Pewien
starzec powiedział: „Jeżeli wiele mówisz, ale nie pracujesz, jesteś jak drzewo
pokryte liśćmi, ale nie dające owoców. Ale jako że drzewo, które przynosi dobre
owoce, ma również wiele liści, człowiek,
który dobrze czyni, znajduje również właściwe słowa.[1]
W Ewangelii według św. Marka znajduje się
fragment zatytułowany przez redaktora „Nieurodzajne drzewo figowe”:
Nazajutrz,
gdy wyszli (…) [uczniowie z Jezusem] z Betanii, odczuł głód. A widząc z daleka
drzewo figowe, okryte liśćmi, podszedł ku niemu zobaczyć, czy nie znajdzie
czegoś na nim. Lecz przyszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści, gdyż nie
był to czas na figi. Wtedy rzekł do drzewa: «Niech już nikt nigdy nie je owocu
z ciebie!» Słyszeli to jego uczniowie. (Mk 11,12−14). Perykopa ta jest bardzo
interesująca, można ją bowiem rozważać pod różnym kątem. Dziś skupię się na
jednej rzeczy, w nawiązaniu do wstępnej sentencji Ojców Pustyni. Stan drzewa
figowego z dużą ilością liści i brakiem owoców obrazuje człowieka, który posługuje
się dużą ilością słów, przy braku dobrych uczynków. Głodny Jezus cierpi widząc,
że życie jest marnowane.
Abba
Pojmen zwrócił się do Abba Józefa: „Powiedz mi, jak mogę stać się mnichem”.
Józef odpowiedział: „Jeżeli chcesz znaleźć odpoczynek tutaj i na zawsze, przy
każdej okazji powtarzaj sobie: Kimże ja jestem? I nikogo nie osądzaj”.[2]
Jezus nigdy nie czuł się sędzią ludzi, a
na pewno nie chciał o nikim wyrokować. Gdy przebaczał grzechy, nie karcił i nie
poniżał człowieka, lecz wskazywał na powszechną słabość ludzką, moc
miłosierdzia oraz zachęcał do wytrwania w dobrym:
Jezus
(…) o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On
usiadłszy nauczał ich. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego
kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku,
powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na
cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?»
Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus pochyliwszy się pisał palcem po
ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech
pierwszy rzuci na nią kamień». I powtórnie
pochyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim
zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus
i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: «Kobieto,
gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do
niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam.
– Idź, a od tej chwili już nie grzesz!» (J 8,1−11)
Podobny wydźwięk miłosierdzia względem
bliźniego ma poniższa opowieść:
Pewnego razu w Scetis jeden z braci dopuścił się
grzechu i starsi posłali po Abba Mojżesza. On jednak nie chciał z nimi pójść.
Wtedy kapłan posłał mu wiadomość: „Przyjdź, gdyż wszyscy na ciebie czekają”.
Abba Mojżesz wstał wic i ruszył w drogę. Wziął stary, dziurawy koszyk, napełnił
go piaskiem i poniósł na plecach. Ludzie, którzy wyszli mu na spotkanie,
zapytali: „Co to znaczy, ojcze?”, a starzec odpowiedział: „Moje grzechy idą za
mną, ale ja ich nie widzę. A dzisiaj przyszedłem, by osądzić przewinienia
innego człowieka”. Kiedy to usłyszeli, bez
słowa wybaczyli bratu, który zgrzeszył.[3]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz