W Ewangelii według św. Marka jest
opisana niezwykła sytuacja, poprzedzająca przybycie Jezusa z uczniami na święto
Paschy do Jerozolimy: Kiedy zbliżali się
do Jerozolimy, od strony Betfage i Betanii na Górze Oliwnej, wysłał dwóch
swoich uczniów, mówiąc im: «Idźcie do wsi, która jest przed wami. Jak tylko
wejdziecie do niej, znajdziecie tam uwiązanego osiołka, którego nikt z ludzi
jeszcze nie dosiadał. Odwiążcie go i przyprowadźcie. Jeśli ktoś was zapyta,
dlaczego to robicie, powiedzcie: Pan go potrzebuje, lecz zaraz go odeśle z
powrotem.» Poszli i znaleźli osiołka przywiązanego u drzwi na zewnątrz przy
drodze, i odwiązali go. Niektórzy ze stojących tam pytali: «Co to ma znaczyć?
Dlaczego odwiązujecie osiołka?». Oni odpowiedzieli, jak im Jezus polecił. I pozwolili
im. Przyprowadzili osiołka do Jezusa i zarzucili na niego swoje płaszcze, a On
go dosiadł. Wielu słało swoje płaszcze na drodze, a inni zielone gałązki ścięte
na polach. Ci zaś, którzy szli przed Nim i za Nim, wołali: «Hosanna! Chwała
Temu, który przychodzi w imię Pana. Błogosławione nadchodzące królestwo naszego
ojca Dawida. Hosanna na wysokościach!». (Mk 11,1−10). Po tym opisie
następuje perykopa o drzewie figowym bez owoców (Mk 11,12−14).
Te 14 zdań (w tym wiele długich, o rozbudowanej
konstrukcji), to dzieło nota bene małomównego
Marka, który pisząc ów tekst posługiwał się greką (zrozumiałą dla pogan, do
których skierowana była pierwotnie ta ewangelia). Bardzo znamienny i niezwykły
jest również fakt ogromnej szczegółowości w opisie sceny. Autorowi zależało na
dokładnym oddaniu przesłania, stąd tak precyzyjny obraz. Jednocześnie można
powiedzieć, że ewangelista nie tylko bardzo świadomie, ale i z wielką odwagą
opowiada to, co na pierwszy rzut oka jest bardzo „dziwne”. Oto bowiem Mistrz
zleca swoim uczniom zabranie i przyprowadzenie cudzego osiołka. Uczniowie czynią
jak im polecił. Ich „bierność” jednak zdumiewa. Nie protestują, mimo
kuriozalnej sytuacji (którą można byłoby nazwać „kradzieżą na czas określony”).
Nauczyciel, przewidując reakcję świadków zdarzenia, poleca odpowiedzieć im krótko:
Pan go potrzebuje, lecz zaraz go odeśle z
powrotem (Mk 11,3).
Przyjmując ten tekst dosłownie można
odnieść wrażenie, że obie strony są naiwne: zarówno odwiązujący osiołka, jak i
przyglądający się tej scenie. Uczniowie zdają się bowiem cały czas być nie lada
spokojni, wobec powyższego polecenia. Przybywają do wskazanego miejsca i, jak
gdyby nigdy nic, odwiązują czyjeś zwierzę i je zabierają ze sobą. Widzowie zachowując
się naturalnie, początkowo reagują na ich zachowanie asertywnie, zatrzymując
ich słowami: Co to ma znaczyć? Dlaczego
odwiązujecie osiołka? (Mk 11,5). Czytelnika może ogarnąć jednak ponownie
zdumienie, oto bowiem dana im odpowiedź spotyka się z wiarą i akceptacją: Oni odpowiedzieli, jak im Jezus polecił. I [tamci]
pozwolili im (Mk 11,6). Ktoś
stojący z boku i przyglądający się tej scenie mógłby pomyśleć, że zbyt łatwo się
zgodzili, że to naiwność. Powstaje więc zasadnicze pytanie: czemu to wszystko miało
służyć? Czy tylko skontrastowaniu triumfalnego przejazdu Jezusa wśród tłumów i początkowego
entuzjazmu ludu z późniejszym wyszydzeniem Go i nienawiścią ze strony tych,
którzy doprowadzili do Jego ukrzyżowania?
Czytając Księgę Rodzaju natknęłam się na
niezwykłe słowa: Swojego osła przywiąże
do winnego krzewu do winnej latorośli źrebię oślicy. Wypierze w winie swoje
ubranie i w winnym soku swoją suknię (Rdz 49,11). Metafora zwłaszcza drugiego zdania, z przywołaną symboliką wina
(oznaczającego krew), może stanowić odwołanie do Jezusa Chrystusa. On to
bowiem, w przepięknej metaforze o swej jedności z bliźnimi poprzez miłość,
powiedział: Ja jestem prawdziwym krzewem
winorośli (…). Ja jestem krzewem winorośli, a wy gałązkami. Kto trwa we Mnie, a
Ja w nim, ten przynosi obfity owoc, gdyż beze Mnie nic nie możecie uczynić.
Jeśli ktoś nie trwa we Mnie (…) uschnie (J 15,1n.5−6n). Skoro więc w Starym Testamencie pojawiło się zdanie: Swojego osła przywiąże do winnego krzewu do winnej
latorośli źrebię oślicy (Rdz 49,11a) można
w nim dostrzec „antycypację nowotestamentowego obrazu” Jezusa (jako „krzewu
winnego”) i osiołka, który został Mu dany. „Osiołek” symbolizuje więc jednocześnie
jakby „gałązkę” wszczepioną w „krzew winny”. Innymi słowy „osiołek” potrzebny
Jezusowi, to symbol człowieka, który czasem nawet nieświadomie i niespodziewanie
„przydaje się” Chrystusowi. Zmartwychwstały nieustannie działa bowiem w
misterium życia, tak że niekiedy można początkowo nie dostrzec teologicznego i
eschatologicznego sensu tych wydarzeń (zwłaszcza dziwnych, zagmatwanych).
Chrystus stopniowo objawia człowiekowi siebie i swoją miłość, której nie narzuca.
Ta właśnie miłość (możliwa do rozpoznania dzięki wierze w sercu po skutkach
działania Aktu Miłującego) ukazuje, jak bardzo człowiek jest Mu potrzebny, jak
bardzo jest dla Niego ważny. Dlaczego? Otóż dlatego właśnie, że poprzez człowieka
Chrystus może miłować ludzi (nawet gdyby się było kimś zwykłym, jak tamten
jerozolimski osiołek, nawet gdyby się było nie z Jego „gospodarstwa”). Poprzez
miłość Chrystus objawia się więc nawet w ludziach niewierzących, dlatego
prawdziwe są słowa o jedności poprzez miłość: Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi obfity owoc, gdyż beze Mnie
nic nie możecie uczynić (J 15,5). Jezusowi
zależy zatem na każdym człowieku. On jest do nas niesamowicie „przywiązany”…
miłością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz