W życiu nie ma schematów. Nie można
wszystkiego przewidzieć i dokładnie zaplanować. Życie to nie szwajcarski
zegarek. Pełno w nim tzw. zwrotów akcji, niespodzianek i zaskoczeń. W opisie
toczącej się historii używamy sformułowań: przypadek, zbieg okoliczności, ślepy
los, „palec” Boży, Opatrzność, szczęście, ale i fatum. Gdy spotykamy kogoś w miejscu,
które wydawałoby się niemożliwym, by tam tego kogoś właśnie spotkać, mówimy: Ale ten świat mały (w domyśle: Świat jest tak wielki, a jednocześnie na
tyle mały, że nawet ciebie nie mógłbym/mogłabym w nim nie spotkać).
Spotkania i wydarzenia, których sens
można odczytać dopiero po uświadomieniu sobie ich roli i znaczenia powodują, że
człowiek wierzący dostrzega niezwykłe działanie Opatrzności Bożej. Przychodzi
bowiem moment, w którym dzięki duchowemu światłu rozpoznajemy wielką miłość
Boga i Jego łaskę w naszym życiu, kiedy spełniają się najskrytsze marzenia
naszej duszy. W takim doświadczeniu dla człowieka Bóg jest bardzo blisko (choć,
de facto, Jego „odległość” od nas nie zmienia się). Tę bliskość odczytujemy
jako rozpoznanie Jego cudownie mądrego i pełnego miłości działania. Bóg zaskakuje,
kiedy wyprzedza w swym Akcie działającym nasze modlitwy. Przykładowo, uświadamiamy
sobie, że treść obecnej modlitwy wypełnia się przez spot wydarzeń, które Bóg
rozpoczął o niebo wcześniej tak, że w czasie naszej prośby, która właśnie
nadeszła, spełnia się to, o co prosimy. Wyjątkowym ojcem jest ten, który wie,
co będzie i co jest pragnieniem serca jego dziecka.
Kiedy na świecie posługiwano się zasadą w
Kodeksie Hammurabiego oko za oko, ząb za
ząb wyobrażano sobie, że najwyższy Władca, za jakiego uważano Boga,
postępuje równie matematycznie i automatycznie (czego reliktem jest bezwzględne
w swym brzmieniu: Bóg za dobro
wynagradza, a za zło karze). Czemu nie ma innej opcji? Czemu dziś się tego
zdania nie niweluje, tylko nadal uczy się od małości dzieci przygotowujące się
do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej tej „głównej prawdy wiary”? Ostatnio
próbowano mnie przekonać argumentacją (w
odniesieniu do pytania o dogmat), że:
- To co się
zmienia, to forma, a nie treść [dogmatu].
Tak więc słowa pozostają, lecz inaczej
interpretuje się ich znaczenie. Dochodzi zatem nie tyle do weryfikacji, co reinterpretacji
treści. Stąd współczesne sformułowanie kara
Boża rozumie się w Kościele nie stricte jako zemstę ze strony Boga, ale poniesienie przez człowieka konsekwencji
własnego wyboru. Słowa pozostają, ale zmienia się ich rozumienie. Kiedy jednak
dziecko uczy się czegoś na pamięć i przyjmuje to dosłownie, to czy można
to pozostawić bez komentarza? Przecież małe dzieci, które uczą się głównych prawd
wiary nie mają na tyle wiedzy i rozeznania, by od razu przechodzić na wyższy
poziom odbioru pewnych treści. Wydaje się więc, że trzeba im pomóc, by nie rodziły się w
nich lęki i by nie utknęły w infantylizmie religijnym. One najczęściej bowiem przyjmują
wszystko łatwowiernie, ufnie i dosłownie. Im szybciej jednak będzie im ukazane
piękno Bożej miłości, tym goręcej do niej przylgną, ponieważ to właśnie tej miłości człowiek najbardziej
pragnie.
O tym, jak w swoim życiu św. Paweł
przeszedł drogę od rozumienia dosłownego do obrazowego spraw wiary, czytamy w
jego Pierwszym Liście do Koryntian: Gdy
byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. (1 Kor 13,11).
W dalszej części poznanie niepełne i obarczone ograniczeniami porównał do
zwierciadła: Teraz widzimy jakby w
zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz. Teraz poznaję po
części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. (1 Kor 13,12).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz