Jezus bardzo często przebywał w świątyni.
Tam nie tylko mógł nauczać, ale przede wszystkim modlić się i być we wspólnocie
ludzi przychodzących w tym samym celu do miejsca świętego. Pewnego dnia zauważył
w synagodze mężczyznę, który miał bezwładną rękę (Mk 3,1). Jezus spojrzał na
niego ze współczuciem, wrażliwy na cierpienie niepełnosprawnego. Widział jak człowiek
ów wstydzi się swojej ułomności i modli się w cichości stojąc gdzieś z boku, niemal
niezauważalnie. Nauczyciel zauważył też, że oczy faryzeuszy śledzą Jego
zachowanie w świątyni. Byli bowiem ciekawi,
czy uzdrowi w szabat, ponieważ chcieli Go oskarżyć (Mk 3,2). Jezusa bolała
ich ułomna postawa duchowa. O nich był równie zatroskany, jak o ułomnego
fizycznie. Dlatego więc podjął temat, który dotyczył wszystkich uczestników sytuacji.
Najpierw powołał na środek świątyni człowieka z bezwładną ręką, mówiąc: Wyjdź na środek (Mk 3,3). Tym samym niepełnosprawny
mężczyzna stał się pierwszym podmiotem modlitwy Jezusa. Potem Nauczyciel zaprosił
pozostałych obserwatorów do poszukiwania Prawdy, zadając pytanie: Czy wolno w szabat dobrze czynić, czy źle
czynić? Ratować życie, czy zabić? (Mk 3,4). To pytanie było niezwykle proste
i tak oczywiste, że nie wymagało odpowiedzi. Wszyscy milczeli (Mk 3,4). Jezus
poczuł wewnętrzne cierpienie z powodu braku wrażliwości i miłości wielu serc
ludzkich (zob. Mk 3,5). Wiedział, że
niewiele potrzeba, by wyjść naprzeciw potrzebującemu. Był bardzo smutny (zob. Mk
3,5) widząc, jak faryzeusze trwają przy niedoskonałym przepisie religijnym z równoczesnym
pomijaniem miłości bliźniego. Z głębi
zbolałej duszy zawołał więc do chorego: Wyciągnij
rękę! (Mk 3,5). A ten uczynił, co usłyszał i został uzdrowiony (zob. Mk 3,5).
Serca faryzeuszy pozostały jednak duchowo zamknięte na dobro i łaskę Bożą (Mk
3,6).
Pozdrawiam,
Marta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz