Im niższa potrzeba, tym bardziej domaga
się zaspokojenia. Analogicznie: im wyższa potrzeba, tym mniej domaga się
zaspokojenia. W piramidzie potrzeb najniżej sytuują się potrzeby fizjologiczne,
warunkujące przeżycie (potrzeba pożywienia, snu). Dalej potrzeba poczucia
bezpieczeństwa i stabilizacji (wolność od strachu i poczucia zagrożenia). Wyżej
jest potrzeba przynależności, czyli więzi miłości, bliskości, poczucia
uczestnictwa w życiu innych. Jeszcze wyżej mieści się potrzeba uznania,
charakteryzująca się poczuciem ważności dla innych, poczuciem własnej wartości
i kompetencji. Nad nią jest potrzeba samoakceptacji, czyli rozwijania swoich
zdolności i twórczego działania. Najmniej domaga się zaspokojenia potrzeba
transcendencji i Boga, wyrażająca się zdolnością przekraczania siebie, aby miłować
i służyć innym. W całej piramidzie potrzeb kryje się droga do pełnego i
autentycznego rozwoju duchowego. Im „cichsza” (w odczuciu wewnętrznym) i wyższa
potrzeba, tym bardziej szlachetna i uświęcająca. Potrzeba najmniej domagająca
się zaspokojenia daje najwięcej szczęścia i spełnienia, bowiem ma swoje
zakorzenienie w Bogu, jako radość ze zjednoczenia z Ojcem Niebieskim w duszy i
sercu. Oczywiście nie sposób zaniedbać podstawowych potrzeb z najniższego
szczebla. Nie można ich lekceważyć, bo byłoby to ze szkodą dla ciała. Ciało
wymaga dbałości, ponieważ jest darem Bożym. Ma ono swoje prawa, które trzeba
respektować (trudno żyć bez jedzenia czy snu). Ciało jednak nie może nami
kierować, lecz winno pomagać w pełnieniu woli Bożej. O jej odczytaniu decyduje stopień
wrażliwości serca na poruszenia w duszy. Świat duchowy, w którym ciało
uczestniczy, ma naczelne zadanie w życiu człowieka. W nim znajduje się mapa
naszej podróży ku pełni życia w Chrystusie. Istotą
duchowości chrześcijańskiej jest pójście za Chrystusem.[1] Pójście zaś za Synem Człowieczym
oznacza odpowiadanie na natchnienia obecne w duszy ludzkiej. W sanktuarium
wewnętrznego serca przemawia bowiem do człowieka sam Bóg-Ojciec. Postawa i życie
Jezusa są wzorem najwyższej i najbardziej owocnej relacji człowieka z Bogiem.
Doskonałe poznanie Jezusa jest bazą wyjściową w rozwoju duchowym. Wiedza ta
winna uzdolnić i rozpalić człowieka do naśladowania Syna Człowieczego w czynnym
miłowaniu Boga i ludzi na co dzień. Nie wystarczy więc samo poznanie, choćby
najdoskonalsze. Dalszą częścią życia jest gorące miłowanie. To nieodzowny etap
wzrostu duchowego. Dlatego tak ważna jest wrażliwość na powiew Boga w
wewnętrznym sercu człowieka.
A oto Pan
przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed
Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie
był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu.
A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał,
zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy
rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» Eliasz zaś
odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów (…)» (1 Krl 19,11−14).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz