Kolejne nurty, partie, hity, billboardy
i spektakle, na które nie ma czasu, bo wszystko się nakłada. Doba wciąż zdaje
się być za krótka. W piwnicy i w szafach drzemią zapasy na 300 lat. I może
będzie jeszcze więcej, bo wszystko jest niemal na wyciągnięcie ręki - osiągalne
wzrokiem i kuszące, gdy opakowane w piękne pudełko ze wstążką, albo podane z
uśmiechem i obowiązkowym „dzień dobry”. Reklamy przenikają do umysłów, wsiąkają
w nie, hałasują i duszą.
Hitem Internet - otwierany codziennie po
milion razy, by wejrzeć w świat obrazów wirtualnych. Telewizja jeszcze w rozkwicie,
choć jakby antyczna, ze stu kanałami i plikiem atrakcyjnych programów. Śledzić
je można przez całą dobę, nie ruszając się ze swego pokoju dalej niż do lodówki
po kolejną porcję pożywienia, w międzyczasie odpisując na maile i sms-y. Wszechwładne
informacje szusują w przestrzeni niczym odrzutowce. Jakże wiele mamy sobie do
zakomunikowania. Świat jest pokręcony nie mniej niż moje loki i życie wielowątkowe.
Ludzie nie mają oporów, by handlować
wyspami i złomem, prostytutkami i korepetycjami. Człowiek żyje do bólu beztrosko
lub z wielkim niepokojem jak dotrwać do pierwszego. A paradoksalnie może mieć
trzy samochody i jednocześnie dziurawy płaszcz. Biorąc kolejny kredyt trudno
przestać myśleć o następnej intratnej promocji. Wszystko wydaje się tak potrzebne.
Może najbardziej brakuje asertywności i odnalezienia sensu własnej drogi? Zatrudnieni
na umowę śmieciową nie mają poczucia bezpieczeństwa, żyjąc w ciągłej niepewności
jutra.
Każdy ma jakieś lęki. Ja ciągle boję się
dentysty i mrówek. Ale mam wiernego psa-przyjaciela, do którego mogę ponarzekać.
Wabi się Szogun. On nie odpowie podle jak człowiek.
Wszystko miało się kiedyś przydać. Teraz
najwięcej jest na śmietniku z pojemnikami do segregacji.
Zapłaciłam rachunki, ale wciąż niektórzy
mają pretensje, że za dużo leje się wody.
Sąsiadka mówi za głośno. W hałasie nie
mogę się skupić. Wybaczam jej, bo wiem, że ma trudny charakter.
Martwi mnie nadal zbyt dużo. Choćby to,
że znów źle się zachowałam, bo trudny był dzień. Pocieszam się, że jutro jest
nieznane i nieskalane.
... ale po burzy przychodzi spokój i otoczenie dookoła się zieleni, po zimie przychodzi wiosna i cieszy rozkwitem. Ja też dzisiaj (02.03.2014) nie miałem najlepszego dnia. Popsuł mi się samochód ponad 11 km od domu w dodatku było po 21. I co? I wróciłem, a raczej wróciliśmy do domu na piechotę na 23.30. Ja i mój psiak Misiek. On nie narzekał, ja też nie w końcu mogliśmy się cieszyć swoim towarzystwem. Można było np. przeklinać - jaka to tragedia wielka nas spotkała, albo podejść do tego z dystansem i dostrzec inne pożyteczne strony tego "nieszczęścia" jak choćby to, że ruch to zdrowie. To prawda, że dookoła jest mnóstwo obrzydliwego przepychu towarów, informacji, ale to od nas zależy co wybieramy i czy się temu poddajemy. Myślę, że po tym dniu, następne nabiorą dla Ciebie nowych pozytywnych wartości czego Ci serdecznie życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Grzegorz
Witaj, Grzegorz.
UsuńZe względu na Twój komentarz muszę napisać małe wyjaśnienie. Tekst, który napisałam jest w klimacie monologu, ale postaci są wymyślone dla potrzeb przekazania jakiejś istotnej dla mnie myśli. Zatem osoba Hermenegildy (zaczerpnięta z K.I.Gałczyńskiego) i jej piesek Szogun nie istnieją w rzeczywistości.
Dziękuję za Twoją refleksję i dobroć.
Marta
To znaczy ze wpis byl fabula kłamstwem.
OdpowiedzUsuńJuz nikomu nie mozna uwierzyć , a ja myslalem ze Pani miala naprawdę ciezki trudny dzien i bylo mi przykro z tego powodu
Pozdrawiam
martin
Panie Martinie.
UsuńMój blog porusza różne tematy: teologiczne, muzyczne, plastyczne. Są tu też wiersze i proza. Wymyślona fabuła z bohaterką o imieniu Hermenegilda jest napisana w pierwszej osobie liczby pojedynczej, co nie oznacza, że jest kartką z mojej biografii. Ja nazywam się przecież inaczej. Przez tę formę literacką chciałam przekazać ważną myśl o zauważonym przeze mnie współczesnym zjawisku konsumpcji i zagubieniu pośród dóbr materialnych. By uwiarygodnić historię wykorzystałam postać z Teatrzyku "Zielona Gęś" K. I. Gałczyńskiego.
Za wynikłe nieporozumienie - przepraszam. Gdybym była kłamliwa, nie przyznałabym się do powyższego, ale przemilczała sprawę, a tak zareagowałam od razu na komentarz Grzegorza (jak również na Pana wpis), bo właśnie zależy mi na prawdzie.
Pana wrażliwość świadczy o tym, że ma Pan serce.
Pozdrawiam serdecznie,
Marta Złotnicka.
Dobry wieczór Marto
OdpowiedzUsuńDopiero teraz mogę odpisać na Twoje wyjaśnienie, bo ze względu na ten nieszczęsny (albo szczęsny) samochód do pracy muszę dojeżdżać rowerem i zajmuje mi to więcej czasu (mam nadzieje, że nie potrwa to długo i uda mi się go szybko naprawić). To nawet ciekawe zaskoczenie dla mnie, że taki „zdolny” jestem w odczytywaniu treści. No cóż, nigdy nie byłem dobry w przedmiotach humanistycznych, a co tu dopiero mówić o groteskach K.I.Gałczyńskiego. Ta moja wpadka to też jest chyba „niezła groteska”. Postaram się na przyszłość bardziej rozumieć Twoje przesłania - choć zastrzegam sobie prawo do podobnych nieumyślnych gaf. Dzięki za wyjaśnienie.
Ps
A boisz się dentysty czy mrówek?
Pozdrawiam Ciebie Marto i Pana Panie Martinie, Grzegorz
Dobry wieczór, Grzegorz.
UsuńNie, nie boję się mrówek ani dentysty.
Życzę, by udało Ci się naprawić Twój samochód.
Dobranoc.
Marta
Szanowna Pani Marto przepraszam ze mój wpis ubliżył Pani, nie to było moim zamiarem , proszę wybaczyć ,
OdpowiedzUsuńOpisana groteska byla i jest tak realistyczna ze sie zgubiłem w jej ocenie
Dziękuję za pozdrowienia od Pana Grzegorza, pozdrawiam serdecznie , dobry mechanik na pewno tchnie w Panski samochód ""życie""
Martin
Dzień Dobry Marto
OdpowiedzUsuńJeżeli ten dzisiejszy dzień nie kojarzy Ci się negatywnie to - Wszystkiego Najlepszego!
Mam nadzieję, że w sposób wyrozumiały odbierasz nasze (czytelników) komentarze. Obraz Hermenegildy został tu przedstawiony tak realistycznie i tak pasuje do współczesnej rzeczywistości, że ktoś kto nie skojarzy tytułu z postacią wykreowaną przez Gałczyńskiego, może być przekonany, że opisywane tu zachowania mogą dotyczyć autora tekstu. Twoje tematy zamieszczane na blogu dotyczą spraw z którymi nie mam do czynienia na co dzień i przez to są dla mnie niezwykle interesujące, zwłaszcza, że są one opisane i wyjaśnione w sposób dla mnie zrozumiały (tak to mi się wydaje) - choć niekiedy nie wszystko jak widać odpowiednio od razu rozumiem. Mam nadzieję, że takie drobne wpadki nie zrażają Cię do czytelników.
Pozdrawiam Grzegorz
Dzień dobry, Grzegorz.
UsuńNa pewien czas zawieszam pisanie na blogu. Jest to praca czasochłonna, wymagająca przygotowania.
Na nikogo się nie gniewam.
Dziękuję za życzliwość i uwagę w czytaniu moich tekstów.
Pozdrawiam serdecznie Ciebie, Grzegorz, i wszystkich zaglądających na mój blog.
Marta