Łączna liczba wyświetleń

sobota, 18 stycznia 2014

Dobro i zło

Kwestia dobra i zła, jest tematem „rzeką”.
Dobro i zło można mylić. W rozeznaniu i odróżnieniu dobra od zła wiele zależy od stopnia dojrzałości sumienia i światopoglądu człowieka. Wiele zależy również od okoliczności i sytuacji, w której doszło do wyboru dobra bądź zła.  W kwestiach moralnych i etycznych w sumieniu dokonuje się rozeznania i decyzji właściwej bądź grzesznej. Myślę, że nawet sam człowiek nie jest w stanie siebie samego obiektywnie ocenić wewnętrznie (ani też ktoś z zewnątrz, np. spowiednik).
Z punktu wiedzenia ludzkiego i obywatelskiego, punktem odniesienia jest prawo obowiązujące w danym miejscu (kraju, społeczności). I choć prawo zmienia się i jest ludzkie, a więc niedoskonałe (bo tworzone przez człowieka – ze swej definicji niedoskonałego), informuje o obowiązujących normach i przepisach, by państwo lub społeczność miały określony ład i porządek. W kwestiach etycznych pozostaje jednak wiele spraw, które są różnie interpretowane i stale poddawane dyskusji, choćby dlatego, że są odmienne poglądy, wyznania i przekonania religijne (np. dla chrześcijanina kierunkowskazem i podpowiedzią jest dekalog).
Prawo jest ograniczone. Karykaturą postępowania jest służenie prawu przy równoczesnym pomijaniu dobra drugiego człowieka.
Jezus stawiał za wzór Samarytanina, który pomógł pobitemu, leżącemu na drodze, mimo że dla faryzeuszy mieszkaniec Samarii był jak trędowaty. Wskazywał rzecz niezwykłą: miłości można się uczyć nie tylko z Prawa, ale również z życia codziennego, które jest pełne niespodzianek, gdy przysłowiowy „wróg” czyni dobrze. Samarytanin okazał pomoc okaleczonemu i zakrwawionemu mężczyźnie, niezależnie od swoich poglądów. Natomiast kapłan i lewita – minęli go, w obawie przed zaciągnięciem rytualnej nieczystości.
Mała dygresja: na dworcu we Wrocławiu podeszłam do pewnego człowieka z rozcięciem i plastrem na nosie (wyglądającego na bezdomnego). Zapytałam czy jest głodny (proponując mu bułki, które miałam po podróży). On uśmiechnął się i odmówił. Pomyślałam, że chyba nie jest bezdomny i popełniłam gafę biorąc go za takiego. Potem, za kilka minut znów go zobaczyłam, tym razem na peronie. Zapytał czy mam ogień. Wyjęłam zapałki i zapaliłam mu papierosa. To był jego „pokarm”. Czy to było dobro? Z punktu widzenia etyki chrześcijańskiej (i zdrowia fizycznego) – wątpliwe. Papierosy to przecież trucizna. Według współczesnych faryzeuszy (trzymających się przepisów), zrobiłam źle. Nie mam jednak prawa oceniać (ani potępiać) drugiego, choćby palącego, bo nie siedzę w jego wnętrzu. Myślę też, że w tamtym momencie papieros dla owego mężczyzny więcej znaczył niż bułka. Uśmiechnął się. 
Odnośnie bycia dobrym. Nawet Jezus nie przytaknął, że jest dobry − w scenie z bogatym młodzieńcem (Dlaczego nazywasz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. – Mk 10,18). Jezus całe dobro przypisywał Ojcu w niebie, choć sam je wybierał i czynił. Ale… Rozwalenie kramów na dziedzińcu świątynnym mogłoby być tematem do dyskusji: Czy Jezus trzymał nerwy na wodzy i był dobry dla handlarzy? Z drugiej strony widać, że Syn Człowieczy pokazał ikrę i gorliwość o dom Boży. Ale czy z powodu gorliwości wolno niszczyć czyjąś własność? Dochodzę do przekonania, że wspomniana scena mogła nie mieć aż tak dramatycznego przebiegu, jeśli w ogóle zaistniała...
W moich rozważaniach w końcu okazuje się, że wielokrotnie postępowanie Jezusa było po prostu do bólu ludzkie i pełne heroicznej, często niezrozumiałej miłości. Jaki bowiem przywódca idzie dobrowolnie na krzyż (!), który w starożytności był znakiem największej hańby?! Jak to jest, że Jezus przez jednych był uważany za świętego, a w oczach faryzeuszów za sługę Belzebuba, bluźniercę i hochsztaplera? 
Temat ten jest dla mnie niezwykle fascynujący. Chciałabym wciąż, coraz głębiej poznawać i naśladować Jezusa jako Syna Bożego z krwi i kości, który pokonywał wszelkie zło mocą swojej wiary i miłości. Chciałabym poznawać Jezusa jako pełnego namiętności i żaru mężczyznę nieprzewidywalnego i zaskakującego, nie zaś kogoś zniewieściałego czy pozbawionego cech człowieczeństwa.  

2 komentarze:

  1. Pani Marta pisze : ""Chciałabym poznawać Jezusa jako pełnego namiętności i żaru mężczyznę – nieprzewidywalnego i zaskakującego, nie zaś kogoś zniewieściałego czy pozbawionego cech człowieczeństwa. ""
    Bardzo mi przykro ze sie nie ziszczy Pani Zyczenie , takie zyczenie ma, mialo pewnie wielu ludzi miedzy innymi i ja aby poznac Jezusa osobiscie a wiemy dlaczego nie jest to mozliwe.

    Czy naprawde Pani mysli ze Jezus byl Taki jakim Go Pani opisala ???

    Pozdrawiam
    Martin

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Martinie, mój temat "Dobro i zło" jest krótką refleksją.
    Obraz Jezusa w nim zawarty nie wyczerpuje tematu jaki był Jezus. Niemniej jednak to, co napisałam o Nim zaprasza do dalszych poszukiwań i refleksji na temat Syna Człowieczego.
    Pozdrawiam, Marta Złotnicka.

    OdpowiedzUsuń