Kiedy
zaczyna się życie? – ktoś zapyta. I padają różne odpowiedzi:
- Życie zaczyna
się po czterdziestce.
- Życie zaczyna
się z chwilą urodzin.
- Życie zaczyna
się od pierwszej świadomej decyzji.
- Życie zaczyna
się od momentu zaistnienia zygoty.
- Życie zaczyna
się w chwili nawrócenia.
- Życie zaczęło
się kiedy zobaczyłem sens swojego działania.
- Życie zaczęło
się gdy doświadczyłem cierpienia i trudu.
- Życie zaczęło
się kiedy zacząłem kochać.
No, dobrze. W każdej odpowiedzi
dostrzegam ziarno prawdy. A co wtedy, jeśli nic nie czujemy, prócz pustki
życia. Niekiedy człowiek wypełnia tę pustkę pracą, religią, sztuką, być może seksem
czy też innymi formami zaangażowania lub uzależnienia. I mimo tych wszystkich zabiegów
nadal nie odczuwa głębi, pełni i radości życia. Cierpi. I to cierpienie staje
się jego nieustannym towarzyszem, od którego nie może się uwolnić.
Jak prawdziwie zmartwychwstać, ożywić własne
życie, by poczuć sens swego istnienia? W wielu przypadkach wskazuje się miłość
jako rozwiązanie. Ale… Można kochać i nadal odczuwać pustkę! Jak to jest możliwe?
Kochając z obowiązku i bez zaangażowania serca. Kochając z automatu. Czy więc
taka miłość jest w ogóle miłością?
Miłości nie można nazwać, ująć w
definicję czy zamknąć w ramkę. Ale miłość można doświadczyć. To stan zaliczany
do rzeczywistości transcendentnej. Dzięki istnieniu duszy ludzkiej człowiek może
doświadczyć miłości. Zasadniczym pytaniem jest tu jednak kwestia: dlaczego miłujemy? lub też: jaki i dlaczego jest sens w miłowaniu?
W najgłębszym sanktuarium duszy ludzkiej,
Bóg kocha człowieka w sposób mistyczny i niewypowiedzialny. Nie można bowiem tego
opisać, a jedynie doświadczyć. Wierząc w Boga i Jego miłość, człowiek może
odczuwać Jego stałą obecność, opiekę i czułość. Bóg pozostawia ślady swej
obecności i miłości w ludzkim życiu. Można rozpoznać Jego przejście poprzez ślady
pozostawionej łaski. Ten, kto doświadczy Bożej miłości nie może pozostać
nieporuszony od środka. Miłość Boga do człowieka może wywołać w nim łzy szczęścia.
Życie i wolność są największym darem Boga
dla człowieka. Jeśli człowiek odnajdzie sens swego istnienia w miłowaniu i
usłyszy pytanie: po co miłujesz?, być
może odpowie: Miłuję, bo tak umiłował
mnie Ojciec, który jest moim największym Autorytetem. Chcę naśladować Go w tej
miłości, by dać Mu swą odpowiedź na Jego miłość.
Miłując bliźniego można najdoskonalej
umiłować Boga. Tak uczynił Jezus ukazując, że oddanie drugiemu aż po ostatnie
tchnienie jest szczytem miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz