Kiedy Jezus odchodził z tego świata
zanosił modlitwę arcykapłańską za swoich apostołów i przyszły Kościół, prosząc o
jedność, pokój, radość oraz uświęcenie w prawdzie i miłość (J 17,6−26). Relacja z
Ojcem stanowiła rdzeń Jego życia. Z kontaktu z Bogiem czerpał moc i siłę na
każdy dzień. Modlił się za tych, których spotykał. Trwanie w Ojcu było
naturalne jak miłowanie słowem, postawą i czynami. Polecał Ojcu wszelkie
sprawy, które były bliskie Jego sercu.
Chrystus uczy mnie nieustannie postawy
modlitwy miłości, modlitwy indywidualnej i wspólnotowej. Ta pierwsza jest
podstawą drugiej. Relacja z Bogiem rozwija się i promieniuje na relację z drugim człowiekiem.
Nieustannie zachwycam się i dziękuję
Bogu za możliwość budowania z Nim więzi przyjaźni poprzez modlitwę serca. O
każdej porze i w każdych okolicznościach mogę przyjść do Niego, a On zawsze
znajdzie dla mnie czas i mnie zrozumie. Jego miłość powoduje, że zawsze chcę z
Nim przebywać i jest mi z Nim dobrze. Jestem sobą i czuję się bezpiecznie. Moim
największym pragnieniem jest upodobnienie do Chrystusa w miłości.
Kiedy zanosimy do Boga modlitwę Ojcze nasz (Mt 6,9−13) wypowiadamy słowa
w liczbie mnogiej: Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i przebacz
nam nasze winy, jako i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili, i nie
dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj ode złego (Mt 6,11−13). Zachwyca mnie modlitwa Jezusa
przekazana nam, byśmy i my, tak jak On, modlili się do Ojca w swoim imieniu i jednocześnie
za bliźnich.
Źródłem i
szczytem życia chrześcijańskiego jest Eucharystia. Kiedy w niej
uczestniczymy kapłan przewodniczący liturgii na początku przedstawia intencję
mszalną. Przeważnie jest to jedna intencja. Nic nie stoi jednak na
przeszkodzie, aby dołączyć swoją, zanoszoną do Boga w sercu. Dobrze, gdy obejmuje konkretną osobę, ale i grupę czy sprawę.
Dobrze, gdy jest hojna. Nie widzę więc powodu, by ograniczać swej intencji serca. Ona jest przecież zdolna objąć
cały wszechświat. Rozmodlone i wielkoduszne serce może pomieścić wszelkie dobre
intencje. I każda taka intencja jest wysłuchana przez Ojca w niebie. Ona nie
musi być werbalnie czy dźwięcznie wypowiedziana. Wystarczy wzbudzić w swoim
sercu pragnienie otoczenia i przeniknięcia miłością tego, co jest obecne w
naszych myślach i duszy. Na to nie trzeba niczego więcej, jak wiary i otwartości
serca. Bóg nas zawsze najlepiej rozumie, a Jezus zapewnił: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. (…) Proście, a
otrzymacie, aby radość wasza była pełna (J 16, 23−24). I bądźmy wdzięczni. Wszystko, co dobre, od Boga pochodzi.
Chciałabym, by modlitwa miłości
zawsze była obecna w moim sercu i życiu. Chciałabym z cichą modlitwą serca oddać
Bogu swe ostatnie tchnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz