Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 26 września 2013

Spotkanie z Samarytanką



Kto choć trochę zna obyczajowość Żydów czasów Chrystusa wie, że pozycja kobiety była znacznie niższa względem pozycji mężczyzny. Surowe przepisy wyciągnięte z Tory skutecznie ograniczały wolność i godność niewiast. Bez należytego szacunku i bez liczenia się z ich głosem, obowiązujące Izraelitów przepisy i zwyczaje dalekie były od równouprawnienia kobiet i mężczyzn.

Kiedy Jezus przebywał w Sychar (J 4,5), usiadł samotnie koło studni, by chwilę odpocząć po trudach wędrówki. W tym czasie Jego uczniowie udali się do miasta, by kupić coś do jedzenia. Niebawem, około południa, nadeszła pewna kobieta − Samarytanka, by zaczerpnąć wody z bijącego źródła Jakuba (J 4,6). Jezus rozpoczął rozmowę, zwracając się do niej z prośbą:
Daj mi pić! (J 4,7).
To wiele mówiąca prośba. W warstwie dosłownej można zrozumieć, że skoro w południe żar lał się z nieba (bo słońce było w zenicie), Jezus był naturalnie spragniony napić się wody. Dlaczego jednak sam nie poszedł i nie zaczerpnął? Nie sądzę, by powodem był brak czerpaka (J 4,11). Spróbuję odczytać tekst w jego głębszej, bo teologicznej warstwie. Wydaje mi się, że Jezus miał o wiele ważniejsze pragnienie: nawiązania bratniej relacji i porozmawiania z Samarytanką jako tą, z którą dialog może być krokiem naprzód w drodze do Ojca, przynosząc wiele dobrego. Fakt nawiązania dialogu z kobietą (w dodatku z Samarytanką) był niespotykany. Jezus zwracając się ze swoją prośbą, dał niejako kobiecie do zrozumienia, że jest ona dla Niego ważna jako osoba.
Mówiąc o wodzie, Jezus mógł mieć na myśli nie tylko wodę materialną, ale i tę duchową, w znaczeniu "wody żywej", za jaką Żydzi uważali Torę. Rabin Icchak Rapoport napisał bowiem: „woda” zawsze oznacza Torę[1]. Wynikać to może choćby z teologicznego odczytania zapisu z Księgi Izajasza, w której znajduje się zdanie: Och, przyjdźcie do wody, wszyscy spragnieni, chociaż nie macie pieniędzy (Iz 55,1).
Na prośbę Jezusa o wodę, w znaczeniu rozmowy teologicznej o Torze, kobieta zdumiała się Jego odważnej postawie. Rozpoznała bowiem, że Ten, który o to prosi, nie jest Samarytaninem. Jest więc między nimi duża mentalna i obyczajowa przepaść. Trochę się wzbraniając, zażartowała więc, że to „szalony” pomysł:
Jakżeż Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić? (J 4,9). 
Zareagowała typowo, ale i w kobiecym stylu: mówiła, że nie chce, a jednak została i rozmawiała z nieznajomym Galilejczykiem. Jej ambiwalencja stała się w tym wypadku plusem.
Kobieta była odważna, mimo że, jak to zanotował Autor Ewangelii, w tamtych czasach, ze względów religijnych, stosunki Żydów z Samarytanami były dalekie od przyjaźni (J 4,9). Jezus zauważył, że kobieta jest osobą zmagającą się z samą sobą i z życiem, ale jednocześnie w jej sercu wciąż jest nadzieja, by przyjąć prawdę i zbudować trwałe szczęście. Jest bowiem kobietą "po przejściach", a jednocześnie osobą poszukującą. Dlatego powiedział jej:
- O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: «Daj mi się napić» - prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej (J 4,10).
Kobieta nadal stała przy studni. Chciała nawet dać Mu się napić, ale nie wiedziała jak (J 4,11). Szukała rozwiązania. W tekście, od strony teologicznej można odczytać, że rozmowa rozwijała się, a przez to wiara kobiety pogłębiała się. Być może nigdy wcześniej nikt jej nie poprosił o dialog na tematy teologiczne (mówiąc o Torze jako o „wodzie”). Do tej pory próbowała szukać odpowiedzi samodzielnie na swoje pytania i problemy, ale nie znajdowała trwałego pokoju w sercu. Jezus stał się dla niej Kimś, kto zaszczepił wielką nadzieję, że może się coś zmienić. Stopniowo poznawała Go jako Tego, którego czerpak do studni głębinowej to relacja Bożej miłości. Proces jej duchowego dojrzewania i niejako poszukiwania w wierze rozumnej, obrazuje zdanie logicznego wywodu:
− Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże weźmiesz wody żywej? (J 4,11).
Im dłużej jednak przebywała z Jezusem, tym bardziej zgłębiała Jego postawę i słowa, poszukując w wierze Prawdy i światła:
Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił i on sam, i jego synowie, i jego bydło? (J 4,12). Tym samym dała świadectwo o sobie (swojej głębi) i o wierze.
Jezus, słysząc to i wiedząc, że ma do czynienia z inteligentną kobietą, ujął swą naukę na wyższym, akademickim poziomie. Zaczął od porównania:
Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu (J 4,13−14).
Doceniając wartość jej osoby, pomimo różnicy poglądów, okazał szacunek i serdeczność Samarytance. Podkreślając jej godność, obdarzył bratnią miłością. Jezus objawił więc Samarytance samego siebie. Ona doceniła to tym bardziej, że miała za sobą szereg bolesnych i burzliwych doświadczeń życiowych. Dlatego z tak wielkim żarem przylgnęła duchowo do swego Rozmówcy:
- Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać (J 4,15).
Nie chciała stracić z Nim więzi. Być może w kolejnych słowach Galilejczyka jest ukryte pragnienie kobiety, by Jezus pomógł nie tylko jej, ale i temu, którego kochała:
- Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj (J 4,16).
Chcąc budować trwałą, duchową więź z Jezusem, kobieta przyznała szczerze, że jej życie jest grzeszne i pełne cierpienia:
- Nie mam męża (J 4,17).
Jezus okazał jej zrozumienie, doceniając szczerość wyznania, odwagę i siłę zaczynania na nowo:
- Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą. (J 4,17−18).
W sercu Samarytanki rozpoczęła się wielka przemiana. Oto jest Ktoś, kto nie tylko ją akceptuje jako osobę po wielu doświadczeniach i niepowodzeniach, ale darzy prawdziwym szczęściem i nadzieją, ukazując nową perspektywę życia. Widziała za sobą to, co się nie udało, ale równocześnie poczuła duchową moc i siłę wiary, by odtąd żyć w Prawdzie. Na dojrzewanie jej serca wskazują słowa stopniowego rozpoznawania w Jezusie Zbawiciela:
- Panie, widzę, że jesteś prorokiem. Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga (J 4,19−20).
Jej wiara i rozumowanie pozwoliły Jezusowi ukazać kobiecie Jego postawę wiary i prawdę uniwersalną:
Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest duchem: potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie (J 4,21−24).
Poziom rozmowy był akademicki, a jednak obie postaci znalazły wspólny język i płaszczyznę porozumienia, które przyprowadziły Samarytankę do wiary w Jezusa Chrystusa:
Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko (J 4,25).
W tym momencie kobieta ujrzała i odczytała w swoim sercu Prawdę Najwyższą, która, poprzez dialog miłości, objawiona jej została w Człowieku spotkanym przy studni:
- Jestem nim Ja, który z tobą mówię (J 4,26).

Dialog Galilejczyka z Samarytanką stał się wzorem odnalezienia w Bogu źródła życia. Jezus otworzył się przed Samarytanką. Kobieta otworzyła serce przed Jezusem. Jezus okazał jej Bożą miłość. Samarytanka ukazała Jezusowi, że sześciokrotnie próbowała budować swe szczęście wiążąc się z różnymi mężczyznami. Swoja postawą i rozmową z Samarytanką Jezus objawił miłość Ojca, na której można budować trwałe i piękne relacje miłości. Samarytanka była przykładem osoby, która po kolejnej porażce zaczyna od nowa, tym razem w oparciu o miłość Boga, którą okazał jej Nauczyciel z Nazaretu. Tym samym rozmowa z Jezusem otworzyła w jej sercu studnię Bożej głębi miłości.
Po całym zdarzeniu w końcu nadeszli uczniowie Jezusa z żywnością. Zdziwili się, że ich Nauczyciel rozmawiał z Samarytanką. Nie wiedzieli co się stało. Zauważyli jednak dzban, który kobieta pozostawiła przy studni, u stóp Jezusa. Symbolizowało to pozostawienie za sobą tego, co ciężkie i grzeszne[2]
Ewangelia Jana, z której pochodzi rozważana przeze mnie perykopa, jest przykładem, że od owej Samarytanki można się uczyć nawrócenia i budowania życia na miłości Chrystusa.[3] Takie zaś życie owocuje przemianą i świadectwem wiary, dlatego gdy kobieta wróciła do miasta, mówiła ludziom, by przyszli i poznali Jezusa, przyjąwszy do serca Jego przemieniającą moc miłości: Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem? (J 4,29). Na to pytanie Samarytanka znała już odpowiedź.


[1] Ks. M. Rosik i Rabin I. Rapoport, Wprowadzenie do literatury i egzegezy żydowskiej okresu biblijnego i rabinicznego, Wyd. Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej TUM, Wrocław 2009, s. 225.
[2] Ks. M. Rosik, Jezus. W przestrzeni spotkań, Wyd. TUM, Wrocław 2012, s. 41.
[3] Na podstawie katechezy ks. prof. Mariusza Rosika, pt. Kraina tranzytu – zob.: http://www.youtube.com/watch?v=SvgFWrs-8uY&feature=c4-overview&list=UU77ANfDD9hKvqzjIaj2x_CQ (z dnia 26.09.2013 r.)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz