Mieszkanie V
Nie
ma tutaj uśpienia (zawieszenia) władz duszy, jak w mieszkaniu czwartym. Dusza
jest zjednoczona z Bogiem w mniejszym lub większym stopniu. Niezależnie od
ilości otrzymywanych łask święta wskazuje, że zawsze trzeba mieć otwarte serce
i być całkowicie oddanym Bogu. On bowiem działa pewnie. Stąd święta mówi, że
dusza, która doświadcza z Nim zjednoczenia w tej piątej komnacie, pozna to
niezawodnie i w sposób niezachwiany.
W
modlitwie zjednoczenia porównuje człowieka do umarłego robaka w kokonie, z
którego potem ożywa biały motyl. Nazywa to niesamowitą przemianą duszy, która
jakby w kokonie świątyni Bożej znajduje ukojenie, pokój i szczęście.
Jednocześnie doświadcza wszystkich nędz tego świata, co jest dla niej męką.
Takąż samą męką jest współczucie odczuwane na widok dusz błądzących i idących
na zatracenie. Bóg czyni tu wszystko, ale dusza może przygotować się na
przyjęcie tego rodzaju odgórnej, wlanej łaski
piątej komnaty − poprzez całkowite oddanie się w Boże ręce, pragnąc czynić to,
co jest Bożą wolą.
Św.
Teresa mówi, że trzeba być miękkim jak wosk, aby Bóg mógł działać (rzeźbić).
Być miękkim woskiem dla Boga to przyjąć postawę dobrej woli względem Stwórcy.
Inny
rodzaj zjednoczenia z Bogiem, to stan nie wlany,
jak poprzednio, a nabyty przez modlitwę i usilne staranie, aby Wola Boża była
równa ludzkiej woli. Najważniejsze w tym wypadku jest przykazanie miłości Boga
i bliźniego.
Mistyczka
podkreśla, aby łaski Bożej nie marnować i nie ulec złu (interpretowanemu jako
uległość szatanowi). Wskazuje, by dusza usilnie starała się o wzrost w cnotach,
miłości i pokorze, aby była rzeczywiście przygotowana do zaślubin z
Oblubieńcem.
Mieszkanie VI
Dusza
cierpi zewnętrznie na ciele i ze strony innych, którzy ją ganią lub chwalą.
Pierwszych uczy się kochać, a na oba rodzaje relacji uczy się nie zwracać
zbytniej uwagi, znając swoją nędzę (grzeszność) i łaskawość Pana. Dusza cierpi
męki wewnętrzne, duchowe ciemności, które zdolne są opanować ją w szóstej
komnacie jak burza. Dusza walczy czyniąc jak najwięcej uczynków miłosierdzia
względem bliźnich, ponieważ nie ma tu żadnej pociechy. Jednocześnie oczekuje
miłosierdzia Pana.
W
szóstej komnacie dusza doświadcza pewnego rodzaju zranienia Bożego przez Jego
strzałę miłości (opisując to obrazowo). Nota
bene ów słodki ból strzały miłości porywa duszę do głębszego zjednoczenia z
Panem.
Bóg
„mówi” do duszy słowa, które „słychać” zmysłem słuchu i które rozumie się przez
wyobraźnię „uszami” duszy. Ponadto „mówi” słowa duchowe, które oświecają bez
wyobrażeń czy słów, działając w samym jądrze (istnieniu i istocie) duszy w
sposób najmocniejszy i najgłębszy.
„Słowa”
Boga są potężne i silne. Prowadzą do czynów. Przynoszą pokój, skupienie i
radosną gotowość do oddania chwały Panu. Pozostają długo w pamięci. Człowiek
wierzy w ich spełnienie.
Święta,
mając przekonanie o realnym istnieniu diabła napisała w Twierdzy wewnętrznej, że zły duch działa w człowieku i ujawnia się
przez niepewność, wątpliwość oraz osłabienie wiary i odwagi.
Mistyczka
dzieli się osobistymi doświadczeniami kontemplacji pisząc, że słowa pochodzące
z wyobraźni (w odróżnieniu od tych Bożych) są jak sny i trzeba się wysilać, aby
„sklecić” jakieś pouczenie dla duszy. Tymczasem Bóg posługuje się nawet jednym
słowem, światłem, iskierką tak, że dusza wyraźnie widzi, że nie od niej ta
łaska pochodzi, co ją przemienia. Święta wskazuje, że w takich rodzajach doświadczeń
duchowych dobrze jest szukać porady u spowiednika.
Bóg
„mówi” do duszy dobitnie, jasno, pewnie, „słyszalnie” i… zaskakująco dla
człowieka. Kiedy „mówi” Bóg, dusza słucha. Nawet jedno „słowo” Boga może
przynieść zrozumienie wielu rzeczy. Bóg „mówi” poprzez… milczenie.
Święta
ponownie posługuje się obrazowaniem szkolnym pisząc, że zły duch podrabia
„mowę” Boga udając anioła światłości. Próbuje jednak uspokoić czytelników
dodając, że ów zły duch nigdy nie może sprawić tych przedziwnych skutków:
pokoju i wewnętrznego oświecenia, lecz przynosi niepokój i zamieszanie.
Teresa
zaleca, by dusza była coraz bardziej pokorną im do wyższych łask Bóg daje jej
przystęp. Najważniejszą postawą jest czynić Jego wolę, a o sobie zapomnieć.
W
szóstej komnacie dusza może doświadczyć zachwycenia, które trudno jest opisać.
Jednak rozumie je dusza, której jest dana ta łaska w celu jej ściślejszego
zjednoczenia z Panem.
Drugim
rodzajem zachwycenia jest tzw. lot ducha.
Skutki
zachwycenia duchowego, to doświadczenie słodkiej męki na ziemskim padole i chęć
jak najrychlejszego zjednoczenia z Panem w niebie. Słodkość powoduje rozradowanie
duszy i promieniowanie radością na zewnątrz z uwielbieniem Pana w całym
stworzeniu.
Hiszpańska
mistyczka zaleca, by mimo tych wszystkich łask w szóstym mieszkaniu rozmyślać o
człowieczeństwie Jezusa, a nie czekać u źródła, z którego kiedyś otrzymaliśmy
pociechy. W ludzkich trudach pomaga pamięć o Panu, który nie tylko był
człowiekiem, ale doszedł do chwały Bożej. Jest to wielka nauka i tajemnica dla
człowieka, godna zastanawiania się dla głębszego życia w miłości z Panem.
Łaska
„widzenia” Pana z prawej strony u swego boku „oczami” duszy przyczynia się do
większej czujności nad sobą, by zachować czystość przed Panem i być z Nim
zjednoczonym.
„Widzenie”
przez wyobraźnię człowieczeństwa Pana pobudza świętą do pokory, do dobra, do
czujności, a jednocześnie (mimo słodyczy duchowych) sprawia wiele cierpień.
Teresa wskazuje, że dusze doskonałe tęsknią raczej do braku tych „widzeń”, aby
cierpieć dla większej chwały Bożej widząc, że są dłużne odpowiadać miłością na
Miłość.
W
jądrze duszy Bóg daje jej zrozumieć przez łaskę „widzenia” umysłowego prawdy
nam nieznajome oraz uczy, kim On jest, a kim my jesteśmy. Wszystko to pogłębia
pokorę człowieka, wdzięczność i jego miłosne zjednoczenie z Panem.
Ogromna
tęsknota do pełnego zjednoczenia z Bogiem i wyzwolenia z ziemskiego padołu
wywołuje dotkliwe dla duszy męki duchowe (wewnętrzne cierpienie). Dusza „płonie”
z miłości i pragnie tylko Boga (jest w zachwyceniu). Na tego rodzaju męki
potrzeba odwagi i męstwa, ponieważ „grożą” śmiercią z miłości i tęsknoty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz