Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 grudnia 2013

Théophile Gautier - cz.2.


     Gautier klasyfikował ówczesnych sobie dziennikarzy na: „moralistów”, „utylitarnych”, „postępowych”, „zblazowanych” i krytyków „oczekujących”.
           Poeta nie zgadzał się z chwaleniem i uznawaniem za piękno jedynie tego, co było dawniej. Twierdził, że klasycy tacy, jak Molier, Marivaux czy La Fontaine, których lekturę i naśladowanie zalecali felietoniści, znacznie przewyższają w zuchwalstwie i braku poczucia moralności nowe, romantyczne dzieła. Nazywał to „pospolitą taktyką dziennikarzy, którzy zawsze przedkładają to, co się robiło niegdyś, nad to, co się napisało teraz. (...) Wystarczyłoby [np. Victorowi Hugo] napisać traktat teologiczny albo książkę kucharską, aby uznali, iż jego dramaty są wspaniałe!”. Taką postawą chcieli, zdaniem Gautiera, „dać pieprzyk skandalu swoim nędznym ramotom, (...) [których nikt by] nie czytał, gdyby zawierały jedynie osobiste poglądy krytyka”[1].  
      Na stałe pytanie dziennikarzy „utylitarnych”: W jaki sposób można daną książkę dostosować do umoralnienia i dobrobytu najliczniejszej i najbiedniejszej klasy? w przypływie furii krzyczał: „Nie, (...), książka nie jest zupką na bulionie, powieść nie jest parą butów ani sonet lewatywą!”. Tym zaś, którzy szukają „użyteczności” książek, odpowiadał: „To, co jest użyteczne dla jednego, nie jest dla drugiego. [Jeśli np.] „ty jesteś szewcem, [a] ja poetą (...), słownik rymów jest mi wielce użyteczny; [natomiast] tobie przy łataniu starych butów nie zda się na nic.” I dodawał jak prawdziwy romantyk: „Wolałbym raczej trzewik rozpruty, niż wiersz źle zrymowany i chętniej bym się obszedł bez butów, niż bez poematów.” Ironicznie rozumując postawę krytyka „utylitarnego”, podawał przykład z kwiatami, które (ze względu na swój brak „użyteczności”) radził wyplewić i zamiast nich zasadzić pożywną kapustę. Nie wahając się ciągnąć tę farsę dalej, Gautier z odwagą pytał: po co nam piękność kobiety, malarstwo czy muzyka? – i sam odpowiadał odważnym credo: „Prawdziwie piękne jest jedynie to, co nie może przydać się na nic; wszystko co użyteczne, jest brzydkie, bo jest wyrazem jakiejś potrzeby, a potrzeby ludzi są plugawe i wstrętne, jak ich ułomna natura.”. Dając zaś świadectwo o sobie, stwierdzał z nutą prowokacji: „(...) należę do ludzi, dla których zbyteczne jest niezbędnym; cenię rzeczy i ludzi w odwrotnym stosunku do usług jakie mi oddają. (...) Wyrzekłbym się z radością praw obywatela i Francuza, aby w zamian oglądać autentyczny obraz Rafaela lub piękną nagą kobietę (...).”[2].
       Gautier nie zgadzał się z teorią dziennikarzy „postępowych”, dla których „doskonalenie” odbywa się poprzez literaturę. Kpiąc sobie z takiego podejścia krytyków do dzieł mówił, że dla niego dowodem „udoskonalenia” człowieka byłoby posiadanie np. drugiego żołądka, oczu z tyłu głowy lub skrzydeł, aby mógł zaoszczędzić na omnibusie. Jednak poważnie podchodząc do tego zagadnienia, brak „doskonałości” widział przede wszystkim na płaszczyźnie wiary, stwierdzając: „[Starożytni] mieli trzy lub cztery tysiące bogów, w których wierzyli, my [natomiast] tylko jednego, w którego nie wierzymy; postęp, zaiste, dosyć osobliwy![3].
          Poeta był równie oburzony na tzw. „zblazowanych” lub „zimnych” felietonistów, którzy już w wieku 20 lat twierdzili, że nic nie jest w stanie ich zaskoczyć i wzruszyć. Uważał, że należałoby zająć się krytyką samych krytyków, bowiem w imię moralności i piękna niesłusznie oraz bez żadnej odpowiedzialności strofują młodych literatów, niszcząc tym samym wielu utalentowanych twórców.
          Bezpodstawne dla Gautiera było uznawanie wszystkiego, co w obecnych mu czasach zostało napisane, za niemoralne i złe. Taktykę doceniania przez krytyków „oczekujących” jedynie dzieł „jutrzejszych”, wraz z nagminnym odrzucaniem literatury „teraźniejszej”, porównywał do promocji, która nigdy się nie ziści, ponieważ należy zawsze do przyszłości.

[1] Ibid. s. 46.
[2] Ibid. s. 48 - 52.
[3] Ibid. s. 60.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz