Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 25 maja 2014

Na drodze do prawdy



W życiu nie ma schematów. Nie można wszystkiego przewidzieć i dokładnie zaplanować. Życie to nie szwajcarski zegarek. Pełno w nim tzw. zwrotów akcji, niespodzianek i zaskoczeń. W opisie toczącej się historii używamy sformułowań: przypadek, zbieg okoliczności, ślepy los, „palec” Boży, Opatrzność, szczęście, ale i fatum. Gdy spotykamy kogoś w miejscu, które wydawałoby się niemożliwym, by tam tego kogoś właśnie spotkać, mówimy: Ale ten świat mały (w domyśle: Świat jest tak wielki, a jednocześnie na tyle mały, że nawet ciebie nie mógłbym/mogłabym w nim nie spotkać).
Spotkania i wydarzenia, których sens można odczytać dopiero po uświadomieniu sobie ich roli i znaczenia powodują, że człowiek wierzący dostrzega niezwykłe działanie Opatrzności Bożej. Przychodzi bowiem moment, w którym dzięki duchowemu światłu rozpoznajemy wielką miłość Boga i Jego łaskę w naszym życiu, kiedy spełniają się najskrytsze marzenia naszej duszy. W takim doświadczeniu dla człowieka Bóg jest bardzo blisko (choć, de facto, Jego „odległość” od nas nie zmienia się). Tę bliskość odczytujemy jako rozpoznanie Jego cudownie mądrego i pełnego miłości działania. Bóg zaskakuje, kiedy wyprzedza w swym Akcie działającym nasze modlitwy. Przykładowo, uświadamiamy sobie, że treść obecnej modlitwy wypełnia się przez spot wydarzeń, które Bóg rozpoczął o niebo wcześniej tak, że w czasie naszej prośby, która właśnie nadeszła, spełnia się to, o co prosimy. Wyjątkowym ojcem jest ten, który wie, co będzie i co jest pragnieniem serca jego dziecka.
Kiedy na świecie posługiwano się zasadą w Kodeksie Hammurabiego oko za oko, ząb za ząb wyobrażano sobie, że najwyższy Władca, za jakiego uważano Boga, postępuje równie matematycznie i automatycznie (czego reliktem jest bezwzględne w swym brzmieniu: Bóg za dobro wynagradza, a za zło karze). Czemu nie ma innej opcji? Czemu dziś się tego zdania nie niweluje, tylko nadal uczy się od małości dzieci przygotowujące się do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej tej „głównej prawdy wiary”? Ostatnio próbowano mnie przekonać  argumentacją (w odniesieniu do pytania o dogmat), że:
- To co się zmienia, to forma, a nie treść [dogmatu].
Tak więc słowa pozostają, lecz inaczej interpretuje się ich znaczenie. Dochodzi zatem nie tyle do weryfikacji, co reinterpretacji treści. Stąd współczesne sformułowanie kara Boża rozumie się w Kościele nie stricte jako zemstę ze strony Boga, ale poniesienie przez człowieka konsekwencji własnego wyboru. Słowa pozostają, ale zmienia się ich rozumienie. Kiedy jednak dziecko uczy się czegoś na pamięć i przyjmuje to dosłownie, to czy można to pozostawić bez komentarza? Przecież małe dzieci, które uczą się głównych prawd wiary nie mają na tyle wiedzy i rozeznania, by od razu przechodzić na wyższy poziom odbioru pewnych treści. Wydaje się więc, że trzeba im pomóc, by nie rodziły się w nich lęki i by nie utknęły w infantylizmie religijnym. One najczęściej bowiem przyjmują wszystko łatwowiernie, ufnie i dosłownie. Im szybciej jednak będzie im ukazane piękno Bożej miłości, tym goręcej do niej przylgną, ponieważ to właśnie tej miłości człowiek najbardziej pragnie.
O tym, jak w swoim życiu św. Paweł przeszedł drogę od rozumienia dosłownego do obrazowego spraw wiary, czytamy w jego Pierwszym Liście do Koryntian: Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. (1 Kor 13,11). W dalszej części poznanie niepełne i obarczone ograniczeniami porównał do zwierciadła: Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. (1 Kor 13,12).  

  

sobota, 24 maja 2014

Zakony w Polsce



W Polsce pełni swą misję 59 męskich instytutów życia konsekrowanego, reprezentujących wszystkie jego formy (a są to: instytuty oddane wyłącznie kontemplacji,  instytuty oddane dziełom apostolskim – tzw. czynne, instytuty świeckie, stowarzyszenia życia apostolskiego oraz stan pustelników poświęconych Bogu[1]).
55 z 59 męskich instytutów należy do Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich. Łącznie wszystkie te instytuty męskie w naszym kraju skupiają blisko 13 tysięcy osób. W liczbie tej jest ok. 7 tys. mężczyzn ze święceniami kapłańskimi i ok. 1500 braci zakonnych.[2] Za granicą i na misjach posługuje ok. 3100 osób z męskich instytutów życia konsekrowanego. Średnia wieku wynosi ok. 40 lat. Działalność tych wspólnot obejmuje 632 parafie, 85 sanktuaria, 37 domów rekolekcyjnych, formacyjnych, powołaniowych i domów pielgrzyma, itp. Z ich inspiracji aktywnych jest 66 różnych rodzajów ruchów, organizacji, stowarzyszeń, fundacji i innych instytucji skupiających świeckich. Dodatkowo są przez nich prowadzone świetlice, oratoria, ośrodki wychowawcze, szkoły (na każdym szczeblu), bursy, apteki, przychodnie, szpital, domy dziecka, placówki dla dorosłych niepełnosprawnych i ze schorzeniami układu nerwowego, placówki dla chorych dzieci, domy opieki dla ludzi starszych i chronicznie chorych, placówki dla uzależnionych, narkomanów, chorych na AIDS i alkoholików. Ponadto pomagają ubogim w schroniskach i przytuliskach oraz wydają posiłki w kuchniach dla ubogich. Prowadzą również wydawnictwa książkowe, hurtownie i księgarnie, rozgłośnie radiowe oraz stację telewizyjną. Wśród najpopularniejszych instytutów męskich, do których trafiają mężczyźni chcąc służyć Bogu i ludziom są następujące (według liczebności w Polsce): franciszkanie, salezjanie, franciszkanie konwentualni, jezuici, kapucyni, pallotyni, werbiści, oblaci, chrystusowcy, salwatorianie i redemptoryści.[3]
Jeśli chodzi o żeńskie instytuty życia konsekrowanego, to jest ich 129. Do Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych należą 94 instytuty czynne, w tym 14 bezhabitowych. Konferencja Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych w Polsce skupia 14 zakonów klauzurowych. Specyficzną formą życia konsekrowanego jest również stan dziewic i wdów poświęconych Bogu. Liczba polskich sióstr zakonnych wynosi 26 tys. Na misjach pracuje ok. 1400 kobiet poświęconych Bogu. Średnia wieku sióstr wynosi 47 lat.[4]
Żeńskie instytuty życia konsekrowanego prowadzą na terenie naszego kraju: domy rekolekcyjne, formacyjne, powołaniowe, domy pielgrzyma, itd.; żłobki, przedszkola, ochronki, świetlice, oratoria, szkoły (na wszystkich szczeblach), bursy, domy samotnej matki, domy dziecka, wychowawcze, domy opieki, placówki dla dorosłych - umysłowo chorych i ze schorzeniami układu nerwowego, analogiczne placówki dla dzieci, domy opieki dla starszych i chronicznie chorych, placówki dla chorych onkologicznie, hospicja. Ponadto służą w schroniskach, przytuliskach, wydają posiłki w kuchniach dla ubogich. Podobnie jak mężczyźni konsekrowani, prowadzą także wydawnictwa, księgarnie. Z ich inicjatywy działają różnego rodzaju ruchy, organizacje, stowarzyszenia, fundacje i inne podmioty skupiające świeckich w działalności Kościoła.
Habity sióstr są przeważnie koloru czarnego, białego, brązowego, ale także granatowego i szarego. Strojem wyróżniają się m.in. siostry od wieczystej adoracji, które noszą różowy habit oraz biały szkaplerz i welon. Również redemptorystki, których strój to habit w kolorze ciemnej czerwieni i czarny welon.
Do najpopularniejszych instytutów żeńskich należą (według liczby powołań): elżbietanki, szarytki, służebniczki  starowiejskie, felicjanki, nazaretanki, urszulanki szare, siostry rodziny Maryi, służki, serafitki, służebniczki śląskie, albertynki, służebniczki dębickie i salezjanki[5].



[1] Bogumił Łoziński, Leksykon zakonów w Polsce. Informator o życiu konsekrowanym, Katolicka Agencja informacyjna, Warszawa 1998, s. 14−15.
[2] Tamże, s. 21.
[3] Tamże, s. 127−128.
[4] Tamże, s. 129.
[5] Tamże, s. 359−362.

niedziela, 18 maja 2014

Jaki jest Twój dom? - cz.3.



Aż przyjdzie dziecko. Jeszcze nie będziesz wiedziała, czy to naprawdę. Jeszcze nie będziesz wiedział naprawdę, czy ona już poczęła Twoje dziecko.
Razu pewnego Hitchcocka pytano: „Jaka jest recepta na dobry film kryminalny?” (Hitchcocka – klasyka kryminalnego filmu, świętej pamięci). I wtedy on powiedział:
- Film kryminalny musi zaczynać się trzęsieniem ziemi.
- Trzęsieniem ziemi? Chyba kończyć?
- Nie, ma się zaczynać trzęsieniem ziemi.
- Po trzęsieniu ziemi nie ma już nic większego!
- Ma się zaczynać trzęsieniem ziemi, a potem napięcie ma wzrastać.
Małżeństwo zaczyna się ślubem, a potem napięcie ma wzrastać. Wzrastać! Dbaj o to, by wzrastało. A takim elementem w tym wulkanie miłości małżeńskiej, takim gejzerem nowym – jest dziecko.  Jak będziesz je miała w swoim łonie, wiedz o tym, że ono z Tobą żyje. Tobą żyje! Ty żyjesz jego życiem, ono żyje Twoim życiem. Żyjecie razem! Jak mówisz prawdę, to ono też mówi prawdę. Jak kłamiesz, to ono też kłamie. Jak mówisz pięknie, to ono też mówi pięknie. Ty klniesz, to ono też klnie! Jest zazdrosne, jest wściekłe, jest niechętne, jest nienawistne – takie, jak Ty! Nie ma cudów. To jest jedno życie, jeszcze wciąż jedno życie. Ty karmisz je swoją krwią, oddechem, Twoją psychiką, Twoim całym życiem. Każdy kaszel, każdy płacz, wszystko, co się z nim dzieje przejmuje Cię do głębi. Każde niespanie, każdy niepokój, każdy uśmiech, każde rozpoznanie Cię, zareagowanie na wezwanie, każde przytomne spojrzenie – to jest szczęście Twoje. Kto nie był matką, nie może sobie tego wyobrazić. Najwyżej wtedy, kiedy obserwujesz taką matkę nachyloną nad swoim dzieckiem jak z nim rozmawia. To czasem Ci się zdaje, że Ty śnisz, że ktoś potrafi tak oddać się całkowicie drugiemu człowiekowi jak matka dziecku, jak ojciec dziecku. Przedtem nie podejrzewałaś, że ją stać na to, nie przyszłoby Ci do głowy, że on będzie zdolny do takiego poświęcenia.
Nowy gejzer miłości, który nazywa się dziecko. Pierwsze kroczki, tylko że te kroczki zaczną prowadzić i poza próg, i na korytarz, i do sąsiadów, i po schodach na razie pupą zjeżdżając, a potem już na nóżkach, i na pole, i do ludzi. Coraz bardziej, coraz częściej czuć będziesz, że wymyka Ci się z Twojego łona, z Twoich ramion, z Twojego posiadania go, że jest samodzielnym człowiekiem i ma swoje zdanie na rozmaite tematy, i swoje decyzje, które go kierują w ten wielki świat. I będziesz coraz bardziej rozumiała, że wychowywać, to mu pomagać stawać się człowiekiem, a nie trzymać go dla siebie (że to tylko małpia miłość), że Ty możesz stworzyć z niego człowieka, albo niedojdę, karła, przez Twoją zaborczą miłość. A więc musisz mu pozwalać wchodzić w ten świat. Tylko, gdy będzie wracał z tego świata z podbitym okiem, albo z podbitym sercem, żeby wiedział, że ma tę matkę, że ma tego ojca, gdzie może się wyżalić, wypłakać, naopowiadać, nabrać sił, nabrać miłości na dalsze zmaganie się z życiem. Nabierać miłości w domu we wszystkich sprawach, łącznie z zawodem, gdzie usłyszy:
- Nie wybieraj takiego zawodu, gdzie dobrze zarobisz, tylko wybierz taki zawód, który chcesz pełnić. A pracę znajdziesz, bo wszystko potrzebne jest ludziom.
I bądź przygotowany, bądź przygotowana na to, że dojdzie do buntów, że to dziecko Ci zarzuci, żeś staromodny, żeś staromodna, żeś zacofana, że nie tak, żeś nie postępowa, że dziecko teraz trzeba inaczej wychowywać niż Ty wychowujesz jego, czy ją. Usłyszysz swoje słowa w jego ustach jako zarzut przeciwko Tobie.. Znajdziesz swoje myśli, swoje tęsknoty, swoje plany w jego ustach jako zarzut przeciwko Tobie. Ze zdziwieniem, z żalem, boleścią, z cierpieniem, aż się może zdarzyć, że Ci przyprowadzi Twoja córka chłopca i powie, że to jest jej chłopiec. Chociaż Ci się nie będzie podobał wcale. Może Ci przyprowadzić Twój syn dziewczynę i powiedzieć, że: „to jest moja dziewczyna”, chociaż Ci się nie będzie podobała wcale. I to będziesz próbował omówić, przedyskutować, wszystkie „za” i wszystkie „kontra” wiedząc, że ostateczna decyzja należy do niego, do tego dziecka Twojego. I może się zdarzyć, że Cię na ślub nie zaprosi! I może się zdarzyć, że Ci tylko powie:
- Pamiętaj, jak ja urodzę dziecko, to tobie od tego mojego dziecka wara! Ja będę je wychowywała!
Żebyś miała na tyle mądrości, żebyś miał na tyle roztropności, cierpliwości, żeby to przyjąć. Bądź spokojny, bądź spokojna. Przyjdą i poproszą. Tylko Tobie będzie coraz bardziej smutno, żeś taki dom szeroki przygotowała, żeś taki wielki dom zbudował dla Was dwojga i dla wszystkich dzieci. I naraz okaże się, że ten dom zrobił się pusty. Dzieci poszły w świat, pozakładały swoje domy. A wyście w dwójkę znowu zostali z powrotem.
Moja znajoma była przy śmierci swojej matki w szpitalu, bo ciężkie choroby tę starszą panią opętały. I w którymś momencie zobaczyła, że mama szarpie się, chce wyrzucić i wyrwać z żył wetknięte igły z kroplówek. Nachyliła się i mówi:
- Mamo, to musi być, bo to Cię odżywia.
I nagle spostrzegła, że mama coś mówi do niej. Nachyliła się i dosłyszała:
- Do domu. Ja chcę do domu.
Masz prawo umierać w domu. Budowałeś ten dom całe życie. Masz prawo umierać w domu. To jest ostatni egzamin, jaki zdajesz przy matce, czy przy ojcu umierającym. Zdajesz ostatni egzamin przed nauczycielem, który się nazywa Miłość. Żebyś ten egzamin zdał, żebyś tego egzaminu nie przeoczyła, bo sobie potem tego nie przebaczysz. Amen.
ks. Mieczysław Maliński

sobota, 17 maja 2014

Jaki jest Twój dom? - cz.2.



Aż wreszcie przyjdzie dzień, kiedy już na wszystkie strony przebadaliście siebie nawzajem i siebie osobiście, i będzie ślub. W tiulach czy na gładko, nowocześnie, z trenem, który niosą dzieci, albo na krótko, do kolan, w kapeluszu – już całkiem modnie, albo z wiankiem na głowie – po staromodnemu. Ale zawsze z kwiatami w ręce. W smokingu i w lakierkach, z muchą pod szyję, albo po prostu w ciemnym garniturze i zwyczajnym krawacie, ale zawsze przystojny i zdenerwowany, biały z przejęcia. Przychodzicie do kościoła, który pełen Twoich przyjaciół, znajomych ludzi, którzy chcą uczestniczyć w Waszym święcie. Bo to będzie publiczne wyznanie. Boś Ty nie tylko osoba, Tyś nie tylko indywiduum, Tyś stworzenie społeczne, Ty budujesz społeczeństwo, społeczeństwo buduje Ciebie. Wobec tego takie akty będą zawierane publicznie. Nie ma tajemnic. I Ty wyznajesz publicznie, że: „Ślubuję miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg i wszyscy święci.”
Dawniej lubiłem bardzo dawać śluby. Cieszył mnie widok młodej pary, świadków, gości. Na chórze śpiewał ktoś Ave Maria, na skrzypcach grał ktoś. Cieszyłem się razem z nimi ich cieszeniem się.  Teraz lubię świętować 5-lecia, 10-lecia, 15-lecia, 25-lecia, 50-lecia najbardziej, bom się sparzył. Bo zbyt często przychodzili do mnie ci młodzi ludzie: panna młoda już taka nieelegancka jak przy ślubie, a na pewno nie taka szczęśliwa, jak wtedy, ale wprost przeciwnie:
- Proszę księdza, ja się pomyliłam.
Z płaczem, albo bez płaczu. Z roztarganą czupryną, albo nawet uczesaną.
- Ja kogo innego wzięłam za mąż. Przekonałam się dopiero jak to wygląda naprawdę, jak to jest teraz.
Przychodzi do mnie ten pan młody, ale już nie taki elegancki, jak wtedy, stwierdzając że:
- Głupia jak gęś, myśli tylko o pieniądzach, a ja mam być maszyną do robienia pieniędzy. Ogląda się za innymi chłopami i nic mnie z nią nie wiąże. Co to jest? Niech ksiądz powie, bo ksiądz myślał, bo ksiądz się spotyka z tym. Co to jest?
- Albo nie było miłości, a pokochali kawałek ciała, albo dlatego, że teściowa przystojna, albo dlatego, że teściowa bogata, albo dlatego, że on wykształcony, albo dobrze usytuowany, albo że gotowe mieszkanie – nawet i takie prozaiczne argumenty mogą wchodzić w rachubę. Albo miłość się skończyła.
- Jak to miłość się skończyła? Przecież miłość jest wieczna.
- Tak, miłość jest wieczna. Tylko weź pod uwagę, że miłość, to nie jest czek, albo pakiet pieniędzy, który możesz wsadzić w kieszeń. Miłość to dar, ale i zadanie. To jest danie, ale i zadanie. Trzeba się troszczyć o swoją różę – mówił lis Małemu Księciu. Trzeba się troszczyć o swoją różę, chociaż taka czasem aż śmieszna, pretensjonalna niekiedy. Trzeba się troszczyć o swoją różę. Ochronić przed ostrym światłem słońca, ogrodzić przed szkodnikami, by nie obgryzły, albo nie zagryzły. Okopać, podlewać. Trzeba się troszczyć o swoją różę. Mówisz codziennie, że kochasz? Mówisz mu codziennie, że kochasz? Mówisz jej codziennie, że kochasz?
- Co mam mówić? Przecież ślub my brali. To wtedy powiedziałem. Chyba wystarczy na całe życie raz. Jak się powie słowo, to słowo.
- Stary, do kogo ta mowa? Nie jesteśmy aniołami. Jakbyś był aniołem, to mógłbyś raz powiedzieć (albo kompjuterem). Ale jak jesteś człowiekiem, to trzeba mówić ciągle. A przytulisz codziennie? A pogłaszczesz codziennie?
- Eee, ja do takich rzeczy to się nie nadaję. Nie umiałbym.
- Naucz się.
Trzeba dbać o swoją różę. Trzeba dbać o swoją miłość:
A na śniadanie zrobię ci najlepszą jajecznicę na świecie.
Przyniosę ci świeżutkie bułki ze sklepu.
Masełko będzie prawie prosto od krowy.
A ja przy okazji widziałem już taką spinkę do włosów. Będzie ci w niej na pewno bardzo ładnie.
Trzeba dbać o swoją różę.
cdn.