Większe
cierpienie niż drewno krzyża, uciemiężenie duchowe. Krzyż fizycznych
dolegliwości nie może równać się z tym, co wewnętrznie ugniata człowieka.
Skupienie na swoich słabościach karuzelą egoizmu i pogłębieniem udręczenia.
Cierpienie
zawsze do kogoś przynależy. Jeśli jest moim udziałem, należy do mnie i ja nim
dysponuję. Mam zatem moc uczynić z nim to, co chcę. Mogę mu się przyjrzeć i w
nieskończoność analizować to, co przeciw mnie występuje albo mnie usprawiedliwia.
Mogę też je wykorzystać na materiał modlitwy za drugą osobę. Cierpienie
pochłania mnóstwo energii, która nie powinna być wysyłana bezwartościowo w
eter. Choć cierpienie jest złem, którego nie można uniknąć, to jednak można je
spożytkować do dobrych celów. Zło można zamienić na desant dobra.
Nie
można uciec od belki krzyża istnienia. Ten, kto ją wybierze i do niej
konsekwentnie zmierza, nie jest zaskakiwany ciosami życia i przeciwnościami
dnia codziennego. Osoba przyjmująca cierpienie za nieodłączny element egzystencji,
nie żyje złudzeniami o błogim szczęściu na ziemi. Jej tarczą nie jest barykada
marzeń czy westchnień za utraconym rajem, lecz ukierunkowane dążenie do pełni
realizacji wytyczonych sobie zadań – konkretnych, odpowiedzialnych i
wymagających odwagi. Nie ma innej drogi do spełnienia. Zamykanie oczu na
faktyczność cierpienia w życiu nie może zakończyć się inaczej, jak bolesnym
rozczarowaniem i rozgoryczeniem, buntem, pretensjami i problemami różnego
rodzaju.
Jezus
wiedział, że będzie ukrzyżowany i nie zmieniał scenariusza własnych
przewidywań. Zmierzał konsekwentnie ku wyznaczonemu celowi. Golgota nie była na
pierwszym planie, choć obecne w życiu Jezusa cierpienie przywoływało myśli ku
śmierci za wyznawaną wiarę w Miłującego Boga. Jezus zakochał się w Ojcu do tego
stopnia, że był gotowy na Krzyż. Miłość zawsze wiąże się z cierpieniem. Nie ma
miłości bez krzyża. Cierpienie towarzyszyło Jezusowi do końca. Kryzys w Ogrójcu
był dowodem Jego duchowych zmagań w tym temacie. Był wyczuwalny i widzialny na
Jego zakrwawionych skroniach. Modlitwa Jezusa nie była łatwa w godzinie próby. Strach
oczekiwania paraliżował. Walka duchowa osiągnęła swój kulminacyjny moment. W
Ogrójcu Jezus podjął ostateczną decyzję, że wybiera hańbę krzyżowej śmierci. Jego
dojrzałość wynikała z odkrytej Prawdy o ludzkiej tęsknocie za Wybawicielem. Jezus
poprzez przyjęte cierpienie miłował każdego człowieka w sposób najdoskonalszy.
Miłość
jest wynikiem duchowej decyzji na to, by mimo cierpienia okazywać innym
życzliwość i dobro. Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, będzie okazja by
pokazać swoją wielkość przebaczenia i brak odwetu. Ten, kto naśladuje Chrystusa
nie poda głodnemu kamienia, lecz chleb. Nie nakarmi bliźniego skorpionem, lecz
rybą. Nie poda spragnionemu butelki z benzyną, lecz kubek z wodą. Człowiekowi
bez płaszcza zapewni nakrycie, choćby miał dać swoje, jedyne. Pobitego na ulicy
opatrzy i zapewni mu pomoc.
Cierpienie
ma zdolności do transformacji w energię miłości. Dlatego też wzdychający do
Pana z krzyża własnych grzechów zostanie miłosiernie przyjęty na łono
Abrahama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz