możecie im dobrze czynić. Mnie natomiast nie będziecie mieć zawsze. Ona uczyniła to, co mogła. Namaściła już moje ciało na pogrzeb. Dlatego zapewniam was: Wszędzie, gdziekolwiek na świecie będzie głoszona Ewangelia, będą również ją wspominać, opowiadając o tym, co uczyniła (Mk 14,6−9). Jeden z argumentów Nauczyciela dotyczył zestawienia pomocy ubogim z bezpośrednim czynem dla Jezusa, który wówczas miał przed sobą niewiele godzin życia na ziemi: Ubogich stale będziecie mieć u siebie i kiedy chcecie, możecie im dobrze czynić. Mnie natomiast nie będziecie mieć zawsze (Mk 14,7). W tym miejscu przypomina mi się inna scena dotycząca braku postu ze strony uczniów Jezusa, kiedy to Mistrz wziął ich w obronę, mówiąc: Czy goście weselni mogą się smucić, kiedy pan młody jest z nimi? Nadejdą jednak dni, kiedy pan młody zostanie im zabrany, i wtedy będą pościć (Mt 9,15).
Oczywiście Jezus, w czynie niewiasty wylewającej olejek na Jego ciało, widzi i rozumie symbol namaszczenia. On wie, że jest dla niej najważniejszy i najdroższy, a jednak kieruje całą uwagę biesiadników na kobietę i jej uczynek godny pochwały i naśladowania. Reaguje z miłością na zło krytykujących niewiastę, a także podkreśla znaczenie oraz wartość postawy i zachowania kobiety.
[1] Przydomek „Trędowaty”
mógł się wziąć z błędnego tłumaczenia słowa aramejskiego. Prawdopodobnie
chodziło o słowo „pobożność”, a nie o „trąd” - zob. P. Porębski, Wykłady teologiczne wiary rozumnej na
portalu internetowym świeckiego teologa, Wyd. Coriolanus, Kielce 2011, s.
453.
[2] Wynoszącej 300
denarów (Mk 14,5), czyli tyle ile mógł przez rok zarobić niewykwalifikowany
robotnik; w dzisiejszych czasach to od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.
[3] Zob. przypis
boczny „a” [w:] Pismo Święte Starego i
Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem,
oprac. Zespół Biblistów Polskich z inicjatywy Towarzystwa Świętego Pawła,
Wrocław 2008, Wyd. Św. Paweł, s. 2242.
[4] Ks. Mariusz
Rosik, Ze
wzgórz Samarii, Wyd. Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej TUM,
Wrocław 2005, s. 112.
[5] Zob. „Wieczór z
Biblią” ks. prof. Mariusza Rosika, pt. „Miłosierny Samarytanin” cz. II [w:] http://www.youtube.com/watch?v=6PSkNRyS1vc
niedziela, 18 listopada 2012
Czuwając
Bywają różnego rodzaju doświadczenia
życiowe: jeden cierpi z powodu choroby, drugi z powodu utraty bliskiej osoby,
trzeci nie ma za co utrzymać rodzinę, czwarty czuje się poniżany i
wykorzystywany przez pracodawcę, piąty przeżywa duchową noc wiary, szóstego
porzuciła żona, siódmy został dotkliwie pobity i okradziony ze wszystkich oszczędności,
ósmy wpadł w zniewolenie pornograficzne, dziewiąty stracił pracę, dziesiąty po
pijanemu potrącił i zabił pieszego, itd. Nieszczęścia można mnożyć. One
dopadają człowieka codziennie. Jedne są mniejsze, drugie większe. W ich gąszczu
i zapętleniu można popaść w depresję lub chorobę psychiczną. W najgorszym
wypadku, człowiek będący w stanie totalnego załamania i beznadziejności może
nawet targnąć się na swoje życie.
Jezus obejmował swoją modlitwą
wszystkich cierpiących. Wskazywał, że cierpienie nieustannie towarzyszy życiu
ludzkiemu na ziemi (Mk 13,14n). W związku z obecnością przeciwności zachęcał do trwania w komunii z Bogiem i poszukiwania duchowego światła: Módlcie
się (…). Miejcie (…) oczy szeroko otwarte! (Mk 13,18.23.33). On sam
doświadczał cierpienia i prześladowania, stąd uczył swoich uczniów jak się zachować w ich obecności (Mk
13,11). Wielokrotnie też radził: czuwajcie
(Mk 13,33−36). Oznajmił apostołom nadejście wielu trudnych wydarzeń przywołując obrazy
ziemskich kataklizmów i znaków kosmicznych (nakreślonych już w Księdze Izajasza
− Iz 13,10; 34,4 i obecnych w Księdze Daniela − Dn 7,13n; Mk 13,24−25). Potęga
żywiołów zdawała się oddawać najdobitniej moc doświadczeń, zwłaszcza duchowych
i wewnętrznych.
Św. Marek ewangelista w bardzo wielu zdaniach ujął na ten temat naukę
Jezusa. Zazwyczaj esencjonalny i skromny w relacjonowaniu wydarzeń oraz
ujmowaniu myśli teologicznych, tym razem nie szczędził słów, by oddać Prawdę o
poruszonym zagadnieniu (Mk 13,1−37). Po raz kolejny przypomniał też, że nikt
nie zna daty końca świata, prócz Ojca Niebieskiego (Mk 13,32.35). Podkreślił, jak ważne jest trwanie w Bogu, czerpanie mocy z Ducha Świętego, karmienie
się słowami Ojca Niebieskiego i życie miłością. Te bowiem elementy duchowości
najdoskonalej przygotowują człowieka na spotkanie z Ojcem Niebieskim w niebie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)