Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 22 stycznia 2013

Doświadczyć miłującego Ojca



Za czasów Chrystusa pobożny Żyd był przekonany, że na miłość Boga trzeba sobie zasłużyć przestrzegając zasad Prawa. Widzialnym znakiem braku błogosławieństwa Bożego były choroby, ubóstwo oraz brak potomstwa. Wszelkie ludzkie nieszczęścia (jak: głód, epidemie, nieszczęścia wojenne, okupacje, niszczycielskie ataki żywiołów) identyfikowano z gniewem i karą Bożą. Boga bano się nie mniej jak surowego władcy ziemskiego, ciemiężącego naród. Utrwalony obraz władcy ludzkiego niejako automatycznie przenoszono bowiem na pojęcie surowego Boga. Z braku wiedzy nie polemizowano z przyjętym obrazem Najwyższego.
Wiara oparta na lęku jest jej zdeprawowaniem. Zamiast przybliżać do Boga, oddala. Zamiast rozwijać i integrować człowieka, czyni go chorym na duszy i ciele.
Również i wychowanie przesadnie surowe, „purytańskie” jest odpowiedzialne za tworzenie wyobrażeń Boga jako karzącego sędziego – jest on wtedy uosobieniem norm rodzicielskich i źródłem stałych wyrzutów sumienia. W nerwicy mamy często do czynienia z patologicznym lękiem – osoba ma poczucie, że Bóg śledzi każdy jej krok i czyha na pomyłkę. Jednak to sam neurotyk jest dla siebie najsurowszym sędzią. Pojawiające się wyrzuty i skrupuły są wynikiem przesadnej koncentracji na sobie, skrajnego nieraz egocentryzmu i przyjętego schematu własnej doskonałości. Niemożność sprostania tym normom postępowania jest źródłem przykrych stanów emocjonalnych i konfliktów: człowiek stara się wykonywać projektowane na Boga nakazy i czuje się przez nie zniewolony, wewnętrznie stłamszony i nieszczęśliwy.[1] Choroba skrupułów to skrajny przypadek duchowego lęku. Człowiek nią dotknięty przeżywa wielkie cierpienie z powodu natręctw związanych z grzechami lub ich domniemaną obecnością. Skrupulat nie jest [jednak] wcale większym grzesznikiem niż człowiek normalny. [Tymczasem] to, co go dręczy, to nerwica[2] dotykająca sfery emocji i duszy. Dlatego też misje, rekolekcje tzw. ludowe, gdzie kaznodzieja ostrzega przed piekłem i spowiedziami świętokradzkimi, nie są wskazane[3] dla skrupulatów. Udręczenie chorobą skrupułów bywa tak duże, że penitent może być wyjęty przez spowiednika, na określony czas lub na całe życie, spod prawa odbywania rachunku sumienia i merytorycznej dokładności spowiedzi. Św. Alfons Liguori wyraźnie uczy, że skrupuły są tak wielkim niebezpieczeństwem dla nimi obciążonego, że lepiej dla niego być zwolnionym z materialnej dokładności spowiedzi, niż przez wyczerpujące rachunki i dokładne spowiedzi powiększyć chorobę.[4]  
Jezus zapragnął „przybliżyć” ludziom obraz Boga ukazując Go jako pełnego miłości Ojca, który nikogo nie karze. On, w sposób zupełnie naturalny, cieszył się niesłychanie bliską relacją z Bogiem, nazywając Go Abbą-Ojcem (por. Rz 8,15). Jego kontakt z Bogiem opierał się na głębokiej wierze, nadziei, pokoju i miłości. Wiara, nadzieja, pokój i miłość pozwoliły Jezusowi kosztować i dzielić się jednością z Bogiem w relacjach z ludźmi. Jezus „promieniował” więc swoją komunią z Ojcem na bliźnich. Stąd wszystko to, co mówił i czynił przepełniała miłość. Jezus poprzez miłość stał się ludzkim obrazem i odbiciem chwały Boga-Ojca (Hbr 1,3). Każdy, kto otwiera się na Boga, może doświadczyć takiej samej relacji miłości, jakiej doświadczał Jezus. A skoro Jezus powiedział, że jest drogą do Boga, oznacza to, że w Nim – w Chrystusie można doświadczyć miłującego Ojca.


[1] Krystyna Sztuka, Wyobraźnia a rozwój duchowy, Wyd. WAM, Kraków 2010, s. 94.
[2] O. Emanuel Działa, W milczeniu i nadziei, Wyd. „W drodze”, Poznań 1982, s. 279.
[3] Tamże, s. 280.
[4] Tamże, s. 282.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz