Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 4 stycznia 2015

Marcin Luter - cz.3.



Na temat wiary Marcin Luter pisał: Oto jest chwała wiary: nie wiedzieć, dokąd się zmierza, co się robi, co trzeba przecierpieć, i podporządkowując sobie wszystko (zmysły i rozum, cnotę i wolę) iść za głosem Boga, raczej dać się prowadzić niż iść samemu… jasne jest, że Abraham ze swym posłuszeństwem wobec wiary stanowi najwyższy przykład życia ewangelicznego, przykład człowieka, który rzucił wszystko, by iść za Bogiem, stawiając Słowo Boże ponad wszystko inne i kochając je ponad wszystko, ochoczo godząc się na los pielgrzyma, wydanego w każdej godzinie na niebezpieczeństwa życia i śmierci.[1]

          Luter, widząc ogrom nadużyć i rozmijanie się duchownych z nauką Chrystusa wyrażał pogląd, iż papiestwo i Kościół katolicki w połączeniu z Rzymem nie mogą –  jako instytucja ludzka – uważać się za jedyny Kościół powołany przez Chrystusa do głoszenia Ewangelii[2]. Zwracał zatem uwagę na to, że pycha rozmija się z przykazaniem miłości. 
Luter nawoływał do nawrócenia z błędnej drogi wskazując na dziedziny, w których doszło (jego zdaniem) do oddalenia się kościoła instytucjonalnego od prawdziwego Boga. Warto tu zaznaczyć, że poglądy Lutra, ze ściśle dogmatycznego punktu widzenia, nie były całkowicie nowatorskie, ale młody doktor wygłaszał je w tak indywidualny i osobisty sposób, stopniowo tworząc z nich kompletny system teologii, że było to w rezultacie zjawiskiem nowym, początkiem nowej ery jednostki świadomej swych możliwości; jednocześnie poglądy te radykalnie różniły się od wszystkich istniejących szkół teologicznych pod względem treści, metody i nastroju.[3] Luter niejako (…) [wyraził] własny indywidualny stosunek do Biblii i przekształcił odziedziczoną doktrynę w dynamiczną teologię biblijną.[4] Współcześnie wielu czytelników jego pism zdążyło go nawet polubić za jego teologiczną pasję, jego nieposkromione umiłowanie Biblii [oraz] iście lwi pazur w jej komentowaniu[5]. Odnośnie mocnego stylu pisania można powiedzieć, że dawniej, soczystość języka Lutra mogła być całkiem zamierzona jako próba przedstawienia swemu przeciwnikowi nagich faktów, tak jak by to uczynił człowiek prosty; wszystko to wiązało się z odwrotem od abstrakcji scholastycznych ku słownictwu Ewangelii, w której rzeczowniki, czasowniki czy przymiotniki były słowami używanymi na co dzień.[6] Cechą szczególną był fakt, że zakonnik przezwyciężał swój lęk, należąc do grupy tych, co nie bali się szczerze i otwarcie wypowiadać swych opinii[7]. Jednakże nie był całkowicie wolny od obaw: przeżywał chwile zgrozy i rozpaczy, gdy jasno widział, że jego działalność i jego postawa mogą wywołać chaos społeczny i moralny[8]. Dodatkowym bólem było przeświadczenie o braku zrozumienia. Luter był coraz bardziej wstrząśnięty niezdolnością teologii tradycyjnej, Kościoła, księży i ludu do wyjaśnienia i właściwego zrozumienia Ewangelii, porwany własną wizją Słowa, wiary, teologii krzyża, czuł się w swych poglądach coraz bardziej osamotniony.[9] W liście do Spalatina (1519) pisał: Straszliwie dręczy mnie myśl, że lud Chrystusowy jest tak ogłupiony przez ową zwodniczą formę prawa wydawanego w imieniu chrześcijaństwa[10]. Bulwersujące jest nie tylko to, że nie podejmowano z nim merytorycznej dyskusji na poziomie akademickim, ale również próby zniesławienia go na podstawie sfałszowanych dokumentów. Ponadto, kiedy już poruszano kwestie, które go bolały, często jego intencje i jego nauka były źle rozumiane, tworząc atmosferę wrogości.[11] Mimo wszystko (w tym i zbaczania z drogi przykazania miłości) poglądy Lutra dojrzewały. Co ważne, zakonnik nie kierował się interesem osobistym, dlatego też miał dość odwagi, by mimo gróźb robić dalej to, co wydawało mu się słuszne[12]. Wspomniane uczucia łączyły się u niego z entuzjazmem wiary. Obok omawianej tu postaci Niemca, inny zakonnik - kartuz - Jakub z Juterborga w 1449 r. przyznawał słusznie, że nawet gdyby papież był człowiekiem dobrej woli, opór, jaki jego otoczenie przejawia wobec reformy, jest tak wielki, że można śmiało stwierdzić, iż reforma Kościoła nie może zostać przeprowadzona przez samego papieża; wymaga ona wysiłku całego Kościoła, zgromadzonego na soborze.[13]



[1] Tamże, s. 116−117.

[2] Tamże, s. 74.

[3] Tamże, s. 77.

[4] Tamże, s. 232.

[5] Tamże, s. 310.

[6] Tamże, s. 241.

[7] Tamże, s. 98.

[8] Tamże, s. 144.

[9] Tamże, s. 147.

[10] Tamże, s. 170.

[11] Tamże, s. 148.

[12] Tamże, s. 151.


[13] Tamże, s. 108.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz