Ewangeliczne obrazy poczęcia
Jezusa wskazują, że narodzenie Mesjasza było misterium:
Sytuacja przed jaką stanął
Józef, kiedy dowiedział się, że jego Małżonka spodziewa się dziecka, była wyjątkową
próbą: Po zaślubinach (…), wpierw zanim zamieszkali razem [Maryja] znalazła się brzemienną za sprawą
Ducha Świętego (Mt 1,18). Józef szukał rozwiązania jak uchronić Maryję przed
zniesławieniem. Początkowo zamierzał
potajemnie oddalić Małżonkę, choć nadal miłował Maryję. Wtedy Bóg
zainterweniował. W czasie snu „zakomunikował” Józefowi, aby przyjął i otoczył
opieką Niewiastę w Jej błogosławionym stanie (Mt 1,20–21). Józef słowa ze snu odczytał jako wolę Bożą, którą postanowił
przyjąć i wypełnić. Wymagało to od niego wielkiej wiary i heroizmu. Józef, idąc
za dobrem, zaopiekował się dwojgiem ludzi: Maryją i Jej poczętym Dzieckiem.
Swoje ludzkie, wewnętrzne cierpienie ofiarował zaś Bogu. Milczenie (…) Józefa było wymowne i pełne treści[1] (por. Mt 1,18–25).
Można powiedzieć, że poprzez całą swą
postawę (akt miłosierdzia i wiary, troskę i wytrwałą miłość) Józef był wyjątkowym
opiekunem. Maryję spotkało zaś podwójne szczęście. Nie tylko otrzymała
wspaniałego Męża, ale i Jezusa, którego przyjęła jak najdrogocenniejszy dar
życia od Boga. Jako matka wierzyła, że każde dziecko jest darem Ducha
Świętego[2].
Tak oto Pan Bóg dał światu swój
szczególny znak: Dlatego Pan sam da wam znak:
Oto Panna [ha Almah – młoda dziewczyna, zbliżone do betulah – dziewica, ugaryckie
glmt, gr. parthenos – LXX, łac. virgo] pocznie i porodzi Syna i nazwiesz Go
imieniem Emmanuel [immanu-el – z nami Bóg] (Iz 7,14).[3]
W książce Odnaleźć Boga w sobie Paweł
Porębski napisał: Poczęcie pozostaje w
ścisłej relacji do Ducha Świętego. Nie należy tego rozumieć biologicznie, jakoby
Duch Święty miał stworzyć plemnik męski itd., ani metaforycznie i
idealistycznie, jakoby to było poczęcie na sposób błysku światła wieczności (J.
P. Roux). Wiemy, że wszystko odbyło się normalnie w łonie matki, a więc
nastąpił stan embrionalny i rozwój prenatalny. Poczęcie i urodzenie Jezusa jest
okryte tajemnicą. Nie wiemy jak się ono dokonało fizycznie. Niektórzy
teologowie, jak ks. Władysław Łydka, i inni, przedstawiają fakt fizyczny
narodzenia Jezusa empirycznie, aż do negacji fizycznego dziewictwa Maryi. Inni
natomiast przedstawiają narodziny jako cudowne wydarzenie: «Dla Boga bowiem nie
ma nic niemożliwego.» (Łk 1,37).[4] Ks. prof. Cz. S. Bartnik wyraził
opinię: Nieważne, czy terminy almah i
parthenos oznaczają ściśle dziewicę czy nie. (…) Dziewictwo było przede
wszystkim kategorią mesjaniczną. Oznaczało ono Boskie pochodzenie Jezusa, jego
Boskość, związek ze zbawczą ekonomią Boga Ojca i wszechmoc zbawczą. Dziewiczość
wreszcie wyklucza potoczne mniemania, że może się ktoś narodzić przez związek
seksualny kobiety z bóstwem.[5] Jego zdaniem Maryja była przede
wszystkim czysta duchowo, zjednoczona z Bogiem w swej duszy: Dusza jest dziewiczym łonem dla Logosu,
miejscem szczególnego działania Ducha Świętego[6].
Twórca filozoteizmu bardzo dogłębnie
rozważał tematykę poczęcia dochodząc do niezwykle prostych wniosków: Kto zapłodnił kobietę jest bardzo ważne z
punktu widzenia tylko ludzkiego. Dla
Boga liczy się nowy człowiek. W myśl tej tezy nie jest ważne kto fizycznie
zapłodnił Maryję.[7]
W
przypisie do genealogii Jezusa w Ewangelii według św. Mateusza zostało
napisane: Pochodzenie biologiczne nie
jest najważniejsze, liczy się także adopcja (np. Salatiel nie był ojcem
Zorobabela, zob. 1 Krn 3,17–19)[8]
(por. Mt 1,12). Warto dodać, że cytat
ze Starego Testamentu: Ten jest moim
Synem (Ps 2,7; według Mt 3,17: Ten
jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie), to używana na Wschodzie
starożytna reguła adopcji.[9]
Koncepcja adopcjanizmu, jako adopcji człowieka na Syna Bożego jest jednak
zbędna w rozumowaniu filozoteistycznym, ponieważ wszyscy ludzie już są dziećmi
Bożymi[10].
cdn.
Pozdrawiam, Marta.
[1] Tekst P. Porębskiego [w:] Archiwum prywatne autorki – z dn. 02.05.2011 r.; por. P.
Porębski, Rzeczywistość w świetle nauki, filozofii i wiary, Wydaw.
Jedność, Kielce 2008, s. 170.
[2] P. Porębski, Bóg nie taki straszny: na podstawie
Starego Testamentu, Wydaw. Jedność, Kielce 2009, s. 219.
[3] Cz. S. Bartnik, Dogmatyka katolicka, T. 2, ,
Wyd. 2, Wydaw. KUL, Lublin 2010, s. 310; por. P. Porębski, Wiara rozumna
świeckiego teologa, Wydaw. Coriolanus, Kielce 2010, s. 191–192.
[4] P. Porębski, Odnaleźć
Boga w sobie: na podstawie Nowego Testamentu, Wydaw. Jedność, Kielce 2009, s. 70–71.
[5] Cz. S. Bartnik, Dogmatyka katolicka, T. 2,
Wyd. 2, Wydaw. KUL, Lublin 2010, s. 329.
[6] Tamże, s. 281.
[7] P. Porębski, Wiara rozumna świeckiego teologa,
Wydaw. Coriolanus, Kielce 2010, s. 146; P. Porębski, Wykłady teologiczne
wiary rozumnej na portalu internetowym świeckiego teologa, Wydaw. Coriolanus,
Kielce 2011, s. 296.
[8] Przypis „a” [w:] Pismo Święte Starego i Nowego
Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem, oprac.
Zespół Biblistów Polskich, Wrocław 2008, s. 2133;
[9] Tamże, przypis,
s. 2137.
[10] Tekst P.
Porębskiego [w:] Archiwum prywatne autorki − z dn. 14.04.2012 r.; zob. też
odpowiedź-komentarz do tekstu „Krewni Jezusa” P. Porębskiego na jego blogu
www.wiara-rozumna.blog.onet.pl − z dn. 11.04.2012 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz