Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 2 stycznia 2014

Piotr Czajkowski - udręka i ekstaza (cz.3.)

W czasie, gdy 37-letni Czajkowski pracował nad IV Symfonią dedykowaną pani von Meck, nieoczekiwanie otrzymał list od nieznajomej entuzjastki jego twórczości − trzydziestoletniej Antoniny Milukowej − z wyrazami podziwu i… dozgonnej miłości. Początkowo zamierzał zignorować owo wyznanie egzaltowanego uczucia, jednak potem zdecydował się odpowiedzieć, ponieważ wydało mu się ciepłe i szczere.[1] W końcu wyraził również zgodę na spotkanie. Kiedy Piotr poznał uroczą, dobrze zbudowana kobietę, poczuł do niej sympatię. Podczas wizyty opowiedział jej nawet trochę o sobie: o swoich wadach, o zbytnim uleganiu nastrojom, nadmiernej drażliwości i słabym zdrowiu. Antonina zapewniła go jednak, że bez względu na wszystko nie przestanie go kochać, a nawet… zagroziła: Złożył Pan wizytę młodej, samotnej dziewczynie i w ten sposób połączył nasze losy. Jeśli nie zechce Pan uczynić mnie swą żoną, skończę ze sobą.[2]
Pamiętając o swym postanowieniu znalezienia żony w celu walki ze swoimi skłonnościami, Czajkowski podjął bardzo szybko decyzję i… 18 lipca 1877 r. poślubił Antoninę Iwanowną Milukową, pisząc do rodziny: To biedna, ale dobra dziewczyna o nieposzlakowanej reputacji i bardzo mnie kocha.[3]
Niestety... Małżeństwo od pierwszej chwili okazało się katastrofą. Była to próba związania się ze sobą dwojga osób o skrajnie przeciwstawnych skłonnościach erotycznych[4]. Według relacji Modesta (brata Piotra), od początku tego „obłędnego kroku” kompozytor musiał bardzo ciężko pokutować za lekkomyślność i niedorzeczność własnego postępowania, a przy tym wszystkim czuł się głęboko nieszczęśliwy.[5] Już w kilka dni po ślubie Czajkowski donosił o swym wielkim rozczarowaniu i cierpieniu, o przeżywaniu straszliwej duchowej tortury, którą musiał przejść oraz o absolutnie odrażającym zachowaniu fizycznym żony wobec niego.[6] Jak się bowiem okazało, Antonina miała wybujałe oczekiwania seksualne, była bowiem… nimfomanką (!), w dodatku z pierwszymi symptomami choroby psychicznej[7]. Piotr nie tylko więc nie został „uwolniony” z homoseksualizmu po ślubie z kobietą, ale przede wszystkim przekonał się, że w jego przypadku małżeństwo jest jeszcze większym cierpieniem i frustracją, niż jego własna odmienność seksualna.
Niewiele więc trzeba było czasu, by przekonał się o swej niezdatności do stworzenia rodziny. Sama myśl o zajmowaniu z żoną tego samego pokoju budziła w nim odrazę. Obecność Antoniny była dla niego czymś tak nieprzyjemnym, że nawet nie był w stanie komponować.[8] W związku z przeżyciami małżeńskimi we wrześniu Czajkowski wyjechał z Moskwy, określając swój odruch ucieczki słowami: jakbym się ocknął z okropnego, koszmarnego snu.[9]
Bliski obłędu, u kresu sił psychicznych i rozstroju nerwowego, na granicy załamania, nie wiedząc jak wyjść z pęt małżeńskich, Czajkowski postanowił ukarać sam siebie i… umrzeć. O swym zamiarze poinformował przyjaciela – Kaszkina: Co wieczór wychodziłem na przechadzkę i godzinami włóczyłem się bez celu po pustych ulicach Moskwy. Kiedyś, podczas takiego nocnego spaceru, znalazłem się na brzegu rzeki, gdy nagle olśniła mnie myśl, aby nabawić się śmiertelnej choroby. Pod osłoną ciemności, nie zauważony przez nikogo, wszedłem po pas do lodowatej wody i stałem tam tak długo, aż zimno stało się nie do zniesienia. Dopiero wtedy wyszedłem na brzeg, pewny, że nabawiłem się zapalenia płuc, które mnie wyręczy; nie będę musiał sam odbierać sobie życia.[10]
Po traumatycznym małżeństwie, w październiku tego samego roku zdecydował o separacji. W 1881 r. ostatecznie rozwiódł się z żoną. W opisie całego zdarzenia do Nadieżdy zachował się honorowo nie obarczając Antoniny wyłączną winą za nieudany związek: Oceniając teraz z perspektywy czasu swoje krótkie małżeństwo, widzę wyraźnie, że nie odegrałem zbyt pięknej roli (…). W każdym razie moja żona zasługuje na współczucie.[11]
         O samym sobie, w przypływie słabości myślał zaś: Cóż za potwór ze mnie! Oby mi Bóg wybaczył moje grzeszne uczucia![12]. Jednocześnie narzekał: Dziwna rzecz, pragnę samotności, a kiedy ona już jest, cierpię przez nią.[13] Ze swymi skłonnościami seksualnymi walczył natomiast jak umiał, najczęściej uciekając w pracę twórczą, o czym pisał: Potrzebuję pracy jak powietrza do oddychania. Gdy tylko spędzam czas bezczynnie, natychmiast ogarnia mnie melancholia (…), jestem wtedy z siebie niezadowolony i nawet siebie nienawidzę (…). Tylko praca może mnie uratować.[14]



[1] Anton Neumayr, Muzyka i cierpienie, Wyd. Felberg SJA, Warszawa 2002, s. 411.
[2] Tamże, s. 412.
[3] Tamże, s. 413.
[4] Tamże, s. 416.
[5] Tamże, s. 413.
[6] Tamże.
[7] Co wykazała później historia jej życia: w 1897 r. została oddana do zakładu dla obłąkanych, gdzie zmarła w 1917 r.

[8] Anton Neumayr, Muzyka i cierpienie..., s. 414.
[9] Tamże.
[10] Tamże, s. 415.
[11] Tamże, s. 416.
[12] Tamże, s. 425.
[13] Tamże, s. 430.
[14] Tamże, s. 419.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz