Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 12 lutego 2015

Duchowy ciężar



Większe cierpienie niż drewno krzyża, uciemiężenie duchowe. Krzyż fizycznych dolegliwości nie może równać się z tym, co wewnętrznie ugniata człowieka. Skupienie na swoich słabościach karuzelą egoizmu i pogłębieniem udręczenia.
Cierpienie zawsze do kogoś przynależy. Jeśli jest moim udziałem, należy do mnie i ja nim dysponuję. Mam zatem moc uczynić z nim to, co chcę. Mogę mu się przyjrzeć i w nieskończoność analizować to, co przeciw mnie występuje albo mnie usprawiedliwia. Mogę też je wykorzystać na materiał modlitwy za drugą osobę. Cierpienie pochłania mnóstwo energii, która nie powinna być wysyłana bezwartościowo w eter. Choć cierpienie jest złem, którego nie można uniknąć, to jednak można je spożytkować do dobrych celów. Zło można zamienić na desant dobra.
Nie można uciec od belki krzyża istnienia. Ten, kto ją wybierze i do niej konsekwentnie zmierza, nie jest zaskakiwany ciosami życia i przeciwnościami dnia codziennego. Osoba przyjmująca cierpienie za nieodłączny element egzystencji, nie żyje złudzeniami o błogim szczęściu na ziemi. Jej tarczą nie jest barykada marzeń czy westchnień za utraconym rajem, lecz ukierunkowane dążenie do pełni realizacji wytyczonych sobie zadań – konkretnych, odpowiedzialnych i wymagających odwagi. Nie ma innej drogi do spełnienia. Zamykanie oczu na faktyczność cierpienia w życiu nie może zakończyć się inaczej, jak bolesnym rozczarowaniem i rozgoryczeniem, buntem, pretensjami i problemami różnego rodzaju.
Jezus wiedział, że będzie ukrzyżowany i nie zmieniał scenariusza własnych przewidywań. Zmierzał konsekwentnie ku wyznaczonemu celowi. Golgota nie była na pierwszym planie, choć obecne w życiu Jezusa cierpienie przywoływało myśli ku śmierci za wyznawaną wiarę w Miłującego Boga. Jezus zakochał się w Ojcu do tego stopnia, że był gotowy na Krzyż. Miłość zawsze wiąże się z cierpieniem. Nie ma miłości bez krzyża. Cierpienie towarzyszyło Jezusowi do końca. Kryzys w Ogrójcu był dowodem Jego duchowych zmagań w tym temacie. Był wyczuwalny i widzialny na Jego zakrwawionych skroniach. Modlitwa Jezusa nie była łatwa w godzinie próby. Strach oczekiwania paraliżował. Walka duchowa osiągnęła swój kulminacyjny moment. W Ogrójcu Jezus podjął ostateczną decyzję, że wybiera hańbę krzyżowej śmierci. Jego dojrzałość wynikała z odkrytej Prawdy o ludzkiej tęsknocie za Wybawicielem. Jezus poprzez przyjęte cierpienie miłował każdego człowieka w sposób najdoskonalszy.
Miłość jest wynikiem duchowej decyzji na to, by mimo cierpienia okazywać innym życzliwość i dobro. Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, będzie okazja by pokazać swoją wielkość przebaczenia i brak odwetu. Ten, kto naśladuje Chrystusa nie poda głodnemu kamienia, lecz chleb. Nie nakarmi bliźniego skorpionem, lecz rybą. Nie poda spragnionemu butelki z benzyną, lecz kubek z wodą. Człowiekowi bez płaszcza zapewni nakrycie, choćby miał dać swoje, jedyne. Pobitego na ulicy opatrzy i zapewni mu pomoc.
Cierpienie ma zdolności do transformacji w energię miłości. Dlatego też wzdychający do Pana z krzyża własnych grzechów zostanie miłosiernie przyjęty na łono Abrahama.