Karykatura
świętości to przekonanie, iż święty to jakiś odludek,
cierpiętnik,
człowiek nadstawiający policzek do bicia
i oczywiście
dewot, który tylko na chwilę wychodzi z kościoła
i to jedynie po
to, by kupić jakąś pobożną gazetę.
ks. dr Marek Dziewiecki[1]
Przychodząc do domu niezamężnych kobiet:
Marty i Marii, Jezus „łamał” panujące obyczaje. Kobiety jednak odważnie
przyjmowały Go. Jezus był ich Przyjacielem. Gościna u sióstr owocowała Bożą
miłością. Właśnie ta bliskość, poczucie bezpieczeństwa i zbudowana więź
przyjaźni ośmieliły pewnego dnia Martę do zwrócenia się do Jezusa ze słowami: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra
zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła (Łk
10,40). Jezus nie odebrał słów Marty ani jako zarzut czy atak wobec siebie, ani
jako przymus do wywarcia nacisku na jej siostrę Marię. Dostrzegł piękno służby
Marty: Marto, Marto, troszczysz się i
niepokoisz o wiele (Łk 10,41). Nie chciał jej też drażnić wiedząc, że Marta
była bardzo pracowita i uwijała się koło
rozmaitych posług (Łk 10,40). Subtelnie więc wskazał na istotę służby − w
jedności z Bogiem: potrzeba <mało
albo> tylko jednego (Łk 10,41). W
dalszej części chciał pomóc jej zrozumieć siostrę: Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona (Łk
10,42).
Postawy obu sióstr są kompatybilne. Ich
wspólnym mianownikiem jest dar miłości. Każda z sióstr obdarzyła Jezusa sercem: Marta gościnną służbą (ucztą,
noclegiem); Maria służbą oddania (poświęconym czasem na dialog, uwagą i kontemplacją
Jego słów). Jezus obdarzył siostry miłością, kiedy do nich zawitał, i tę czystą
miłość obie niewiasty odwzajemniły (funkcjonał
miłości).
[1] M. Dziewiecki, Co czynię ze skarbem mojego życia? Rachunek
sumienia dla młodzieży, Wyd. Św. Paweł, Częstochowa 2006, s. 8.
Pozdrawiam, Marta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz