Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Determinacja Jezusa





Determinacja Jezusa była połączeniem niezłomnej decyzji w oddaniu się Bogu z ogromem miłości względem ludzi. Wewnętrzny gejzer światła prawdy i mocy miłości był wciąż obecny w Jego męskim sercu. Jezus głęboko i bardzo poważnie przeżywał fakt, że w Jego rękach jest złożony dar życia i miłości od Ojca Niebieskiego oraz odpowiedzialność za nie. Świadomość tej odpowiedzialności była dla Niego bramą do przyjęcia prawdy o sensie oddania życia bliźnim poprzez ich umiłowanie.
Zapowiadany przez proroków mesjasz i ludzkie wyobrażenia polityczne na jego temat były niezgodne z poznaniem przez Jezusa sensu istnienia. Jezus nie poszukiwał dróg wyzwolenia z politycznego i gospodarczego ucisku wiedząc, że tego typu zgorszenia muszą przyjść (Mk 18,7). On natomiast odnalazł drogę duchowego wyzwolenia, które pozwala osiągnąć spełnienie (zbawienie) na drodze miłości (a przez to jedności z Bogiem), pomimo cierpienia panującego na świecie. W podążaniu tą właśnie drogą, mocą był dla Jezusa nie tyle oczekiwany w duchu judaizmu mesjasz, co sam Ojciec Niebieski. On, jako jedyny Bóg, był dla Jezusa największą i najpotężniejszą podporą i wsparciem na każde, nawet najcięższe chwile i doświadczenia w życiu.
Możemy się domyślać, że Jezus długo „dochodził” do publicznej działalności (przez ok. 30 lat żyjąc „w ukryciu” – czyli zwyczajnie w Nazarecie). Jego decyzja o rozpoczęciu misji „otwartej” (publicznej) nie miała więc znamion pochopności, lecz była odczytaniem nadejścia właściwego czasu, znamionując równocześnie Jego gotowość. Św. Jan ewangelista starał się pięknie to zobrazować, suponując, że swą działalność publiczną Jezus rozpoczął od znaku w Kanie Galilejskiej po dyskretnej sugestii Jego Matki: Nie mają już wina (J 2,3). Wniosek, jakoby Jezus o tym nie wiedział czy też wymagał zachęty do czynienia dobra jest z gruntu fałszywy. Można tu raczej odczytać, że świadomie przedłużał i wykorzystywał możliwości działania niejawnego w miłowaniu (o czym sam nauczał − zob. Mt 6,3; 9,30). W późniejszym czasie niejednokrotnie też wprowadzał w konsternację i zabraniał mówienia o sobie jako np. o Synu Bożym czy mesjaszu (Mk 3,11; Łk 9,21; por. też J 2,4).
Oczywiście Jezus zdawał sobie sprawę z własnej godności oraz wielkości dziecka i dziedzica Bożego, dlatego nie bał się mówić o sobie z dumą Syn Człowieczy (np. Mt 8,38; Łk 9,26)[1]. Jezus nie miał jednak ambicji narodowowyzwoleńczych. Jego myśli i serce rozpalała przede wszystkim żarliwa miłość Boża. Każdy dzień z ludźmi, owocujący mocą Bożej nauki, wiarą, dobrem i rozprzestrzenianiem się miłości, nie tylko utwierdzał Go w jedności z Ojcem Niebieskim, ale i w słuszności podjętej decyzji o oddaniu bliźnim. Przez wiele lat była to miłość niepubliczna w Nazarecie. Ostatnie lata przed Golgotą były miłowaniem naznaczonym o wiele większym cierpieniem − podczas działalności jawnej. 
Serce Jezusa wypełniała radość i wdzięczność z każdego znaku, który był Mu dany od Stwórcy. Wiedział jednak, jak ważna jest wiara ludzi w otwarciu na Bożą miłość. Bez niej był niejako „bezsilny”. Stąd też nie dziwi fakt, że bezpośrednio przed rozpoczęciem publicznej działalności Jan Chrzciciel był dla Niego ogromnym pomocnikiem. Przygotowywał bowiem i uwrażliwiał ludzkie serca na Boga. Dlatego więc tak wysoko ocenił jego odważną postawę i działalność. Wyznawanie grzechów i symboliczne oczyszczanie przez zanurzenie w wodach Jordanu czynione przez ręce Jana było jutrzenką oczyszczenia i przemiany poprzez chrzest nawrócenia  i „zanurzenie” w Duchu Świętym (którego obrazował Jezus). Dlatego Syn Maryi powiedział o Janie, że jest kimś wyjątkowym, niezłomnym w oddaniu Bogu i ludziom; człowiekiem czynu, który poprzez swoją postawę i działalność jest najbliżej Jego misji. Św. Mateusz ewangelista ułożył pochwałę Jezusa o Janie Chrzcicielu w sposób następujący: Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: «Oto Ja posyłam mojego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę». Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha! (Mt 11,7−15). W powyższej perykopie natchniony autor akcentując gniew zwrócił uwagę na rzecz znamienną: wewnętrzny dynamizm, który przynagla do dobrego działania. Gniew, jako pozytywne poruszenie w duszy, winien być więc wykorzystany jako odśrodkowa siła w sercu człowieka uwrażliwiająca na Boże natchnienia i inspirująca do miłowania bliźnich. Ów gniew był obecny i w sercu Jezusa jako element determinujący − siła przynaglająca i kierująca ku heroicznemu miłowaniu w każdym czasie i okolicznościach życia. Nie dziwi więc fakt ostrej reakcji, jaką usłyszał Piotr od zagniewanego Nauczyciela z Nazaretu: Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki (Mk 16,23). Te słowa dowodzą jak bardzo Jezus był ogarnięty miłością.


[1] Określenie Syn Człowieczy jest wymienione 70 razy w ewangeliach synoptycznych i 12 w Ewangelii wg św. Jana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz