Kiedy byłam nastolatką dochodziły do
mnie różne argumenty, które miałyby rzekomo wpłynąć na decyzję kobiety, by
wyszła za mąż, a przynajmniej pomyślała jak zbawienne mogą być skutki
współżycia seksualnego. Wśród takowych były, m.in.:
- Jak zaczniesz współżyć, to nie będziesz
miała pryszczy. Uprawianie seksu świetnie poprawia cerę.
- Jak rozpoczniesz
życie seksualne, to urosną ci piersi i zniknie bolesne miesiączkowanie.
- Kobieta, która
ma dziecko, jest spełniona i szczęśliwa. Dzieci to sama radość. Kiedyś będą się
tobą opiekowały...
Od wielu lat obserwuję zjawisko
wywierania nacisku psychicznego do zawarcia związku małżeńskiego. Być może
presja społeczna i lęk, by nie być „starą panną” lub „starym kawalerem” dziś
już nie są tak powszechne. Przyjęło się jednak sądzić, że bycie tzw. singlem
jest równoznaczne albo z jakąś dewiacją, albo z wygodą, a na pewno z egoistycznym
przeżywaniem swojego życia. Równocześnie zauważam, z wielkim smutkiem, jak
wiele kobiet i mężczyzn jest zdezorientowana i zagubiona w dobie kryzysu
związków i zalewu rozwodów. Problem trwałości i wierności małżeńskiej dotyka
coraz większą populację Polaków. W związku z tym pojawiają się na szeroką skalę
pary niesakramentalne. Obok tego zjawiska coraz bardziej widoczne jest również
partnerstwo homoseksualne. Nie przestają wzbudzać emocji przestępstwa seksualne
oraz nerwice i choroby psychiczne z tym związane. Wstrząsająca jest liczba
samobójstw z powodu nieszczęśliwej miłości (zwłaszcza na wiosnę). Uderzające są
ludzkie problemy uzależnień (od pornografii, masturbacji czy prostytucji). Szokuje
wiedza o coraz młodszym wieku osób (dziś nawet dzieci) rozpoczynających
współżycie seksualne.
Mówi się, że seks jest przereklamowany.
Tego zdania są ci, którzy go doświadczyli i doznali rozczarowania. Współżycie
seksualne odnosi się do najbardziej pierwotnej sfery cielesności człowieka,
dlatego wciąż charakteryzuje się niezwykle silnymi bodźcami oddziaływania. Dla
porównania: w muzyce, za najbardziej pierwotny element uważa się czynnik
rytmiczny. W kompozycji zaś: ograniczoną liczbę funkcji harmonicznych. Jeśli
utwór opiera się na tonice, subdominancie i dominancie, to wiadomo, że jest to niesłychanie
prosta kompozycja, która nie wymaga większego wysiłku w percepcji. Najczęściej
właśnie taka muzyka jest społecznie popularna, choć formalnie w większości
przypadków może mieć nikłą wartość artystyczną.
Zwykle współżycie seksualne przed
małżeństwem uważa się za czynnik konieczny, by się dopasować i poznać przed
ślubem. Zdaniem specjalistów owa chęć poznania to mit. Zapomina się bowiem, że
duży ładunek emocjonalny, jaki niosą ze sobą przeżycia seksualne, przynosi
wręcz pewną blokadę poznania. W osobie, z którą się spotykamy widzi się więc raczej plusy, a odrzuca minusy. Nie
chce się poznać złych stron partnerki bądź partnera, bo to zaburzyłoby
doznawaną przyjemność fizyczną, mogłoby ją nadszarpnąć, a nawet zniszczyć.
Jeśli chodzi o ciało człowieka, to mówiąc
mocnymi słowami dr J. Pulikowskiego: Nie
ma co dopasowywać. Każdy mężczyzna pasuje do każdej kobiety bez żadnego
sprawdzania, bez obmacywania. [Natomiast] w wymiarze psychicznym (…) nie pasujemy do siebie z definicji. Zupełnie
inaczej reagujemy na (…) bodźcie, inaczej [reagujemy] w czasie, inne mamy
podejście do współżycia. W odniesieniu do małżeństwa stwierdza rzecz bardzo
mądrą i szokującą: Potrzebny jest proces
dopasowania i ten proces trwa kilkadziesiąt lat, i małżeństwo umiera nie do
końca dopasowane. I nie da się tego procesu sprawdzić żadnym ukradkowym
współżyciem przed ślubem. Przeciwnie, można go jedynie zniszczyć. Właśnie
dlatego, że poza małżeństwem nie da się spełnić pełnych warunków
bezpieczeństwa, w szczególności dla kobiety.[1]
[1] Odcinek z cyklu:
2ryby.pl - z udziałem dr Jacka Pulikowskiego pt. „Kiedy ślub?” – zob. http://www.youtube.com/watch?v=HUdJ49YYYf4&list=PLGAGoj_59f
8Q0CpHVSYZwA_IYpe4Tg7B
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz