Na temat chrztu Jezusa św. Marek ewangelista
zanotował: [Jan Chrzciciel] głosił:
«Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i
rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja
chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym». W owym czasie
przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili gdy wychodził z wody,
ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: «Tyś
jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie» (Mk 1,7−11).
Choć opis ten jest bardzo skromny,
streszcza to, co było najważniejsze w wydarzeniu, mającym miejsce
prawdopodobnie w marcu 27/28 roku[1]
n.e. (zob. też Łk 3,1−2). Oto więc Jezus przyszedł, kiedy Jan udzielał chrztu w
rzece Jordan. W Ewangelii wg św. Marka nie ma werbalnego dialogu między Janem a
Jezusem (jak np. w: Mt 3,14−15). Jest natomiast połączenie minimalnej faktografii
z próbą jej teologicznego ujęcia. Chrzest Jezusa był znakiem dla Niego samego i
dla ludzi. Szczególnie Jan Chrzciciel, wrażliwy na znaki i „głos” Boży, stanął
wobec wielkiej tajemnicy. Wierzył, że nadejdzie Mesjasz i oto przyszedł. Ujrzał
Go oczami ciała, ale rozpoznał i odczytał dopiero oczami duszy (podobnie było w
scenie z Symeonem – zob. Łk 2,25−35). O tym, że Jan dochodzi do poznania Syna
Bożego w Jezusie, świadczy dialog (mały „spór”) zanotowany w Ewangelii wg św. Mateusza
(Mt 3,14−15). Początkowa niezgoda na postawę Jezusa (chrzest z rąk Jana)
przywołuje mi na myśl scenę z Wieczernika, w której początkowo Piotr nie chciał,
by Jezus obmył Mu nogi (zob. J 13,3−10). W obu sytuacjach Jezus daje przykład
umiłowania.
W Ewangelii wg św. Marka położony jest nacisk
na duchowy wymiar chrztu, kierując uwagę na mistyczny dialog Ojca Niebieskiego
z Synem. Bóg, błogosławiąc Jezusowi: Tyś
jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie (Mk 1,11), zgadza się na
drogę miłowania, której pragnie Jezus. Choć to Bóg daje swego Syna światu (jako
wyraz Jego miłości do ludzi), to ów akt oddania jest i ze strony Jezusa. Obopólna
miłość Ojca i Syna w jednym Akcie działającym (Duchu Świętym) staje się dla ludzi
znakiem objawienia i zaproszeniem do włączenia się w miłowanie.
Uczestnikom wydarzenia było trudno
opowiedzieć to, czego Jezus doświadczał w swojej duszy w chwili chrztu na modlitwie
z Ojcem. Byli bowiem świadkami aktu epifanii Boga w Jezusie.[2]
(Mk 1,11; Mt 3,17; Łk 3,22). Rozpoznanie objawienia wymagało nie tylko wiary, ale i szerszej
perspektywy spojrzenia na życie Jezusa. Jednym słowem: kontekstu całej Jego działalności
zakończonej na Golgocie, która była dopiero przed Nim. Tak więc pełne znaczenie
chrztu Jezusa mogło się ukazać z perspektywy Krzyża i Zmartwychwstania Chrystusa. A więc
wówczas, kiedy dokonało się apogeum pragnienia Jezusa o pełnym umiłowaniu Boga
w bliźnich.
Postawa i działanie Syna Człowieczego w
jedności z Ojcem Niebieskim wskazały ludziom drogę do autentycznego życia chrztem: porzucania wszelkiego zła i grzechu, wybierania dobra i trwania w miłości. Choć
każdy osobiście kształtuje swe życie, poprzez wiarę uznaje, że wszelkie dobro i
miłość mają swoje źródło w Bogu. Ojciec Niebieski, poprzez Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata (J 1,29), zaprasza każdego
człowieka do umiłowania na wzór Jezusa Chrystusa.[3]
Sportretowanie chrztu Jezusa jako obrazu
nieskalanej gołąbki, stanowi próbę ujęcia za pomocą symbolu – łaski udzielonej Człowiekowi. Jezus przyjmując chrzest publicznie rozpoczął Bożą drogę. Będąc
jednym z nas, oddał się całkowicie Ojcu poprzez miłość do ludzi. Jego wędrówka,
zakończona na krzyżu, poprzez chwalebne Zmartwychwstanie przyniosła Mu pełne zwycięstwo
i niebieską chwałę. Jednocześnie obraz ten kieruje ku wymowie teologicznej chrztu Jezusa,
zbliżając się do sportretowania stanu jedności Jego serca z Aktem Działającym (Mk
1,10). Jezus, przyjmując chrzest, otworzył się na Boga i ludzi. Przyjął Boże życie, mądrość Ojca, Jego Prawdę, moc i miłość.
Chrzest był początkiem świadomej decyzji Jezusa o całkowitym oddaniu się Bogu w
drugim człowieku. Wszystko, co czynił, było wyrazem Jego duchowej jedności z
Ojcem.
Pozdrawiam,
Marta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz