Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 25 marca 2014

Miłosna emanacja



W języku katechezy występuje szereg obiegowych pojęć, zdań i konstrukcji modelowych, które stanowią próbę opisu rzeczywistości duchowej i transcendentnej, ogólnie przyjmowanej, choć nie do końca trafnej w ujęciu. Przykładowo: W Piśmie Świętym zostało napisane, że Jezus powiedział: Idę przygotować wam miejsce. Oczywiście nie chodzi tu o infantylny obraz nieba, w którym wszystko będzie przygotowane, urządzone, a jego „mieszkańcy” będą zażywać kwietystycznego błogostanu. W takim bowiem rysunku niebo jawi się jako coś nudnego, niemal konsumpcyjnego i sprzecznego z dynamiką Aktu Działającego. Tajemnica nieba nie pozwala przyjąć tego, co umysł (choć ograniczony w możliwościach poznania) rozważa jako nieporozumienie. Na pomoc w medytacji przychodzi wiara serca, które wyczuwa, że niebiańska transcendencja nie jest miejscem (w sensie ziemskich współrzędnych), lecz stanem duchowym.
Co oznaczają zaś słowa, że zmartwychwstały Chrystus siedzi po prawicy Ojca? To kolejna metafora, która próbuje oddać stan chwalebnego Chrystusa w niebie. Ów obraz słowny nie może jednak kierować myśli na wyobrażenie „bezruchu” (tylko dlatego, że powiedziano: siedzi). Metafora określa jednak wywyższenie Chrystusa – jako trwającego w Ojcu (stąd słowa: po prawicy Ojca). Jest to więc „miejsce” wyróżnione, a jednocześnie podkreślające współdziałanie Syna z Ojcem w jednym Akcie Działającym („tron Boży”). Skoro stan Chrystusa określa Jego chwałę, to można by rzec, że Syn Boży stanowi niejako „kierunkowskaz” („drogę”) do Boga, do jakiej zaproszony jest każdy człowiek, przechodzący te drogę osobiście i mogący brać przykład z Syna Człowieczego. Żyjąc zatem na wzór Jezusa Chrystusa, każdy z ludzi zmierza ku Ojcu w niebie. Siedzący po prawicy Ojca przypomina, że w każdej sprawie trzeba najpierw słuchać Najwyższego, a nie ludzi. I to nawet wówczas, gdy może się to okazać koniecznością okazania sprzeciwu wobec autorytetu ludzkiego. Pierwszy pozostaje niezmiennie Autorytet Boga-Ojca (bazując na dobrze ukształtowanym sumieniu człowieka, które potrafi odczytać Jego wolę ze stanu Prawdy).
Moc i waga słów Jezusa polegały na przekazie Prawdy, która dotykała istoty życia i była, jak na Jego czasy, słownie przekonująca. Dziś Jezus używałby z pewnością innych metafor i bardziej współczesnego języka. Obrazowanie mogłoby być inne, lecz przesłanie to samo.
Jeśli dziś słyszy się naukę Jezusa, która przemienia serce na lepsze, bardziej oddane drugiemu, to znaczy, że On wciąż działa jako Zmartwychwstały Chrystus zapraszając do refleksji i wypłynięcia na głębię. Pociąga mądrością i dobrem, wolnością i odwagą, a przede wszystkim miłością, która nadaje sens i wartość ludzkiemu życiu.
Przyjęcie nauki i miłości Chrystusa wiąże się z ofiarą i zawierzeniem. Pięknym na to określeniem jest oblubieńcze zjednoczenie z Jezusem - duchowe misterium serca. Dzisiaj zatem moc Jezusa polegał na emanacji Bogiem poprzez ludzkie serce, którym pragnie miłować drugiego człowieka.

poniedziałek, 24 marca 2014

Obiad



Występują:
Żona, Mąż, Zalewajka i Leniwe.

- Żono, dziś zjadłbym zalewajkę. Ona zawsze ci wychodzi.
Zalewajka wychodzi nie zamykając za sobą drzwi.
- Czy mogę prosić o obiad? Jestem już głodny.
Żona ze smutkiem:
- Niestety… Zalewajka wyszła...
Mąż wzburzony:
- Jak to? Gdzie wyszła?!
- …Nie pytałam…
- Dlaczego wyszła? Nie pozwoliłem jej. Ty zawsze masz jakąś wymówkę!
Po chwili uspakaja się:
- …No, dobrze. To zjem to, co jest.
- A co jest?
- Jak to? Zobacz w lodówce! Może być coś szybkiego.
Żona zagląda do lodówki:
- Nie ma nic szybkiego. Tylko… leniwe.
- Świetnie. Mogą być leniwe.              
- To z czym sobie je życzysz?
- Mogą być na słodko, z cukrem i bułką tartą.
- Dobrze. Przyjdź za 10 minut. Będą na stole.
Mąż przychodzi dokładnie po 10 minutach i pyta:
- Żono, a gdzie herbata?
- Nie mówiłeś, że chcesz się napić herbaty.
Mąż znów zdenerwowany:
- A czy ja o wszystkim muszę ci mówić?! Nie możesz się domyślić? Przecież muszę popić leniwe.
- Tak, masz rację. Przepraszam. Już gotuję wodę.
- Dziękuję. Od kiedy mieszkamy razem wciąż muszę ci o wszystkim przypominać.
Po chwili:
- A co ty na to, byś od jutra ty gotował?
- Nie rozśmieszaj mnie.
Mąż po zjedzeniu leniwych i wypiciu herbaty:
- Dziękuję. Zawsze robisz to cudownie. Jestem najedzony. To teraz ja pozmywam, a ty sobie odpocznij.


niedziela, 23 marca 2014

Do dziecka



Bardzo mi zależy na twoim szczęściu, dlatego muszę cię uświadomić jakie jest życie. Na początku wszystko wydaje się różowe. Potem już się takie nie wydaje, bo przychodzi brutalna rzeczywistość. W młodości nie myśli się o wielu poważnych sprawach. Mając lat 60, 70 człowiek nie wierzy, że życie tak szybko przeminęło. 
Chcąc nie chcąc nie mamy wpływu na to kim są nasi rodzice czy przodkowie. Dziedziczymy i piękne, i brzydkie cechy. Możesz mieć piękne loki po mamie, ale i platfusa po niej. Możesz mieć inteligencję po tacie, ale i skłonność do alergii po nim. Możesz być z jednej strony prymusem w szkole lub liderem w pracy, a z drugiej strony kimś o dwóch lewych rękach do prac domowych. Możesz mieć talent do gotowania, nie mając zdolności do nauki języków obcych. Możesz mieć szczupłą sylwetkę i przez wiele lat brak siwych włosów, a jednocześnie cierpieć z powodu hemoroidów i bólów kręgosłupa. Nie ma opcji idealnej. Nie ma cyborgów. Zawsze będzie w tobie coś fantastycznego, a obok tego będzie coś szwankowało. Najrozsądniej jest mieć dystans zarówno do jednego, jak i do drugiego. Na pewno nie ma co tłamsić na siłę czegoś, co jest wpisane w charakter. Granie kogoś kim się nie jest, wcześniej czy później wyjdzie. Lepiej panować nad sobą w sytuacji, kiedy znamy o sobie prawdę. 
Nie uchronię cię przed wszelkim złem tego świata. Wiem jednak, że masz potencjał i szansę, by dokonać czegoś wielkiego. Jeśli ci się nie uda, zawsze możesz przyjść, a ja cię nie odrzucę. Jeśli odniesiesz sukces, będzie to dla mnie wielka radość. Zawsze możesz na mnie liczyć.

sobota, 22 marca 2014

Obietnica


- Obiecujesz, że będziesz mnie zawsze kochał?     
- Przysięgam. Przysięgam na moją duszę. Oddam ci całego siebie. Oddam ci wszystko co mam.
- To znaczy co?
- Oddam ci całe serce.
- Ale ja mam swoje.
- To przecież przenośnia.
- Jak przenośnia, to po co mi ją chcesz dać?
- Nie chcę ci dać przenośni, tylko tak mówię.
- Jak to? Kłamiesz?
- Nie kłamię. Serce chcę ci dać w przenośni.
- Ale ja nie chcę ani serca, ani przenośni. Mam swoje serce! Już ci mówiłam.
- Dobrze, Basiu. To w takim razie z innej beczki…
- Z jakiej znowu beczki? Skąd ta beczka?
- Beczka? Z nikąd.
- Jak to beczka „z nikąd”? Z nicości? Niemożliwe.
- Ależ, Basiu, tak się po prostu mówi.
- Nie mówi się, że beczka jest z nicości.
- … Masz rację.
- To czemu tak powiedziałeś?
- By zacząć coś nowego.
- Co nowego?
- Nowy wątek.
- Jaki wątek?
- O tym co ci dam.
- W porządku. To jak ta sprawa wygląda?
- Zapiszę ci to wszystko, by nie było niedomówień.
- Dobrze. Już wyciągam kartkę i długopis. Proszę.
Podaje mu kartkę i długopis:
- Ja, Kacper Wielogórski, kochający Basię, obiecuję dać jej wszystko, co mam, z pełną miłością.
- I tak będziesz się ze mną kłócił. Zobaczysz. Na pewno.
- Być może, ale dobra kłótnia zbliża małżonków.