W Ewangelii wg
św. Mateusza znajduje się bardzo teologiczny opis związany z dylematem Józefa,
jaki powstał po wiadomości o poczęciu dziecka przez Maryję (Mt 1,18−25). W perykopie o Dzieciństwie akcent spoczywa
nie na faktach empirycznych i historycznych, lecz na prawdach wiary, moralności
i świata zbawienia.[1]
Natchniony autor
rozpoczyna od nakreślenia kontekstu zaistniałej sytuacji, wobec której stanął
Józef: A oto jak było z narodzeniem
Jezusa Chrystusa: Matka Jego była zaręczona z Józefem (Mt 1,18). Innymi słowy Maryja i Józef byli
małżeństwem (uzupełniają to wersety Mt 1,20.24, w których Maryja jest określona
jako żona). Jednak, zgodnie ze
zwyczajem żydowskim, po zaślubinach przez pewien czas[2],
Maryja i Józef nie mieszkali jeszcze razem. Dlatego więc Mateusz dopowiada, że
poczęcie dziecka zaistniało właśnie przed wspólnym zamieszkaniem zaślubionych.
W tym samym zdaniu autor opisu przechodzi na płaszczyznę teologiczną, zdając
się zupełnie pomijać biologiczny[3]
aspekt poczęcia: Zanim jednak zamieszkali
razem, poczęła z Ducha Świętego (Mt 1,18). W swej subtelności dotyka tajemnicy poczęcia kierując tor
rozważania i interpretacji ku uniwersalizmowi, iż dla Boga liczy się przede
wszystkim nowy człowiek i że każde dziecko jest darem Ducha Świętego. Wynikało to
z wiary, że Bóg w pełni miłuje każde stworzenie.
Ewangelista
próbując niejako wejść w ludzkie położenie Józefa, przedstawił go jako człowieka
dobrego, sprawiedliwego, pełnego wiary, wrażliwości i głębi duchowej: Jej mąż Józef był człowiekiem pobożnym (…) (Mt
1,19n). Można powiedzieć, że Józef
stanął w obliczu „problemu”. Sytuacja była stresująca. Miał zamiar oddalić Maryję od siebie, żeby nie ukrywać „naruszenia” Prawa[4].
Mógł to zrobić albo jawnie (oddając sprawę pod publiczny przewód sądowy), albo
potajemnie. Wybrał drogę łagodną i dobrą:
chciał dać list rozwodowy bez sądu, a w obecności kilku zaufanych świadków.[5]
Zdecydował więc, że lepiej będzie zrobić to dyskretnie, by nie narazić Maryi na
zniesławienie: Nie chciał Jej zniesławić
i dlatego postanowił rozstać się z Nią po kryjomu (Mt 1,19). Decyzja była trudna, ale w tym wypadku
nie widział innego wyjścia. Miał świadomość: Moja ukochana Maryja jest brzemienna, ale Jej dziecko nie jest moim.
W nocy Józef
cały czas myślał o Maryi i o tym, co go spotkało. Liczył, że ten „koszmar” się
skończy, gdy oddali Ją potajemnie. Podjęta decyzja nie dawała mu spokoju. Maryja urodzi dziecko i będzie sama je
wychowywać. Ma dopiero niespełna 14
lat… Czy dobrze uczynię oddalając ją potajemnie? Nie widzę innego wyjścia… Czy miłość mnie przerasta?… A co czuje Maryja?...
Chciałbym ją zrozumieć. Być przy niej. Nie osądzać. Małżeństwo opiera się na
wzajemny zaufaniu i zrozumieniu. Na miłości. Miłować jest przecież nigdy za
wiele. A Pan Bóg ma plan wobec każdego z nas. Wobec tego dziecka też. On je też
miłuje. To dziecko jest Jego darem dla mnie. Maryja potrzebuje mojego wsparcia…
W tym momencie św. Mateusz znalazł idealny moment na Bożą interwencję: A gdy tak [Józef] zdecydował, anioł Pański
ukazał mu się we śnie i powiedział: «Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć
twojej żony Maryi, gdyż to, co się w Niej poczęło, pochodzi z Ducha Świętego»
(Mt 1,20). Józef doszedł do Bożego
wniosku: liczy się przede wszystkim miłość. Dziecko nie jest niczemu winne.
Każde potomstwo jest darem Bożym.
Choć oczywiście mogła
to być córka, myśl Józefa skupiła się na upragnionym synu, wobec którego Pan
Bóg być może pokłada nadzieję... Skoro więc Stwórca dał mu tak wzniosłe, natchnione
myśli, pełne Ducha, tolerancji i miłości względem Maryi i jej dziecka, odczytał
to jako znak i „głos” Boży. Przekonał się, że dziecko, którego on pragnie, tym
bardziej pragnie Bóg. A dzięki miłości Bóg objawia się przecież w człowieku.
Jakże to proste i wspaniałe! «Urodzi ona
syna, a ty nadasz Mu imię Jezus, gdyż On uwolni swój lud od grzechów» (Mt
1,21).
Z perspektywy Zmartwychwstania i w
świetle wiary w proroctwa starotestamentalne dotyczące Chrystusa św. Mateusz spuentował
swój opis słowami: A wszystko to się
stało, aby się spełniło słowo Pana przekazane przez proroka: «Oto Dziewica
pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel», to znaczy «Bóg jest z
nami» (Mt 1,22−23). W tym miejscu
wyrażeniem dziewica w sensie
teologicznym wyniósł Maryję do godności niewiasty pełnej Ducha Świętego, dzięki
temu, że i ona od początku umiłowała poczęte dziecko. Dla niej był to dar Boży,
na który się otworzyła i który z miłością przyjęła[6].
W perykopie Ewangelii wg św. Mateusza:
Mt 1,18−25 w sposób kapitalny ukazana zastała droga wiary i miłości Józefa,
która zaowocowała heroiczną decyzją otoczenia opieką dwojga ludzi − brzemiennej
Maryi i jej poczętego dziecka: Gdy Józef
zbudził się, uczynił tak, jak mu nakazał anioł Pański, i przyjął swoją żonę.
Nie współżył z nią, aż urodziła Syna. I nadał Mu imię Jezus (Mt 1,24−25). Tym samym Józef − ów zwykły cieśla
udowodnił, że jest mężem idealnym, 100 % mężczyzną.
[1] Ks. prof. S.
Cz. Bartnik, Dogmatyka katolicka, tom
II, Wyd. II, Wyd. KUL, Lublin 2010, s. 327.
[2] Nie dłużej niż
rok.
[3] Naturalny z punktu
widzenia czysto ludzkiego.
[4] Ks. prof. S.
Cz. Bartnik, Dogmatyka katolicka…, s.
328.
[5] Tamże.
[6] Duchowość
Maryjną rozwinie jeszcze św. Łukasz w swoim opisie ewangelicznym (Łk 1,26−56).
On również pominął aspekt biologiczny, koncentrując się na misterium poczęcia z
punktu widzenia teologicznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz