Św. Paweł zachęcał: nieustannie się módlcie (1 Tes 5,17). Jeśli pomyślimy o modlitwie jako o trwaniu w Bogu, można
powiedzieć, że w każdym czasie modlitwa jest możliwa. Modlitwa, mimo
wielorakich form, jest bowiem tożsama z miłowaniem. Tym, co uzdalnia człowieka
do modlitwy jest dusza. Modlitwa jest
instrumentarium miłosnej relacji duszy ludzkiej z Bogiem. Dusza czyni człowieka bytem niemal doskonałym,
zdolnym do miłości[1]. Postęp
duszy nie na tym polega, aby dużo rozmyślała, jeno na tym, by dużo miłowała[2]. Celem modlitwy jest coraz
głębsze i pełniejsze zjednoczenie z Bogiem. Modlitwa jako miłowanie uobecnia i
dynamizuje relację człowieka ze Stwórcą.
Na drodze do zjednoczenia z Bogiem bardzo
ważny staje się więc miłosny dialog (w tym: rozeznawanie i pełnienie woli
Bożej, poszukiwanie Prawdy). Modlić się można nawet w czasie roztargnienia – jeśli
serce tego chce[3]. Człowiek, dla którego Bóg jest
najważniejszy, potrafi o Nim myśleć wszędzie i zawsze[4]. Tym
samym całe życie człowieka wierzącego i miłującego może stać się misterium
modlitwy – życiem w dialogu z Bogiem. Duchowy dialog z Bogiem polega na
odnajdywaniu w sercu Prawdy i doświadczaniu miłości Ojca Niebieskiego.
Najpiękniejszym dialogiem jest wzajemne poznawanie i miłowanie. Miłując upodabniamy
się do Boga. Bóg więcej udziela się tej duszy, która więcej postąpiła
w miłości, to znaczy bardziej złączyła swoją wolę z wolą Boga. Jeśli więc dusza
całkowicie ma wolę uzgodnioną i upodobnioną do woli Boga, wtedy całkowicie i
nadprzyrodzenie jest zjednoczona i przeobrażona w Boga[5].
Upodabnianie nie polega jednak na byciu doskonałym
jak Bóg, a na trwaniu w miłosnej komunii ze Stwórcą, mimo własnej
niedoskonałości[6].
Dlatego ks. dr Marek Dziewiecki napisał: przy końcu życia Bóg nie będzie nas pytał o perfekcyjną
doskonałość, lecz o miłość, do jakiej zdolni [byliśmy] (…) mimo naszej
niedoskonałości[7].
Kiedy człowiek otwiera się na miłość,
zaprasza Pana Boga do swego duchowego serca. Serce, które miłuje jest już nie
tyle sercem człowieka (choć do niego przynależy), lecz sercem Boga miłującego,
na którego ono się otwiera. O takim stanie duszy św. Paweł Apostoł powiedział: Teraz już nie ja żyję, ale żyje we mnie
Chrystus (Ga 2,20). Jeśli
człowiek miłuje, staje się „obrazem” Chrystusa i Bożym „mieszkaniem”. Miłując
jednoczymy się z Bogiem doświadczając przedsionków nieba na ziemi.
[1] P.
Porębski, Listy
Pawła Apostoła w wierze rozumnej świeckiego teologa, Wyd.
Coriolanus, Kielce 2010, s. 79.
[2] Św. Teresa z Avila, Księga
fundacji.
[3] J. W. Gogola, Od objawienia do
zjednoczenia, Wyd. Karmelitów
Bosych, Kraków 2005, s. 240.
[4] Tamże, s. 243.
[5] Św. Jan od Krzyża, Droga na Górę
Karmel.
[6] Człowieczeństwo, już ze swej
definicji, implikuje niedoskonałość.
[7] M. Dziewiecki, Co czynię ze skarbem mego życia? Rachunek
sumienia dla młodzieży, Częstochowa 2008, s. 13.
Pozdrawiam, Marta.
Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńczęsto zdarzało i zdarza mi sie ze nie potrafię sie modlic , nie znajduje zadnych slow które bym chciał przekazać Bogu, choc tak wielu Mu zawdzięczam .
Często mysle ze skoro nie potrafię sie modlic , znaleźć prostych slow , podziękowania , czy prośby ,jestem na straconej pozycji .
To prawda wiele watpliwosci targa moim sercem , zarazem strach ze nie jestem godzien nawet prostej rozmowy z Bogiem.
Przeraza mnie mysl ze mimo moich starań jestem gdzies w odstawce , jest to straszliwe uczucie , została mi tylko wiara w Boga , jeśli ja utracę to jaki jest sen dalszej egzystencji???
Widocznie nie zasluzylem na dar wiary .
Martin
Panie Martinie, jest Pan wyjątkowym, wrażliwym człowiekiem, obarczonym różnymi doświadczeniami. Modlitwa może być i bez słów, jako swoiste trwanie w Bogu - w milczeniu z wiarą, że On miłuje człowieka i człowiek pragnie miłować na Jego wzór.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Marta.