Pewnego razu, a było to po dwukrotnym
rozmnożeniu chleba przez Jezusa wśród tłumów, Jego uczniowie uświadomili sobie,
że zapomnieli zabrać ze sobą chleba i
mieli w łodzi tylko jeden bochenek (Mk 8,14). Ich zaaferowanie innymi sprawami wzbudziło w nich poczucie niezaradności i zakłopotania. Nie chcieli
„wykorzystywać” Jezusa, by znów dokonał znaku. Woleli coś wymyśleć, by w ludzki
sposób zaradzić sytuacji. Troska o pokarm nie pozwalała jednak skupić się na duchowej
nauce Jezusa podczas podróży, kiedy ich Nauczyciel mówił: Bądźcie czujni. Unikajcie zakwasu faryzeuszów i zakwasu Heroda (Mk
8,15). Mężczyźni, zmartwieni brakiem
chleba, zbytnio skupili uwagę na swoich brakach. Naradzali się więc wspólnie, co
mogą w tej sytuacji zrobić: rozmawiali
między sobą o tym, że nie mają chleba (Mk 8,16). Jezus zainteresował się ich problemem, zauważywszy ich troskę i rozproszenie.
Pomógł im wskazując drogę do rozwiązania problemu: wiarę rozumną i otwarte, miłujące
serce (por. Mk 8,17−21). Troski stały się tematem katechezy i modlitwy. Jezus pomógł
dojść uczniom do prawdy, że w oczach Bożych nie ma sytuacji bez wyjścia (sytuacji
beznadziejnej). Pomógł zrozumieć, że zawierzenie Ojcu jest efektem ufności, w
której człowiek poddaje się Bożej Opatrzności w obliczu własnych słabości lub jakiejkolwiek,
ludzkiej niemocy i biedy.
...
Moi rodzice urodzili się na wsi. Oboje
wyemigrowali do miasta. Tam skończyli wyższe studia. Praca w mieście spowodowała,
że osiedlili się w nim na stałe. Całe życie bardzo ciężko pracowali. Kiedy
urodziły się im dzieci (czworo), tata przez 20 lat wyjeżdżał rokrocznie po 10
miesięcy do Stanów Zjednoczonych, by pracować i zarobić na wyżywienie rodziny. W
czasie jego nieobecności mama zostawała z nami w Polsce. Jej ciężar
odpowiedzialności był ogromny. Pracowała na etacie nauczycielki i jednocześnie
opiekowała się nami samotnie. Było jej bardzo ciężko. Tata przez te wszystkie
lata mężnie znosił wszelki trud pobytu za granicą, tęskniąc za rodziną i
ojczyzną. Dzięki jego ogromnemu wyrzeczeniu i pomocy finansowej, ja i moje
rodzeństwo mogliśmy przeżyć. Wszyscy skończyliśmy wyższe studia i obecnie mamy
pracę w swoich zawodach. Zawdzięczamy to naszym kochanym rodzicom i ich
poświęceniu całego życia dla nas. Największą ceną za to poświęcenie było ich
małżeństwo, które dziś doznaje poważnego kryzysu. Oboje są zmęczeni, cierpiący
i biedni. Teraz nasza kolej, by im pomóc. Miłość wszystko zwycięży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz