Jezus entuzjastycznie witany przybył do Jerozolimy, do świątyni. Dokładnie wszystko obejrzał, a że
pora była już późna, wyszedł razem z Dwunastoma do Betanii (Mk 11,11). W tej niewielkiej miejscowości, której
nazwa oznacza „dom biednych”[1],
leżącej ok. 3 km od Jerozolimy, mieszkało zaprzyjaźnione z Jezusem rodzeństwo:
Maria, Marta i Łazarz. Była więc możliwość przenocowania po trudach podróży u
serdecznych i życzliwych osób. Podczas tych wizyt i urzekających mów Nauczyciela z Nazaretu
bardzo często rozmowy w ich domu przeciągały się do późnych godzin wieczornych.
Być może tamtej nocy Jezus długo rozmawiał z rodzeństwem, wiedząc że widzi ich
po raz ostatni przed swoją męką…
Następnego
dnia, gdy [On i Jego uczniowie] wychodzili z Betanii, poczuł głód (Mk 11,11). Zdanie wskazuje głód fizyczny Jezusa, tym bardziej że podszedł do
drzewa szukając jakiegoś owocu. Jednakże, w sensie teologicznym zachowanie
Jezusa wskazywałoby na pragnienie poszukiwania tych, którzy są otwarci na Boga
(zdolni do owocowania dobrem i miłością, zdolni do ukazania całym swoim
jestestwem obrazu Boga). Dlaczego? Otóż figa jest symbolem darów Bożych[2].
Jezus przeżywa więc coś bardzo głębokiego. Autor Ewangelii zanotował: Widząc z daleka drzewo figowe pokryte
liśćmi, podszedł, aby zobaczyć, czy przypadkiem czegoś na nim nie znajdzie (Mk
11,13). On miał nadzieję na „cud”.
Wierzył, że znajdzie owoc. To pokazuje postawę Jezusa, który zawsze wychodził
do człowieka z nadzieją na jego otwarcie się w wierze.[3]
Dalej w Piśmie Świętym czytamy: Lecz
kiedy do niego podszedł [tj. do drzewa figowego], nie znalazł nic oprócz liści, gdyż nie był to czas na figi.
Ewangelista „usprawiedliwia” brak owoców. I tu przychodzi mi na myśl inna
znamienna perykopa: Wiedziałeś, że chcę
żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdzie nie rozsypałem (Mt 25,26). Człowiek, który zakopał talent w ziemi
koreluje z obrazem bezowocnego drzewa figowego...
Kiedy Jezus nie znalazł owocu, reaguje dość
„nieoczekiwanie”: Wtedy powiedział do
drzewa: «Niech już nikt nigdy nie je z ciebie owocu!» (Mk 11,14). Dlaczego tak się zachował? Można
powiedzieć, że reakcja Jezusa była podyktowana zaistniałą sytuacją, ale przede
wszystkim miała za zadanie wstrząsnąć słuchaczami ku ich nawróceniu, niż oddać
faktyczny stan rzeczy. Podobny sposób przemawiania Jezusa znajduje się w
nauczaniu dotyczącym Ducha Świętego: Każdemu,
kto powie jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie odpuszczone. Lecz
temu, kto zbluźni przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie odpuszczone (Łk
12,10). W innym miejscu, w
przypowieści o talentach mowa pana względem tego, który zakopał swój talent
jest równie mocna: Sługo zły i leniwy.
(…) Powinieneś był więc przekazać pieniądze bankierom, a ja po powrocie
odebrałbym je z zyskiem. Dlatego zabierzcie mu talent i dajcie temu, który ma
dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane i będzie miał w
nadmiarze. Temu zaś, kto nie ma, zostanie zabrane nawet to, co ma. A
nieużytecznego sługę wyrzućcie na zewnątrz, w ciemności. Tam będzie płacz i
zgrzytanie zębów (Mt 25,26−30). Mateuszowa
wersja przypowieści ma więc bardzo groźny, starotestamentalny klimat i
brzmienie, którego głównym zadaniem było poruszyć człowieka ku jego nawróceniu,
nie zaś potępieniu.
Wracając do sceny z drzewem figowym: Piotr odczytał
zaistniałe skutki związane z uschnięciem figowca jako przekleństwo: Przechodząc rano, zobaczyli drzewo figowe
uschnięte od korzeni. Piotr przypomniał sobie wypowiedziane o nim słowa i
rzekł: «Rabbi, patrz, drzewo figowe,
które przekląłeś, uschło» (Mk 11,21).
Zachowanie i mowę Jezusa zinterpretował opacznie, jakoby Nauczyciel był winny
zdarzeniu.
W wymowie teologicznej drzewo figowe bez owoców
symbolizuje człowieka zamkniętego na Boga i Jego dary. Można też powiedzieć, że
człowiek nie jest w stanie sam z siebie nic dobrego uczynić. Bóg jest źródłem i
sprawcą dobra i miłości (owocowania). Otwierając się więc na Boga poprzez wiarę
(o czym, po słowach Piotra, przypomniał Jezus: Miejcie wiarę w Boga! - Mk 11,22) można wydawać wiele dobrych
owoców; i to nawet wówczas, kiedy myśląc po ludzku (por. nie był to czas na figi – Mk 11,13), nie jest to możliwe.
[1] Ks. prof. M. Rosik,
Ze wzgórz Samarii, Wyd. Wrocławskiej
Księgarni Archidiecezjalnej TUM, Wrocław 2005, s. 20
[2] Zob. przypis
dolny [w:] Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z
języków oryginalnych z komentarzem, oprac. Zespół Biblistów Polskich, Wyd.
Św. Paweł, Wrocław 2008, s. 2237.
[3] Przypomina mi
się w tym momencie scena powołania uczniów. Wówczas też Jezus przyszedł do nich
(choć zwykle to uczniowie przychodzili do rabinów) – zob. tamże, s. 2139.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz