W 538 r. przed narodzeniem Chrystusa, po
powrocie z przesiedlenia babilońskiego Izraelici odbudowali świątynię w bardzo
skromnej postaci (zob. Ag 2,3). Na polecenie Heroda Wielkiego (który rządził w
latach 40−4 przed Chr.) została ona rozbudowana z wielkim rozmachem. W czasach
Jezusa wciąż ją udoskonalano (trwały prace wykończeniowe).
Żydzi byli bardzo dumni ze wspaniałej
budowli wzniesionej dla Boga. Podziw udzielił się i apostołom przybyłym do
Jerozolimy. Kiedy więc Jezus pewnego dnia wychodził
ze świątyni, odezwał się do Niego jeden z Jego uczniów: «Nauczycielu, patrz, co
za kamienie i co za budowle!» (Mk 13,1).
Piękno, artyzm i sacrum miejsca zapierały dech w piersiach. Nie było chyba
nikogo w Izraelu, który by nie był zachwycony tą świątynią (choćby pod względem
architektonicznym). A jednak na słowa ucznia Jezus odpowiedział dość nieoczekiwanie: Widzisz te wielkie budowle? Nie pozostanie
tu kamień na kamieniu. Wszystko legnie w gruzach! (Mk 13,2). Słuchaczy
„zamurowało”. Dla Żydów brak świątyni równał się z brakiem wolności.[1]
Słowa Nauczyciela zdumiały równie mocno jak widok monumentalnej świątyni. Dom
Boga nie był jeszcze wykończony, a tymczasem już usłyszano z ust Jezusa z Nazaretu,
że ów wyjątkowy ziemski Przybytek Najwyższego będzie zburzony! Przepowiednia
była szokująca i trudna do przyjęcia. Radość uczniów zderzyła się ze smutną
refleksją Jezusa. I tym razem Nauczyciel chciał przekazać im prawdę. Zainspirował ich do rozważenia ważnego tematu. Słowa Nauczyciela zdawały
się przeczyć temu, co wówczas widzieli uczniowie. Równocześnie zapadały głęboko w pamięć. Odtąd apostołowie
patrzyli na świątynię z jeszcze większą zadumą, próbując odczytać prawdę ze słów
ich Mistrza.
Mijały lata, aż nadszedł rok 64 n.e. Właśnie
zakończono budowę imponującej świątyni jerozolimskiej. Dom Boga wznosił się ku
niebiosom jak pełen majestatu „Titanic”. Krył w sobie kwintesencję tego, co
było dla Żydów najdroższe. Świątynia zdawała się być niezniszczalna. Niestety, już
sześć lat później gmach został zburzony przez Rzymian. Ponownie jak echo wybrzmiały w pamięci uczniów prorocze słowa Pana Jezusa. Po Jego ukrzyżowaniu poczęto
odczytywać i w Jego śmierci wymiar symboliczny. Ukrzyżowane Ciało
Zbawiciela było dramatyczne jak zburzenie materialnej świątyni jerozolimskiej. Po
zmartwychwstaniu Chrystusa zaczęła równocześnie dojrzewać u pierwszych chrześcijan
myśl, że tylko to, co duchowe może być trwałe i niezniszczalne − a więc sanktuarium
ludzkiego serca, w którym mieszka Bóg.
[1]
Zob. Ks. prof. M. Rosik, Ze wzgórz
Samarii, Wyd. Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej TUM, Wrocław 2005,
s. 8−19.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz