Łączna liczba wyświetleń

sobota, 25 października 2014

By pozostać wciąż w zachwycie



Nie dla mnie ciemności
Gdy wybieram radość
Przekreślam cierpienie
Na białej kartce nowy rozdział
Rozpiął swój namiot

Gdy słońce uśmiecha się żarliwie
Osłania słomiany kapelusz
Z wodą prosto ze źródełka
A gdy wieczór, ciepło
W ciut za dużej koszuli

Poznaję miejsca na ziemi
Pełne czaru, zmiennych ścieżyn
Z nieustannym zaproszeniem
By pozostać wciąż w zachwycie
Piękna boskiego serca

czwartek, 23 października 2014

Najwyższa zdolność



Jezusowi przypisuje się słowa z Ewangelii według św. Jana: Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego (J 15,15).  
Myślę, że owa jedność w przyjaźni z Chrystusem jest możliwa poprzez dowód miłowania bliźniego w ziemskim życiu. Wierne oddanie w miłości siebie samego drugiemu człowiekowi lub ludziom, których On stawia na drodze naszego codziennego życia, to znak miłowania Boga.
Bardzo ciekawie o przyjaźni i miłości napisał prof. T. Kotarbiński: Miłość - to dwie dusze w jednym ciele, przyjaźń - to jedna dusza w dwóch ciałach. A gdy miłość łączy się z przyjaźnią, powstaje wówczas jedność podwójna i zupełna.[1].  
Rozum pozwala na podjęcie decyzji o miłowaniu. Obdarowanie człowieka rozumem i duszą uzdolniło go do bycia podobnym do miłującego Boga. Im bardziej człowiek miłuje, tym jest bliższy Bogu. Pełne zjednoczenie z Bogiem objawia się poprzez miłowanie pomimo ludzkiej słabości wpisanej w jestestwo stworzenia. „Przekraczanie siebie”, to miłowanie mimo wcześniejszych błędów, potknięć, pomyłek i niewiedzy. Człowiek jako jedyna istota na ziemi zdaje sobie sprawę ze swych możliwości. Miłość jest najwyższą ludzką zdolnością, która pozwala na rozwój ku nieskończoności.
Jedność między ludźmi jest możliwa przez wspólne dążenia. W jedności Kościoła wspólnotę tę stanowi realizowanie dobrego planu i zamiarów. Dążenie ku spełnieniu to naśladowanie Chrystusa w miłości.
Pragnienie miłowania jest zapisane w każdym ludzkim sercu. Człowiek to osoba, która posiada dar miłowania.
Nawet człowiek niepełnosprawny umysłowo może kochać i często domaga się dla siebie tej miłości. Również przez czasowe symulowanie jakiejś dolegliwości…, pragnąc przytulenia, czułości, zainteresowania, troski i pomocy. De facto takie przypadki nie są rzadkością, kiedy osoba niepełnosprawna, biedna lub niezaradna dopuszcza się zachowania, mającego na celu skłonić inne osoby do okazania jej miłości.
Człowiek miłujący jest szczęśliwy, choć obok pozytywnego doznania i stanu cierpienie jest równie blisko. Nastanie udręki staje się dotkliwe, gdy coś pójdzie nie tak, jak tego pragniemy. Człowiek cierpi, kiedy strumień miłość napotyka na przeszkodę.
Bóg miłuje dynamicznie: stale i niezmiennie, bez względu na stan ludzkiego ducha. Osoba przeniknięta bez reszty Bogiem promieniuje Jego miłością w każdym czasie na wzór Chrystusa, stając się niejako Jego obrazem.
Człowiek nadziei patrzy do przodu, w „stronę” miłującego Ojca, który każdego dnia czeka na jego odpowiedź o życie. Ufający Panu powierza się Jego Opatrzności realizując zadania i cele, które niesie mu codzienność. Ojciec wciąż trzyma ku człowiekowi swe „wyciągnięte ramiona” oddania w umiłowaniu, do końca wspierając go w dążeniu ku spełnieniu.
W miłowaniu tkwi sedno życia, które nadaje istnieniu głęboki sens. Jezus doświadczał na co dzień wsparcia i inspiracji od Ojca, dzieląc się swym świadectwem wiary w słowach o wodzie żywej: Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu (J 4,13−14). Każdy, podobnie jak to było u Chrystusa, może być posłany, by podać kubek wody potrzebującemu. Doświadczając pomocy bliźnich człowiek doznaje miłości Boga.



[1] Tadeusz Kotarbiński, Medytacje o życiu godziwym, s. 66.

wtorek, 21 października 2014

Muzyka w Kościele



W filmie „Karate Kid IV” mistrz karate pan Miyagi dawał swej uczennicy Julie różne wskazówki, m.in. tę: Nie ufaj duchowemu przywódcy, który nie umie tańczyć. Przykładem władcy, który nie wstydził się tańczyć, jest król Dawid, który radował się całym sobą na cześć Pana przed Jego Arką Przymierza: Dawid, jak i cały dom Izraela tańczyli przed Panem z całej siły przy dźwiękach pieśni i gry na cytrach, harfach, bębnach, grzechotkach i cymbałach (2 Sm 6,5). Św. Franciszek Salezy miał powiedzieć słynną sentencję, często powtarzaną w Kościele dla dodania odwagi w użyciu głosu wokalnego w świątyni: Kto śpiewa, ten dwa razy się modli. Zachęta obejmuje wszystkich wiernych do aktywnego uczestnictwa w śpiewie liturgicznym, na chwałę Boga. Już znany aktor Jerzy Stuhr bez pardonu zaintonował z dystansem dla samego siebie melodię ze słowami: Śpiewać każdy może czasem lepiej lub czasem gorzej, ale nie o to chodzi jak co komu wychodzi. Jeden bowiem czyni to poprawnie, drugi trochę słabiej. W modlitwie nie chodzi bowiem o intonację, tembr czy barwę głosu. Istotna jest wewnętrzna muzyka duszy i serca. Tam niejako stroi się struny głosu modlącego się, które dzięki swej szczerości (= czystości) stają się autentyczną relacją („miłą” dla Boga). Moim zdaniem bolesny fałsz w muzyce liturgicznej jest przede wszystkim wtedy, gdy ktoś zapomni o aktywności serca w modlitwie, gdy omija w melodii duszy swego Pana.
Ponadto jest jeszcze jedna paradoksalna rzecz: przed Bogiem można milczeć, mówić czy też śpiewać (i w ten sposób modlić się) nawet… bez głosu, bez słów i bez instrumentów − w duszy. Tam bowiem znajduje się sanktuarium, w którym mieszka Bóg − Adresat muzyki ludzkiego serca. Modlitwa serca Boga i serca człowieka w ich obopólnym dialogu kontemplacji jest najgłębszym misterium (pasją). Na ów koncert dwóch serc wstęp ma każda dusza, która otwiera się na muzykę Bożej transcendencji. 
Osobną kwestią jest, jaka winna być właściwa oprawa muzyczna spotkań modlitewnych czy też Eucharystii. Jaki powinna mieć charakter i nastrój: czy stonowany i wyważony, czy też entuzjastyczny i pełen euforii. A może jedno i drugie w zależności od okoliczności? Moim zdaniem muzyka na chwałę Boga i na Jego cześć zawsze winna być obecna w Kościele jako forma uwielbienia i oddania czci Stwórcy, który nam ją ofiarował i zaprosił do bycia jej współtwórcami.

sobota, 18 października 2014

Zasadnicze pytanie



Kiedy zaczyna się życie? – ktoś zapyta. I padają różne odpowiedzi:
- Życie zaczyna się po czterdziestce.
- Życie zaczyna się z chwilą urodzin.
- Życie zaczyna się od pierwszej świadomej decyzji.
- Życie zaczyna się od momentu zaistnienia zygoty.
- Życie zaczyna się w chwili nawrócenia.
- Życie zaczęło się kiedy zobaczyłem sens swojego działania.  
- Życie zaczęło się gdy doświadczyłem cierpienia i trudu.
- Życie zaczęło się kiedy zacząłem kochać.

No, dobrze. W każdej odpowiedzi dostrzegam ziarno prawdy. A co wtedy, jeśli nic nie czujemy, prócz pustki życia. Niekiedy człowiek wypełnia tę pustkę pracą, religią, sztuką, być może seksem czy też innymi formami zaangażowania lub uzależnienia. I mimo tych wszystkich zabiegów nadal nie odczuwa głębi, pełni i radości życia. Cierpi. I to cierpienie staje się jego nieustannym towarzyszem, od którego nie może się uwolnić.  
Jak prawdziwie zmartwychwstać, ożywić własne życie, by poczuć sens swego istnienia? W wielu przypadkach wskazuje się miłość jako rozwiązanie. Ale… Można kochać i nadal odczuwać pustkę! Jak to jest możliwe? Kochając z obowiązku i bez zaangażowania serca. Kochając z automatu. Czy więc taka miłość jest w ogóle miłością?
Miłości nie można nazwać, ująć w definicję czy zamknąć w ramkę. Ale miłość można doświadczyć. To stan zaliczany do rzeczywistości transcendentnej. Dzięki istnieniu duszy ludzkiej człowiek może doświadczyć miłości. Zasadniczym pytaniem jest tu jednak kwestia: dlaczego miłujemy? lub też: jaki i dlaczego jest sens w miłowaniu?
W najgłębszym sanktuarium duszy ludzkiej, Bóg kocha człowieka w sposób mistyczny i niewypowiedzialny. Nie można bowiem tego opisać, a jedynie doświadczyć. Wierząc w Boga i Jego miłość, człowiek może odczuwać Jego stałą obecność, opiekę i czułość. Bóg pozostawia ślady swej obecności i miłości w ludzkim życiu. Można rozpoznać Jego przejście poprzez ślady pozostawionej łaski. Ten, kto doświadczy Bożej miłości nie może pozostać nieporuszony od środka. Miłość Boga do człowieka może wywołać w nim łzy szczęścia.
Życie i wolność są największym darem Boga dla człowieka. Jeśli człowiek odnajdzie sens swego istnienia w miłowaniu i usłyszy pytanie: po co miłujesz?, być może odpowie: Miłuję, bo tak umiłował mnie Ojciec, który jest moim największym Autorytetem. Chcę naśladować Go w tej miłości, by dać Mu swą odpowiedź na Jego miłość.
Miłując bliźniego można najdoskonalej umiłować Boga. Tak uczynił Jezus ukazując, że oddanie drugiemu aż po ostatnie tchnienie jest szczytem miłości.


piątek, 3 października 2014

Fryderyk Chopin (cz.3.)




Kompozytor zmarł w wieku 39 lat w Paryżu (dokładnie 17.10.1849 r.). Niektórzy przyjmują hipotezę, iż najbardziej prawdopodobną przyczyną jego śmierci była mukowiscydoza (czyli wrodzone upośledzenie przemiany materii). Wcześniej utrzymywano, że Chopin zmarł na gruźlicę. Mukowiscydoza zostaje jednak odrzucona przez Antona Neumayra w odniesieniu do polskiego pianisty. Pisze on, że to schorzenie polega na nieprawidłowym funkcjonowaniu gruczołów zewnętrznego wydzielania i wydalniczych, w gruczołach śluzowych trzustki i dróg oddechowych wytwarza się nadmiernie gęsty i lepki śluz, co prowadzi do zatykania dróg oddechowych, jelit i innych przewodów, a w konsekwencji do stanu zapalnego i naciekania trzustki i płuc. Postępująca blokada przewodów odprowadzających gruczołów oraz rozgałęzień oskrzeli wywołuje w nich ponadto pęcherzykowate rozdęcia, tak zwane pęcherzykowe zwłóknienia. Z uwagi na brak jakichkolwiek doniesień nie tylko o wystąpieniu tej dziedzicznej choroby w rodzinie Chopina, lecz również o nieodłącznych w takich przypadkach zakłóceniach w funkcjonowaniu trzustki u chorego, co musiałoby się odbić bardzo negatywnie na procesie trawienia, hipoteza ta wydaje się nieprawdopodobna. Poza tym ów zespół objawów w zaawansowanym stadium prowadził w okresie, gdy jeszcze nie stosowano antybiotyków, do zgonu w wieku wczesnodziecięcym. Jeszcze w 1950 roku na pięciu pacjentów czterech umierało w wieku dziecięcym. Jedynie w łagodnych przypadkach chorzy dożywali wieku dorosłego. W przypadku Chopina, który cierpiał na wieloletnie nawroty wysokiej gorączki i krwawienia, trudno byłoby mówić o łagodnym przebiegu choroby.[1]
Pogrzeb Chopina odbył się 30 października 1849 r. w Paryżu. Szczątki artysty zostały pochowane na cmentarzu Père Lachaise. Zgodnie z wolą zmarłego na uroczystości żałobnej wykonano Requiem  W. A. Mozarta. Siostra kompozytora – Ludwika, przywiozła do Polski serce Chopina. Zostało ono wmurowane w filar kościoła pw. Św. Krzyża w Warszawie i spoczywa tam do dziś.

Fryderyk Chopin jest uważany za jednego z najważniejszych kompozytorów romantycznych, a także za jednego z najważniejszych polskich kompozytorów w historii. W jednej z recenzji (z 3.03.1832 r.) krytyk Franciszek Fétis pisał o kompozytorze: W jego melodiach jest dusza, w figuracjach fantazja, a we wszystkim oryginalność.[2] Zaś inny François Stoepel wyraził się, iż Polski kompozytor, to jeden z nielicznych geniuszów, którzy dążą odważnie i z siłą do swojego celu, nie zważając, czego żąda tłum, i co jest modą.[3]
Choć namawiano Chopina do skomponowania opery, nigdy do tego nie doszło, a sam kompozytor przyznawał, że jego powołaniem jest muzyka fortepianowa: Ja fortepian najlepiej czuję i śmieję się z tym, co uważają, że się zdurniłem, odrzucając wyższe widoki, a tylko na fortepian pisząc. Ale to mój grunt, na którym najmocniej stoję.[4] Uważał bowiem, że lepiej robić mało, ale dobrze (…), niż się wszystkiego chwytać, a źle wykonać[5]. Nie było to jednak równoznaczne z łatwością tworzenia, o czym przyznał w liście do Delfiny Potockiej: Nad każdym dziełem diabelnie się dręczę (…), a łatwości tworzenia, gdy jej nie mam, to nie dasz i nie nauczysz. Z tworzeniem to tak, jak z rodzeniem u was – jedna się śmiertelnie namęczy, a druga dziecko jak pestkę wyplunie. Ja rodzę bardzo ciężko. Niby w głowie mam pomysł piękny i gotowy, a gdy napiszę, to widzę, żem dużo w nim dziur porobił. I to nie tak, i tamto inaczej na papierze się wydaje, aż rozpacz bierze. (…) Ja nigdy od razu niczego wykończyć nie umiem. (…) Zanim ostatecznie wykończę, czeka mnie straszna mitręga i turbacja, dużo łez i nocy bezsennych.[6]
Fryderyk komponował głównie: mazurki, polonezy, preludia, etiudy nokturny i walce, ale także sonaty, scherza, ballady, impromptu, dwa koncerty fortepianowe, wariacje i inne. Wszystko, co stworzył wynikało z jego niezwykłego wnętrza, jak napisał autor biografii kompozytora – Kazimierz Wierzyński: Muzyka wysublimowała się w nim w doskonałość nie skażoną przez zło życia i pustkę świata[7].
Za życia uważano Chopina za poetę fortepianu: Jego gra jest elegancka, swobodna, pełna wdzięku, efektowna i czysta.[8] Feliks Mendelssohn tak zanotował swe osobiste wrażenia o pianistyce Fryderyka: Jest coś całkowicie oryginalnego w jego grze i jednocześnie jest w niej tyle mistrzostwa, że można go nazwać wirtuozem doskonałym[9], zaś Robert Schumann zauważył: Gra on zupełnie tak, jak komponuje, to znaczy w jedyny sposób[10].
Od 1927 w Warszawie odbywa się Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina. To najstarszy na świecie monograficzny konkurs muzyczny, którego twórcą jest Jerzy Żurawlew. Po II wojnie światowej, w latach 1949–2005 konkurs był organizowany przez Towarzystwo im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Obecnie jego organizatorem jest Narodowy Instytut Fryderyka Chopina.[11]


[1] Anton Neumayr, Muzyka i cierpienie, Wyd. Felberg SJA, Warszawa 2002, s. 376.
[2] Kazimierz Wierzyński, Życie Chopina, Wyd. Literackie, Kraków 1978, s. 158.
[3] J.w., s. 179.
[4] J.w., s. 173.
[5] J.w., s. 186.
[6] J.w., s. 177−178.
[7] J.w., s. 221.
[8] Franciszek Fétis, Revue Musicale, 3.03.1832 [za:] K. Wierzyński, Życie Chopina…, s. 159.
[9] Kazimierz Wierzyński, Życie Chopina, Wyd. Literackie, Kraków 1978, s. 197.
[10] J.w.
[11] http://pl.wikipedia.org/wiki/Fryderyk_Chopin