Trwając
w Bogu Jezus rozeznawał stan Prawdy i Dobra najwyższego, które przekazywał w słowach
i czynach pełnych miłości.
Bezpośrednio po zakończonym spotkaniu z
tłumami na odludnym miejscu, Jezus wskazał uczniom dalszą część podróży ku
Betsaidzie. W tym celu wsiedli do łodzi, by przeprawić się na drugi brzeg (Mk
6,45). Obraz pozostania Jezusa z ludem może symbolizować, że ludzie byli
napełnieni Bożą miłością. Oczywiście można też przypuszczać, że pielgrzymom
trudno było rozstać się fizycznie z Nauczycielem, przed ich powrotem do domów,
głównie z powodu usłyszanych nauk i
uczty, których doświadczyli. Jezus był wyjątkowym Człowiekiem − mężem modlitwy,
od którego nieustannie „promieniowała” komunia z Ojcem (Mk 6,46).
Również uczniowie byli pod wrażeniem znaku
ich Mistrza − nakarmienia wielotysięcznej rzeszy ludzi. Wrażenia nie pozwalały
usnąć. Płynąc w nocy łodzią rozważali to, co się tego dnia stało. Do końca
jeszcze nie pojmowali ostatniego znaku: byli głęboko przejęci, bo nie rozumieli wydarzenia z chlebami (Mk
6,51−52). To wydarzyło się naprawdę, a było tak nieprawdopodobne! Ich duchowe
oczy „widziały” aktywność miłującego Aktu działającego (por. Mk 6,48), lecz nie ogarniały Jego wielkości. Boże doświadczenie
było „namacalne” i „skonsumowane”, a jednak wymagało wiary. Wiązało się z przewrotem
w ich dotychczasowym sposobie relacji z Bogiem.
Uczniowie mieli zrozumiałe trudności w
pojęciu tego wszystkiego, co działo się na co dzień w obecności
Nauczyciela z Nazaretu. Ich ludzki punkt widzenia (por. Mk 6,37) oraz zderzenie
z duchowością Chrystusa były jak wicher na jeziorze. Niejednokrotnie wewnętrznie odczuwali zaniepokojenie
(Mk 6,49−50). Ich myśli nie dawały im spokoju. Wciąż rozważali każde słowo
Jezusa i niezwykłe zdarzenia, jak to ostatnie − wielki znak nakarmienia tłumu.
Prócz
ich Mistrza nie było innego rabbiego wypowiadającego się i działającego w ten
sam sposób. Jezus był doskonałym przekaźnikiem miłości Boga − wsparciem na
każdą okoliczność (Mk 6,50). Zaspakajał wewnętrzny głód, którego nikt inny
nasycić nie mógł. Przy Jezusie można było żyć radośnie i w pełni − miłując każdego
człowieka! Kiedy sobie to uświadomili, poczuli pokój i ciszę w swoich sercach (Mk
6,51). Tak dopłynęli do brzegu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz