Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 8 stycznia 2013

Dylemat Józefa


W Ewangelii wg św. Mateusza znajduje się bardzo teologiczny opis związany z dylematem Józefa, jaki powstał po wiadomości o poczęciu dziecka przez Maryję (Mt 1,18−25). W perykopie o Dzieciństwie akcent spoczywa nie na faktach empirycznych i historycznych, lecz na prawdach wiary, moralności i świata zbawienia.[1]
Natchniony autor rozpoczyna od nakreślenia kontekstu zaistniałej sytuacji, wobec której stanął Józef: A oto jak było z narodzeniem Jezusa Chrystusa: Matka Jego była zaręczona z Józefem (Mt 1,18). Innymi słowy Maryja i Józef byli małżeństwem (uzupełniają to wersety Mt 1,20.24, w których Maryja jest określona jako żona). Jednak, zgodnie ze zwyczajem żydowskim, po zaślubinach przez pewien czas[2], Maryja i Józef nie mieszkali jeszcze razem. Dlatego więc Mateusz dopowiada, że poczęcie dziecka zaistniało właśnie przed wspólnym zamieszkaniem zaślubionych. W tym samym zdaniu autor opisu przechodzi na płaszczyznę teologiczną, zdając się zupełnie pomijać biologiczny[3] aspekt poczęcia: Zanim jednak zamieszkali razem, poczęła z Ducha Świętego (Mt 1,18). W swej subtelności dotyka tajemnicy poczęcia kierując tor rozważania i interpretacji ku uniwersalizmowi, iż dla Boga liczy się przede wszystkim nowy człowiek i że każde dziecko jest darem Ducha Świętego. Wynikało to z wiary, że Bóg w pełni miłuje każde stworzenie.
Ewangelista próbując niejako wejść w ludzkie położenie Józefa, przedstawił go jako człowieka dobrego, sprawiedliwego, pełnego wiary, wrażliwości i głębi duchowej: Jej mąż Józef był człowiekiem pobożnym (…) (Mt 1,19n). Można powiedzieć, że Józef stanął w obliczu „problemu”. Sytuacja była stresująca. Miał zamiar oddalić Maryję od siebie, żeby nie ukrywać „naruszenia” Prawa[4]. Mógł to zrobić albo jawnie (oddając sprawę pod publiczny przewód sądowy), albo potajemnie. Wybrał drogę łagodną i dobrą: chciał dać list rozwodowy bez sądu, a w obecności kilku zaufanych świadków.[5] Zdecydował więc, że lepiej będzie zrobić to dyskretnie, by nie narazić Maryi na zniesławienie: Nie chciał Jej zniesławić i dlatego postanowił rozstać się z Nią po kryjomu (Mt 1,19). Decyzja była trudna, ale w tym wypadku nie widział innego wyjścia. Miał świadomość: Moja ukochana Maryja jest brzemienna, ale Jej dziecko nie jest moim.
W nocy Józef cały czas myślał o Maryi i o tym, co go spotkało. Liczył, że ten „koszmar” się skończy, gdy oddali Ją potajemnie. Podjęta decyzja nie dawała mu spokoju. Maryja urodzi dziecko i będzie sama je wychowywać. Ma dopiero niespełna 14 lat… Czy dobrze uczynię oddalając ją potajemnie? Nie widzę innego wyjścia… Czy miłość mnie przerasta?… A co czuje Maryja?... Chciałbym ją zrozumieć. Być przy niej. Nie osądzać. Małżeństwo opiera się na wzajemny zaufaniu i zrozumieniu. Na miłości. Miłować jest przecież nigdy za wiele. A Pan Bóg ma plan wobec każdego z nas. Wobec tego dziecka też. On je też miłuje. To dziecko jest Jego darem dla mnie. Maryja potrzebuje mojego wsparcia… W tym momencie św. Mateusz znalazł idealny moment na Bożą interwencję: A gdy tak [Józef] zdecydował, anioł Pański ukazał mu się we śnie i powiedział: «Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć twojej żony Maryi, gdyż to, co się w Niej poczęło, pochodzi z Ducha Świętego» (Mt 1,20). Józef doszedł do Bożego wniosku: liczy się przede wszystkim miłość. Dziecko nie jest niczemu winne. Każde potomstwo jest darem Bożym.
Choć oczywiście mogła to być córka, myśl Józefa skupiła się na upragnionym synu, wobec którego Pan Bóg być może pokłada nadzieję... Skoro więc Stwórca dał mu tak wzniosłe, natchnione myśli, pełne Ducha, tolerancji i miłości względem Maryi i jej dziecka, odczytał to jako znak i „głos” Boży. Przekonał się, że dziecko, którego on pragnie, tym bardziej pragnie Bóg. A dzięki miłości Bóg objawia się przecież w człowieku. Jakże to proste i wspaniałe! «Urodzi ona syna, a ty nadasz Mu imię Jezus, gdyż On uwolni swój lud od grzechów» (Mt 1,21).
Z perspektywy Zmartwychwstania i w świetle wiary w proroctwa starotestamentalne dotyczące Chrystusa św. Mateusz spuentował swój opis słowami: A wszystko to się stało, aby się spełniło słowo Pana przekazane przez proroka: «Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel», to znaczy «Bóg jest z nami» (Mt 1,22−23). W tym miejscu wyrażeniem dziewica w sensie teologicznym wyniósł Maryję do godności niewiasty pełnej Ducha Świętego, dzięki temu, że i ona od początku umiłowała poczęte dziecko. Dla niej był to dar Boży, na który się otworzyła i który z miłością przyjęła[6].
W perykopie Ewangelii wg św. Mateusza: Mt 1,18−25 w sposób kapitalny ukazana zastała droga wiary i miłości Józefa, która zaowocowała heroiczną decyzją otoczenia opieką dwojga ludzi − brzemiennej Maryi i jej poczętego dziecka: Gdy Józef zbudził się, uczynił tak, jak mu nakazał anioł Pański, i przyjął swoją żonę. Nie współżył z nią, aż urodziła Syna. I nadał Mu imię Jezus (Mt 1,24−25). Tym samym Józef − ów zwykły cieśla udowodnił, że jest mężem idealnym, 100 % mężczyzną.


[1] Ks. prof. S. Cz. Bartnik, Dogmatyka katolicka, tom II, Wyd. II, Wyd. KUL, Lublin 2010, s. 327.
[2] Nie dłużej niż rok.
[3] Naturalny z punktu widzenia czysto ludzkiego.
[4] Ks. prof. S. Cz. Bartnik, Dogmatyka katolicka…, s. 328.
[5] Tamże.
[6] Duchowość Maryjną rozwinie jeszcze św. Łukasz w swoim opisie ewangelicznym (Łk 1,26−56). On również pominął aspekt biologiczny, koncentrując się na misterium poczęcia z punktu widzenia teologicznego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz