Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 lutego 2014

Objawienie Boga w Jezusie Chrystusie światłem ku zbawieniu



Pierwszym, który okazał miłość człowiekowi był Pan Bóg. Poznanie miłości Boga może okazać się najwspanial­szym odkryciem i doświadczeniem osoby ludzkiej. Każdy człowiek jest zaproszony przez Stwórcę, by miłować. Pragnienie miłowania zapisane jest w ludzkim sercu. Człowiek jest zdolny do miłości dzięki pierwiastkowi duchowemu – transcendentnej duszy. Wobec miłości Boga nie sposób pozostać obojętnym. Miłość czeka na spełnienie i  zjednocze­nie. Początkiem dialogu ze Stwórcą jest wewnętrzne pragnienie miłości. Usłyszane słowo miłości Boga jest kiełkującym i płodnym ziarnem, jeśli spotka otwarte serce człowieka. Człowiek rozkwita w miłowaniu. Poprzez miłość spełnia wolę Bożą. W tym sensie Objawienie jako poszukiwanie woli Boga (którą człowiek odkrywa) oraz trwanie w Bożej miłości (w której może wzrastać) jest procesem ciągłym.
Miłość wiąże się z poszukiwaniem Prawdy. W wędrówce duchowej człowiek niejednokrotnie odkrywa wciąż nowe, czasem nawet nieoczekiwane horyzonty wiary i refleksji filozoficznej. Najpełniejsze i najdoskonalsze objawienie się Boga ludziom nastąpiło w osobie i w czynach Jezusa Chrystusa, Wcielonego Słowa Bożego.[1] Kiedy na ziemi pojawił się Jezus, nastąpił duchowy przełom. Jezus był rzeczywistą, historyczną, realnie istniejącą postacią, żyjącą w konkretnej przestrzeni i czasie. Jego wyjątkowość wiązała się z faktem empirycznego „wkroczenia” Boga w historię człowieka i świata[2]. Przez wcielenie Boga w Syna Człowieczego Stwórca stał się dla nas jeszcze bliższy. Objawienie się Ojca Niebieskiego ludziom w Chrystusie było (…) ogromnym zbliżeniem się Boga do nas. Ten stan trwa nadal, ponieważ Wcielenie stało się faktem nieodwracalnym.[3] Wraz z narodzeniem Jezusa Chrystusa nastąpiła niespotykana w historii świata szansa komunikacji i dialogu między transcendentnym Stwórcą a ludźmi, o czym powiedział Nauczyciel z Nazaretu: Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli (Łk 10,23–24).[4]
Syn Boży poprzez hipostazę bosko-ludzką był żywym obrazem istniejącego Boga, jak jest zapisane w Piśmie Świętym: On jest obrazem Boga niewidzialnego (Kol 1,15); Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca (J 14,9).[5] Wiara w miłującego Jezusa z Nazaretu, którego wola była doskonale zjednoczona z wolą Bożą, pozwala przez Jego boską naturę widzieć w Chrystusie prawdziwy obraz Ojca Niebieskiego.[6] Wcielenie było ukoronowaniem boskiego zamysłu Objawienia się Boga[7]. Można powiedzieć, że Bóg w postaci Syna przemówił do człowieka bezpośrednio[8]: Ja Jestem (J 8,58). W pewnym stopniu została zatem pokonana przepaść dzieląca rzeczywistość ziemską i realnie istniejący świat duchowy.
 Koroną poznania duchowego jest zjednoczenie z Bogiem w miłości. Podobnie jak serce potrafi miłować, tak i rozum powinien poszukiwać tego, co miłuje: im bardziej miłuje, tym usilniej pragnie poznać.[9] Wiara w Jezusa Chrystusa oraz życie Jego nauką prowadzą do jedności z Bogiem. W miłowaniu jest pełnia życia, głębia radości i prawdziwa wolność (J 8,32).
Jedną z głównych prawd chrześcijańskich jest ta, iż godność osoby ludzkiej wynika z pochodzenia od Boga. W świetle wiary dusza ludzka uzdalnia człowieka do miłości, czyniąc go bytem niemal doskonałym. Jezus z Nazaretu jest kimś bardzo bliski ludziom, ponieważ pokazał, że jak dalece można umiłować będąc człowiekiem. Podczas swego ziemskiego życia Syn Maryi odczytał wolę Bożą, przyjął ją i wzorcowo wypełnił (Mt 5,48). W postawie Jezusa najważniejsza była miłość i życie Bożą prawdą[10]. Mesjasz uczył wiary rozumnej opartej nie na literze Prawa, lecz duchowej (wewnętrznej) przemianie serca.
Tajemnica Wcielenia potwierdziła niezmierzoną wielkość i miłość Boga do ludzi. Podkreśliła godność człowieka, równocześnie nobilitując go do dynamizmu w drodze do świętości. Jezus, stając się jednym z ludzi, pokazał jak przejść przez życie dobrze czyniąc[11]. Doszedł do pełni chwały, ponieważ Jego wola była doskonale złączona z wolą Ojca Niebieskiego[12]. Przez wierność woli Bożej Jezus okazał całym swym życiem heroiczną miłość.
Bóg nie pragnął cierpienia - ani męki, ani śmierci swego Syna. Ofiara Jezusa okazała się jednak skuteczna - zbawcza[13]. Bóg przyjął tę miłość, a jednocześnie objawił w Ukrzyżowanym szczyt swej miłości. Tym samym na Krzyżu Jezus doszedł do godności i chwały Boga.
Ojciec Niebieski przyjął dar miłości Jezusa. Tym samym pokazał, że miłość Syna Człowieczego może być wielka. Otwarte serce Ojca na miłość Jezusa i Ich jedność w Duchu Świętym są dla ludzi przykładem trwania w miłości Boga. Tak oto miłość Chrystusowa stała się najdoskonalszą drogą do zbawienia (1 Kor 13,13). Nauka, postawa i życie Mesjasza są wzorem prawdziwej i żywej relacji miłości (komunii z Bogiem) oraz drogą do spełnienia. Drogą tą jest nie tyle śmierć męczeńska, co pełne miłości oddanie drugiemu człowiekowi na wzór doskonałej miłości Chrystusowej[14] (J 15,12−13). Sensem i zadaniem człowieka jest miłość[15] (zob. Kpł 19,18).
Stwórca nie pragnie zatem ludzkiego cierpienia, lecz wzajemnej miłości. Nie można jednak uniknąć w życiu cierpienia. Sensem cierpienia (jako nieodłącznego elementu życia ziemskiego) jest uczynienie z  niego formy miłowania. Poprzez miłość można naśladować Jezusa i być Jego obrazem (jakby odbiciem serca Chrystusa – J 13,34−35)[16]. Zaangażowanie człowieka odpowiadającego na Boże zaproszenie do miłości jest mistycznym dialogiem w zjednoczeniu ze Stwórcą (duchową doskonałością – Mt 5,48; J 14,23).
Nim rozpocznie się głoszenie słowa Bożego na zewnątrz innym (dając własne świadectwo), ważne jest bycie aktywnym słuchaczem tegoż Słowa wewnątrz własnego serca, by odczytać to, co Bóg mówi w nim osobiście. Słowo Ojca Niebieskiego oczyszcza, oświeca i jednoczy człowieka ze Stwórcą. Przekazywanie osobistego doświadczenia Boga może stać się najbardziej żywym i  przekonującym świadectwem wiary. Taka postawa jest apostolstwem w asystencji Ducha Bożego (tchnieniem miłości). Człowiek, który otwiera się na Boże działanie staje się głosicielem Dobrej Nowiny (Zbawczej Informacji). U chrześcijanina (syna lub córki Bożej) „zmysły” wewnętrzne wspomagają odczytanie woli Bożej na co dzień. Wzrok staje się duchowy (spojrzenie transcendentne), słuch wyczulony na tchnienie Ducha Świętego, a serce zawsze miłujące. Owoce w postaci myśli, słów i czynów są wtedy naznaczone dobrocią, szlachetnością, życzliwością, a przede wszystkim miłością (zob. Gal 5,2223). To znak rozpoznawczy każdego ucznia Chrystusa (J 8,31). Tym sposobem człowiek odczytuje powołanie do miłowania i poznania Boga jako najdoskonalsze urzeczywistnienie samego siebie[17].
Najlepszą i najpiękniejszą formą dialogu ze Stwórcą jest czynna postawa wzajemnej miłości. To swoisty „wdech i wydech” w komunii z Bogiem. Relacja miłości względem bliźniego, to potwierdzenie miłości do Boga. Twórca filozoteizmu (wiary rozumnej, żywej, autentycznej i mądrej) napisał: Wiara winna łączyć się ze sposobem życia. Modlitwa i kult muszą sprawdzać się w dziedzinie społecznej. W przeciwnym wypadku wszystko jest pozorem, a gesty modlitewne i kult pozostają magią[18]. Wierzymy w Tego samego Boga. Cieszmy się, że w naszej religii Bóg objawił się w Istocie ludzkiej. To wyróżnienie zobowiązuje nas do głoszenia dwóch przykazań Jezusa: Kochać Boga i drugiego człowieka[19] (zob. Mt 22,3740).
Głębia transcendencji powoduje, że Stwórca chce być ciągle poszukiwany. Poszukiwanie Prawdy jest jednym z  elementów duchowej drogi człowieka ku zbawieniu. Światłem i pełnią prawdy jest Jezus Chrystus (J 14,6). O nieustannym odnajdywaniu i odczytywaniu Boga w sercu powiedział i Pan Jezus do uczniów: Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe (J 16, 12–13).
Przyjmując za dewizę istnienia miłość Chrystusową, człowiek może nadać swemu życiu niezwykły sens, a ponadto doświadczać mistycznego trwania w Bogu pośród spraw i wydarzeń dnia codziennego. Może dążyć do chwały i świętości bazując na tym, co otrzymał od Stwórcy. Może zbliżać się do nieznanych horyzontów Prawdy, odnajdując moc w inspirującej postawie, nauce i działalności Jezusa Chrystusa.


[1] Ks. Stanisław Olejnik, Teologia moralna. Służba Bogu i otwarcie się na świat, Wyd. Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1991, s. 10.
[2] DA 27 – Dekret o apostolstwie świeckich: Apostolicam actuositatem; KDK 76 - Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym: Gaudium et spes.
[3] Ks. Stanisław Olejnik, Teologia moralna. Służba Bogu i otwarcie się na świat, Wyd. Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1991, s. 11.
[4] Zob. KL 5 – Konstytucja o liturgii świętej: Sacrosanctum Concilium; DM 3 – Dekret o misyjnej działalności Kościoła: Ad gentes divinitus.
[5] Zob. też KK 2 - Konstytucja dogmatyczna o Kościele: Lumen gentium.
[6] Zob. DK 3 - Dekret o misyjnej działalności Kościoła: Ad  gentes divinitus.
[7] Paweł Porębski - tekst na blogu: wiara-rozumna.blog.onet.pl – z dnia 11.10.2011 r.
[8] P. Porębski, Odnaleźć Boga w sobie: na podstawie Nowego Testamentu, Wyd. Jedność, Kielce 2009, s. 13.
[9] Jan Paweł II, Fides et ratio. Tekst i komentarze, red. T. Styczeń, W. Chudy, Lublin 2003, s. 42.
[10] KDK 3 - Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym: Gaudium et spes.
[11] Zob. KK 46 - Konstytucja dogmatyczna o Kościele: Lumen gentium.
[12] Zob. KK 3 i 42 - Konstytucja dogmatyczna o Kościele: Lumen gentium.
[13] KDK 22 - Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym: Gaudium et spes; KK 50 - Konstytucja dogmatyczna o Kościele: Lumen gentium.
[14] Zob. KK 40 - Konstytucja dogmatyczna o Kościele: Lumen gentium; DP 12 – Dekret o posłudze i życiu prezbiterów: Presbyterorum ordinis; KDK 22 – Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym: Gaudium et spes.
[15] P. Porębski, Wykłady teologiczne wiary rozumnej na portalu internetowym świeckiego teologa, Wyd. Coriolanus, Kielce 2011, s. 521.
[16] Zob. KK 9 - Konstytucja dogmatyczna o Kościele: Lumen gentium.
[17] Jan Paweł II, Fides et ratio. Tekst i komentarze, red. T. Styczeń, W. Chudy, Lublin 2003, s. 87.
[18] P. Porębski, Bóg nie taki straszny: na podstawie Starego Testamentu, Wyd. Jedność, Kielce 2009, s. 230.
[19] P. Porębski, Wykłady teologiczne wiary rozumnej na portalu internetowym świeckiego teologa, Wyd. Coriolanus, Kielce 2011, s. 364.

sobota, 22 lutego 2014

Reforma gregoriańska w Polsce


Chrześcijaństwo na zachodzie w X i XI wieku miało bardzo wiele problemów. Duchowieństwo było zależne od osób świeckich, gdyż te finansowały chrześcijaństwo, rozwój kościołów i zakonów itp. Bardzo powszechną praktyką była symonia (świętokupstwo), czyli kupowanie godności kościelnych. Wielu księży posiadało rodziny, co umożliwiało zatrzymanie zgromadzonego majątku i godności kościelnych jako dziedzicznych. Ponadto duchownych zajmowała bardziej polityka lub udział w wojnach, aniżeli sprawy Kościoła. Ówczesny papież Sylwester II (999−1003) nie akceptował nepotyzmu i symonii. Dążył do naprawy Kościoła. Poparli go mnisi benedyktyńscy z klasztoru w Cluny, którzy byli mu bezpośrednio podporządkowani. Tak narodził się ruch kluniacki. Warto wspomnieć, że papież wspierał chrystianizację młodych państw, m.in. w Polsce - poprzez utworzenie arcybiskupstwa w Gnieźnie i trzech innych biskupstw.
           W ówczesnej Polsce były obecne kościoły prywatne, wybudowane przez króla lub rycerzy (np. w ich posiadłości, w ogrodzie, jako rodzaj prywatnej kaplicy), ale z prawem parafialnym wykonywanym przez proboszcza. Mimo to, w takich wypadkach proboszcz był zależny od właściciela kaplicy/kościoła. Jego położenie było więc „niekomfortowe”. Po prostu „musiał mówić” to, co podobało się zatrudniającemu go.
Inwestytura, małżeństwa księży i wyższych hierarchów, powszechnie znana instytucja „kościołów prywatnych”, uzależnienie i związanie Kościoła z państwem, pomieszanie spraw kościelnych i świeckich – ciążyły przemożnie na całym życiu kościelnym w Polsce.[1]
Reforma gregoriańska – to zmiany przeprowadzone w Kościele katolickim w XI-XII wieku. Reforma wzięła nazwę od papieża Grzegorza VII (1073-1085), jednego z jej realizatorów.
Reforma miała na celu:
  • przywrócenie modelu społeczeństwa odpowiadającemu Ewangelii,
  • uwolnienie Kościoła spod władzy świeckiej i jego scentralizowanie wokół papieża,
  • podniesienie poziomu moralnego kleru i świeckich (usunięcia symonii – świętokupstwa, handlu godnościami i urzędami kościelnymi).
Ważnymi zmianami reformy było:
  • ujednolicenie liturgii, upowszechnienie rytu rzymsko-łacińskiego,
  • reforma zakonów, kontynuacja reformy kluniackiej [2],
  • wzmocnienie praktyki celibatu (bezżeństwa) duchownych.
Reforma gregoriańska w Polsce
Henryk Kietlicz (ur. ok. 1150 - zm. 1219) – arcybiskup gnieźnieński (metropolita w latach 1199–1219), pozostawał w otwartym sporze z księciem Władysławem Laskonogim. Obłożył go bowiem klątwą i próbował pozbawić dziedzicznej Wielkopolski za złamanie przywileju łęczyckiego (ustaleń synodu z 1180 r.) i zagarnięcie przez niego mienia jednego ze zmarłych biskupów (ius spolii). Arcybiskup Kietlicz, wygnany z tego powodu przez Laskonogiego z Gniezna, udał się do Rzymu[3], gdzie uzyskał poparcie papieża Innocentego III[4].
Przy poparciu papieża Innocentego III (który kontynuował reformę gregoriańską) H. Kietlicz dążył do reformy kościelnej w Polsce, która zawierała cztery postulaty:
1) wprowadzenie celibatu duchowieństwa świeckiego (wyższego i niższego),
2) uwolnienie kościoła spod władzy świeckiej (nadanie immunitetu),
3) wyłączenie duchownych spod kompetencji sądów świeckich,
4) zaprowadzenie kapitulnego wyboru biskupów.
W 1210 na zjeździe prowincjonalnym duchowieństwa w Borzykowej[5] książęta: Leszek Biały, Kondrad I Mazowiecki i Władysław Odoni zrzekli się ius spolii.
Wynikiem przywilejów były następujące postanowienia:
  • wolny wybór (elekcja) biskupów przez kapituły (odrzucenie inwestytury świeckiej),
  • własne, niezależne od władzy świeckiej sądownictwo dla duchowieństwa (privilegium fori[6]) i ścisłe związanie go ze Stolicą Apostolską,
  • likwidacja klerogamii (dziedziczenia dóbr przez synów księży) i wprowadzenie celibatu wśród polskich duchownych na wszystkich stopniach hierarchicznych,
  • odrzucenie form uprywatnienia Kościoła i zniesienie prawa książąt do przejmowania majątku ruchomego zmarłego biskupa (ius spolii).
            Najtrudniejsza była walka o celibat. Sobór powszechny laterański II (1139) orzekł, że związki małżeńskie duchownych są nieważne.[7] W Polsce część księży miała żony i dzieci, stąd były dynastie kapłańskie. Pojawiły się zjawiska patologiczne: przyjmowanie dziedziczne beneficjów po ojcu przez syna, który niekoniecznie miał powołanie kapłańskie. W końcu wprowadzono obowiązek celibatu – w 1197 r. Od tej pory rodziny księży w małżeństwach uważano za konkubinaty, a dzieci księży za nieprawe. Abp H. Kietlicz prowadził na tym polu walkę religijną. Nieposłuszni byli usuwani.
Przywileje nadane w Borzykowej potwierdził Innocenty III w 1211 r. Zatem sukces reformy, pomimo oporu znacznej części duchowieństwa polskiego, arcybiskup zawdzięczał głównie poparciu ze strony papieża, który w razie potrzeby wystawiał odpowiednie bulle, nakazujące wprowadzenie poszczególnych postulatów w życie. W 1215 r. H. Kietlicz wziął udział w Soborze Laterańskim IV, gdzie spotkał się z Innocentym III i uzyskał potwierdzenie jego poparcia.
W XIII w. osiągnięto więc prawną niezależność Kościoła w stosunku do państwa. Od tej pory nie powstawały już kościoły prywatne. Powstaje prawo patronatu (ius patronatus) beneficjum kościelnego.

[1] Historia Kościoła w Polsce, red. ks. B. Kumor, ks. Z. Obertyński, Wyd. Pallottinum, Poznań-Warszawa 1974, s. 112.
[2] Reforma kluniacka dotyczyła powrócenia do reguły św. Benedykta, czyli przestrzegania ubóstwa, zachowania celibatu, wypełniania czasu modlitwą, nauką i pracą. Głoszono także hasło łac. Pax et Treuga Dei (Pokój i Rozejm Boży), które wzywało do zaprzestania wojen w czasie Wielkiego Postu i Adwentu. 
[3] Uciekł przed zamordowaniem go, by nie stało się to, co ze św. Stanisławem. Gdy Kietlicz wrócił pojednał się z księciem na zjeździe w Głogowie. 
[4] Papież traktował H. Kietlicza jak przełożonego biskupów polskich.
[5] Do przeprowadzenia reformy H. Kietlicz wykorzystywał synody prowincjale i diecezjalne. W sumie arcybiskup ten odbył 14 synodów prowincjonalnych.
[6] Privilegium fori - przywilej, immunitet sądowy nadany duchowieństwu w 1210 w Borzykowej, potwierdzony w Wolborzu (1215) - wyłączający stan duchowny spod sądów świeckich. Pozwane osoby stanu duchownego podlegały wyłącznej właściwości sądu duchownego (biskupiego) z wyłączeniem spraw o ziemskie dobra dziedziczne.
[7] Historia Kościoła w Polsce, red. ks. B. Kumor, ks. Z. Obertyński, Wyd. Pallottinum, Poznań-Warszawa 1974, s. 114.
[8] Gedko I, Gedko albo Gedeon (ur. ok. 1160, zm. 1223), bp płocki, prepozyt kapituły katederalnej krakowskiej od 1189. Założyciel kolegiaty i kapituły kieleckiej. Bp Wincenty Kadłubek nazywa go najświętszym biskupem Krakowian, którego imię złotym winno być ryte rylcem za: Historia Kościoła w Polsce, red. ks. B. Kumor, ks. Z. Obertyński, Wyd. Pallottinum, Poznań-Warszawa 1974, s. 114.

piątek, 21 lutego 2014

Nauczanie kościelne w pierwszych wiekach po chrystianizacji Polan


Jednym z przejawów chrześcijaństwa na ziemiach Polan był zanik zwyczajów pogańskich, w tym np. zaprzestanie pochówków całopalnych (spalania ciał zmarłych).
Niedziela zaczęła wyznaczać rytm tygodnia. Centralnym punktem tego dnia była Msza święta sprawowana po łacinie. Zamiast homilii było krótkie wyjaśnienie modlitw: „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Maryjo” i „Wierzę w Boga” (by uniknąć herezji, kapłani bowiem nie mieli takiego wykształcenia, jak dzisiaj). Zachęcano do modlitwy i dobrego życia.[1] Oprócz wyjaśnienia modlitw, dodawano dodatkowo naukę Dekalogu oraz wskazania dotyczące unikania 7 grzechów głównych. Częstokroć na ścianach świątyń obrazowano kościelne nauczanie[2]. Katechizacja trwała 3 kwadranse. Ponadto śpiewano pieśni. Potem były ogłoszenia proboszcza i spowiedź powszechna.
Kazania głoszono tylko w parafiach prowadzonych przez kapituły i w parafiach przyklasztornych. Tam bowiem było wykształcone duchowieństwo. Jan Długosz twierdzi, że przez całe średniowiecze nie głoszono kazań, dopiero po utworzeniu wydziału teologii na Akademii Krakowskiej (dziś to Uniwersytet Jagielloński w Krakowie)[3]. Jej rektorem był Stanisław ze Skalbmierza - autor łacińskich wykładów teologicznych do kleru (Mów mądrościowych), wygłoszonych na synodzie. Tak wytworzyła się specyficzna szkoła kazań, która stała się zalążkiem kazań dla ludzi świeckich. W kazaniach Stanisława dostrzeżono ideał chłopa: wiernego i pobożnego.
W zachowanych dokumentach z tamtego okresu spotyka się różne przykłady kaznodziei. W kazaniach ks. Piotra z Miłosławia (XV w.) jest motyw piętnowania oszustwa ze strony chłopów w stosunku do proboszcza (w sprawie dziesięciny). Kapłan ten mówił o praktycznych sprawach prostym językiem. Jednakże sposób głoszenia słowa choć prosty, był połączony z wyzwiskami, upomnieniami, odgrażaniem się i nauką o wymierzaniu kary. Ogółem były to kazania nieeleganckie.
Zdarzało się, że straszono na kazaniach, iż dzieci chore, trędowate rodzą się z pożycia seksualnego, które miało miejsce w czasie nakazanego okresu wstrzemięźliwości (Wigilia, Wielki Post).
Wybitnym kaznodzieją był ks. Paweł z Zatora.
Praktykowano przepisywanie pięknych, wartościowych kazań, głosząc je w kilku miejscach (co nie było uważane za plagiat).
Pod koniec XVI wieku ks. Jakub Wujek przełożył Pismo Święte na język polski (tzw. Wulgata). Wraz z ks. Piotrem Skargą tworzyli polską kulturę religijną.
Dla ludu jedynym przekazicielem wiedzy religijnej był proboszcz na ambonie. Nie było takiego natłoku wiedzy i informacji, jak dziś, stąd kazanie trwające 30-50 min. było normą.
W XV wieku wykształcenie było faktem. Nawet chłopi potrafili napisać parę słów po łacinie. Jednakże w czasie reformacji szkoły zanikły. W XVIII wieku pojawiły się ponownie, ale nie udało się dojść do tej ilości szkół, co w XV wieku.
Grzechy wyznawano publicznie. Czynił to nawet Bolesław Śmiały, który zamordował św. Stanisława czy Bolesław Krzywousty, który oślepił brata. Nawet władca państwa pokutował więc publicznie i nie było dla niego taryfy ulgowej. Statusy synodalne wyznaczały zakres grzechów, które mógł odpuścić tylko biskup (np. za kradzież ziemi czy kradzież zboża z pola).
Szacunek i wiara wobec mnichów powodowała, że zwracano się do nich z różnymi prośbami o wstawiennictwo, by np. wyprosili łaskę narodzin dziecka (i tak np. przez wstawiennictwo u św. Idziego, Judyta czeska poczęła Bolesława Krzywoustego, wierząc, że w tej sposób został wyproszony u Boga następca tronu).
Rozwijał się kult maryjny (np. dedykowano Jej kościół).
W XII w. powstają Drzwi gnieźnieńskie z 18 scenami z życia i męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. To przykład wyższej kultury religijnej. Widać więc, że wierni świadczyli o swej pobożności nie tylko umiejąc zrobić znak krzyża, poszcząc w piątek czy budując kościół, ale i zamawiając tak symboliczne, ewangelizujące drzwi.
Można powiedzieć, że podstawowym narzędziem chrystianizacji była parafia. Mikołaj z Błonia w traktacie Podręcznik pastoralny podał obiegowe zalecenia, rady, wskazówki jak prowadzić duszpasterstwo. W dziele tym m.in. karci plebanów, którzy więcej czasu poświęcają na uprawianie ziemi, niż na sprawy duchowe wśród wiernych.
Ze względu na fakt, że niekiedy przyjście do kościoła mogło być znacznie utrudnione (np. jakaś rzeka wylewała), dlatego kapłan udzielał chrztu dzieciom od razu, gdy tylko rodzice przynieśli je pierwszy raz do kościoła. Drogi w formie skrótów, ścieżek wytyczonych przez pola, nawet zaoranych i prowadzących do kościoła, nazywano mesznymi.
Do Soboru Trydenckiego liturgia była raczej skromna. Korzystano z różnych ksiąg. Gdy przyszedł sobór, przyjęto księgi rzymskie. Przez całe 1000 lat liturgia była łacińska, ale występowały fragmenty po polsku. Wprowadzono po polsku czytania Ewangelii i listów apostolskich. W Księdze Liturgicznej - Ewangelijka[4] były fragmenty z Pisma Świętego (bez Starego Testamentu) przetłumaczone przez Jakuba Wujka na język polski. Kiedy zaczynano je czytać, wierni po raz pierwszy słyszeli Ewangelię w ojczystej mowie. Te Ewangeliczki były bardzo ważnym, praktycznym i doskonałym narzędziem ewangelicznym. Ponadto istniała „Agenda” (1591) ks. Hieronima Powodowskiego[5], napisana w 3 językach (polskim, łacińskim, niemieckim). Był to zbiór zwyczajów polskiej diecezji, który obowiązywał do lat 30-tych XVII wieku. „Agenda” miała kilka wydań. Zgodnie z jej przepisami udzielano sakramentów[6]. A zatem, choć liturgia była po łacinie, wiele fragmentów podczas mszy świętej odbywało się po polsku: Ewangelijka (fragm. PŚ czytany od XVI w.), kazanie, pieśni, ogłoszenia parafialne i dialogi przy sakramentach.

[1] W 1516 r. wydarzyła się pewna scena pobicia, zapisana w aktach konsystorskich. Pewien kmieć oskarżył o to swego proboszcza, który zdenerwował się na niego, że nie umie nawet „Ojcze nasz”.
[2] Dla przykładu w kościele w Bejscach grzech pychy zobrazowano za pomocą postaci kobiety siedzącej na żabie, która przegląda się w lusterku. Nieczystość oddano jako kobietę siedzącą na świni. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu przedstawia kobieta jedząca rzepę, która siedzi na lisie jedzącym gęś. W kościele tym są też sceny z Ewangelii (Zwiastowanie, Wieczerza Paschalna, Sąd Ostateczny).
[3] 4 kamienice szkoły kościelnej ufundowała królowa Jadwiga.
[4] Format A6.
[5] Ks. Hieronim Powodowski – proboszcz kościoła mariackiego w Krakowie, który napisał „Agendę” dla całego Kościoła w Polsce.
[6] Procesja Bożego Ciała do 4 ołtarzy ma ok. 40 różnic z rytuałem rzymskim (bo przepisana z „Agendy” Powodowskiego), by zachować to, co cenne z polskiej tradycji religijnej.