Będąc zafascynowana Jezusem Chrystusem, przez kolejne dni będę rozważać głównie Ewangelię wg św. Marka. Pierwszy temat jest związany z osobą poprzedzającą misję Zbawiciela − postacią i działalnością Jana Chrzciciela:
W życiu Jana Chrzciciela było wiele
miłości ze strony rodziców, którzy długo czekali na swego potomka. Jan czuł nie
tylko ich wielką troskę, ale i szczególną łaskę Bożą. Jego narodzenie było
niezwykłe choćby z tego faktu, że matka Elżbieta przez długie lata duchowo cierpiała
z powodu braku dziecka. Kiedy więc poczęła Jana, od pierwszej chwili odczytała
to jako dar Boży. Jan wiedział też, że jego ojciec Zachariasz doznał łaski, gdy
uwierzył w działanie Boga w jego życiu małżeńskim (zob. Łk 1,13). W takim klimacie,
pełnym radości i dziękczynienia z powodu „cudu” Bożego (por. Łk 1,36.44), wzrastał
Jan. Od najmłodszych lat poszukiwał więc sensu i zadania swego życia − woli Bożej.
Pytał Boga w swojej duszy, jaki jest stan Dobra Najwyższego względem niego
(powołanie).
Po jakimś czasie w swoim sercu odczytał,
że został zaproszony, by przynieść ludziom wezwanie do nawrócenia. Owo
nawrócenie mogło bowiem najlepiej zaowocować gotowością do przyjęcia daru Ojca
Niebieskiego – pierworodnego Syna Bożego (Mesjasza). Odczytał w sobie, by być jak
szum pustyni – przedłużenie głosu Boga w sercu. To poetyckie, symboliczne
określenie doskonale opisywało jego postawę i działalność, pokorę, skromność,
ubóstwo i miłość − pełne oddanie Bogu (Mk 1,6−7).
Jan, wierząc w nadchodzącego Zbawiciela,
świadczył o swoim duchowym doświadczeniu. Pod względem teologicznym odczytał on Jezusa i rozpoznał jako Mesjasza dopiero wówczas, gdy ujrzał Go w mistycznym obrazie
zstępującej gołębicy (por. Mk 1,10). Głosił więc chrzest nawrócenia, by
przygotować ludzi do przyjęcia Syna Bożego (Mk 1,3−4; por. Iz 40,3).
Jan określał siebie samego tylko wówczas, gdy
go pytano kim jest (por. J 1,22n). Mówił, że nie jest godny swojego zadania. Przyrównywał
się do kogoś, kto pozostaje bardziej w cieniu niż niewolnik rozwiązujący
sandały czy noszący buty swego pana (por. Mk 1,3.7). Miał świadomość swej
godności dziecka Bożego, choć równocześnie zdawał sobie sprawę, że wszelkie
dobro pochodzi od Ojca Niebieskiego.
Jan wiedział, że jego chrzest z wody
stanowi dopiero preludium do przyjęcia sakramentu chrztu świętego z tchnienia Ducha
Aktu Działającego (Mk 1,5.8). Miał świadomość, że tego dokona Jezus z Nazaretu,
który otrzymał plenipotencje do oczyszczania serc z ludzkich grzechów (zob. Mk
2,5). Jan zaprzeczał więc jakoby był Mesjaszem czy prorokiem (choć był „głosem”
prorockim – Mk 1,2−3; Iz 40,3). Sam Jezus zaś, znając jego oddanie i misję, określił
Jana jako duchowego Eliasza (Eliasz już
przyszedł – Mk 9,13).
Jan zachęcał do odnajdywania dróg
prowadzących do jedności z Bogiem. Mówiąc o prostowaniu ścieżek dla Pana, miał
na myśli miłowanie bliźnich w życiu i w sercu. [1]
[1]
Zob. też: P. Porębski, Ewangelia wg św.
Marka [w:]
www.wiara-rozumna.blog.onet.pl
– tekst opublikowany dn. 21.03.2012 r.
Pozdrawiam,
Marta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz