Był sobotni wieczór. W domu Marii, Marty
i Łazarza przygotowano właśnie wspaniałą agapę na cześć Jezusa. Jak zanotowano
w Ewangelii Jana: Urządzono tam dla Niego
ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole (J
12,2). W posiłku uczestniczyło
przynajmniej 15 osób. Nauczyciel przybył bowiem wraz z uczniami do przyjaciół mieszkających
w Betanii.
Było to na sześć dni przed świętem
Paschy (J 12,1), podczas której Jezus miał być pojmany, osądzony i skazany
na śmierć przez ukrzyżowanie. Atmosfera
wielkiej radości w domu sióstr i ich wskrzeszonego brata (J 12,1.9) nie
zdradzała jeszcze przyszłych wypadków. Rodzina była ogromnie wdzięczna Bogu,
który przez Jezusa dokonał niecodziennego znaku przywrócenia życia Łazarzowi.
Nikt nie myślał wówczas, że wkrótce w Jerozolimie rozegrają się najdramatyczniejsze
wydarzenia z Jezusem w roli głównej.
W serdecznym ucztowaniu wszystko było
piękne. Tylko Jezus okazywał więcej wyciszenia. Myślami wybiegał ku Jerozolimie
i finale swej ziemskiej misji. Prosił Ojca o pomoc w nadchodzącej męce.
Tymczasem druga siostra Łazarza, Maria, od
pewnego czasu rozmyślała, jak okazać wdzięczność Jezusowi za Jego wielką miłość
i wskrzeszenie jej brata. Postanowiła więc zrobić coś wyjątkowego. Przyszła do
Jezusa bezszelestnie i, nie bacząc na świadków, okazała Mu niezwykły szacunek i
uwielbienie: wzięła funt szlachetnego i
drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je
otarła. A dom napełnił się wonią olejku (J 12,3) otulając i głaszcząc
wyjątkowym aromatem, jak modlitwą unoszoną do niebios. Było to coś tak hojnego
i wspaniałomyślnego, na co stać prawdziwie i do głębi miłującą kobietę. Wszyscy
zamilkli na chwilę, tak niespotykany był to uczynek. Tymczasem Jezus nadal
milczał, przyjmując serdeczny gest Marii. Po raz kolejny doświadczył
wzruszającej i pięknej wdzięczności, przebywając wśród życzliwych Mu przyjaciół.
Oni zawsze z serca przyjmowali Go do swego domu jak członka rodziny: Dobry uczynek spełniła względem Mnie (Mt
26,10; por. Mk 14,6).
Wówczas jeden z uczestników, nie
rozumiejąc gestu niewiasty, odezwał się bez pardonu: Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich
ubogim? (J 12,5). Silna argumentacja skierowana nota bene przeciwko Marii, skłoniła Jezusa do zabrania głosu. Po
krótkim: Zostaw ją! (J 12,7) znów
nastała krótka pauza. Zaraz potem biesiadnicy usłyszeli: Przechowała to, aby [Mnie namaścić] na dzień mojego pogrzebu. Bo
ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie (J 12,7). Jezusowa kontrargumentacja i obrona
kobiety były podkreśleniem i pochwałą uczynku głębokiej miłości względem Niego.
Czyn Marii był jednocześnie znakiem dla Jezusa, który wiedział, że wkrótce
umrze.
Nikt nie zaprotestował w tamtym
momencie. Słowa Jezusa miały być dopiero zrozumiane po Jego zmartwychwstaniu,
kiedy odczytano symbolikę niezwykłego gestu Marii (Mk 14,9; Mt 26,13).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz