Holenderski malarz XIX wieku, Vincent
van Gogh długo poszukiwał swojego powołania. Jego droga życia była nieraz
bardzo trudna. Początkowo Vincent wcale nie myślał o malarstwie. Był taki
okres, w którym z całego serca pragnął służyć Bogu i ludziom. Chciał być
protestanckim duchownym. Irving Stone, w książce Pasja życia, tak opisał jego zmagania: Po jakimś czasie wykwitła w jego duszy myśl o Bogu i pokrzepiła go:
«Jezus był spokojny w czasie burzy» – powiedział do siebie – «Nie jestem sam,
bo Bóg mnie nie opuścił. Pewnego dnia odnajdę drogę do Niego.» [1]
Znajomy radził mu: «Nigdy niczego nie
może pan być pewny na zawsze, na całe życie» – odezwał się Mendes – «Może pan
tylko mieć odwagę i wolę, aby czynić to, co pan uznał za słuszne. Może się ta
rzecz nawet potem okazać błędna, ale w końcu dokona jej pan i tak, to zaś jest
najważniejsze. Musimy działać zgodnie z głosem naszego rozsądku i pozostawić
Bogu sąd ostateczny o wartości naszej pracy. Jeśli jest pan w tej chwili pewny,
że chce pan służyć swojemu Stwórcy w ten czy inny sposób, to pańska wiara jest
jedynym drogowskazem, co pan ma czynić. Z całą ufnością należy to właśnie
czynić.» [2]
W życiu są momenty trudne i bolesne. Ale
nawet w najbardziej dramatycznych chwilach, w Bogu można doświadczyć głębokiego pokoju, który może iść w parze z
cierpieniem i ludzkimi niepowodzeniami.[3]
Wiara w Boga pozwala odkryć w życiu Jego stałą, nadprzyrodzoną opiekę
(Opatrzność i łaskę). Wiele jednak zależy od tego, jaki obraz Boga nosi
człowiek w swoim sercu. Konrad Banicki (psycholog) napisał: Jeśli moja religijność odwołuje się do
obrazu Boga, który jest wybaczający i który o mnie dba, to będę doświadczał
wsparcia i będę się czuł szczęśliwy. Jeżeli natomiast wierzę w Boga surowego,
który egzekwuje wypełnianie kodeksu rozumianego negatywnie jako zbiór nakazów
[i zakazów], wtedy taka religijność może być źródłem nieszczęścia.[4]
Wielkie zadanie w wypełnieniu swojego
powołania odgrywa wychowanie. Na pytanie jak dziś wychowywać, ks. dr Józef
Marszałek (salezjanin) powiedział: Pewne
rzeczy w wychowaniu są ponadczasowe. A niektóre uwarunkowane konkretną
sytuacją. Mówiąc: wychowanie, mamy na myśli jakąś pozytywną zmianę w podmiocie
wychowania, jakim jest wychowanek. Chodzi o to, aby doprowadzić go do
największego stopnia dojrzałości: żeby był w stanie podołać zadaniom, jakie
przed nim staną w każdym okresie życia i żeby sam był ze swego życia
zadowolony, żeby przeżył je owocnie i godnie. Wychowanie ma zmierzać do tego,
żeby wychowanka uczynić człowiekiem spełnionym.[5]
Ks. Adam Boniecki zapytany: Po czym poznamy, że jesteśmy w miejscu,
które wyznaczył nam Bóg?, odpowiedział:
Po tym, że w najgłębszej warstwie naszego
«ja» panuje pokój. W pewnym sensie można to określić jako poczucie szczęścia.[6] Na pytanie zaś, jak to realizować i czy
podstawowym wymiarem bytowania człowieka na ziemi jest dążenie do zbawienia
przyznał, że jest to perspektywa eschatologiczna, i uzupełnił: Samo «dążenie» to (…) pojęcie nieco mgliste,
ono musi mieć jakiś konkretny kształt. Podstawowym wymiarem bytowania człowieka
jest miłość. A praca – w zasadzie i ze swej natury – jest wyrazem miłości, a
przynajmniej może być. Praca zawsze stwarza jakieś relacje z drugim
człowiekiem. Pracuje się zwykle dla innych: owoce pracy, zarobione pieniądze
służą nie tylko mnie, ale i tym, których kocham. Kościół zawsze podkreślał
znaczenie pracy jako przedłużenia Boskiego dzieła stworzenia. Jan Paweł II
położył większy nacisk właśnie na miłość.[7] W tym sensie zarabianie pieniędzy na życie tych, których się kocha, nobilituje
pracę.[8] I to w każdym zawodzie, nawet w najprostszym
lub niewdzięcznym. Czasem człowiek, choć
praca jest jego kalwarią, chętnie niesie krzyż, bo wie, że jest potrzebny dla
dobra innych. To jest miłość, choć wtedy się nie mówi takich wzniosłych słów.
(…) To jest klucz do zrozumienia i zaakceptowania swojego życia i swojej pracy.[9]
Dla Jezusa spełnieniem w życiu było
miłowanie wyrażające się przez pełne oddanie drugiemu człowiekowi (aż po
krzyż). Doświadczywszy miłości Ojca, całym swoim życiem świadczył o tej miłości
przekazując ją ludziom. Był odbiciem istoty Boga i Jego chwały: Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje
oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie
je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać (J 10, 17−18; por. J
15,13).
[1] I. Stone, Pasja życia, Warszawskie Wyd. Literackie,
Warszawa 1998.
[2] Tamże, s. 48.
[3] J. W. Gogola, Od objawienie do zjednoczenia. Wykład teologii modlitwy, Wyd.
Karmelitów Bosych, Kraków 2005, s. 220.
[4] Konrad Banicki,
Bufor na stres [w:] „Tygodnik
Powszechny”, Kraków 2 września 2012 nr 36 (3295), s. 19.
[5] Wywiad z ks.
Józefem Marszałkiem SDB, przeprowadzony w Krakowie 26.01.2010 r. i opublikowany
w artykule pt. Wychowanie jest sztuką
na łamach czasopisma „Orator Świętokrzyski”, s. 6.
[6] A. Boniecki, K.
Kolęda-Zaleska, Zrozumieć Papieża.
Rozmowy o Janie Pawle II, Wyd. Znak, Kraków 2012, s. 44.
[7] Tamże, s. 45−46.
[8] Tamże, s. 49.
[9] Tamże, s. 50.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz