W świetle filozoteizmu Pawła Porębskiego Jezus był
zwykłym człowiekiem, który chwałę Ojca otrzymał w chwili śmierci − wywyższony na
krzyżu: Jezus-Człowiek stał się Chrystusem-Bogiem. Dlatego sam powiedział: gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy
poznacie, że JA JESTEM i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego
Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie
samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba (J 8,28−29). Jak jednak rozumieć słowa Jezusa,
który powiedział: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10,30; por. Mt 10,40)?
Innymi słowy, jak Bóg, uważany za byt osobowy i jednocześnie niebyt
transcendentny (czyli wykraczający poza ludzką naturę, lecz rozpoznawalny jako
Akt działający po skutkach swej aktywności), może być jedno (jednością) z osobą
ludzką (w tym wypadku z Jezusem Chrystusem), czyli bytem
materialno(cielesno)-duchowym? W świetle wiary rozumnej jedność Jezusa z
Nazaretu z Bogiem polegała na zjednoczeniu Jego woli z wolą Bożą − w miłości.
Wolą Bożą (Dobrem Najwyższym) jest bowiem miłowanie. Tak więc jedność Boga z Synem Człowieczym była
jednością w miłości. Była to zatem jedność duchowa (dynamiczna, owocująca) i
przymiotowa, a nie ontologiczna (bytowa). Poprzez miłość Jezus był obrazem niewidzialnego Boga-Ojca (Kol 1,15; 2 Kor 4,4). Jako Syn Człowieczy stał się uosobieniem
działania Bożego (Aktu Miłującego), dlatego powiedział: dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał. Ojciec,
który Mnie posłał, On dał o Mnie świadectwo. Nigdy nie słyszeliście ani Jego
głosu, ani nie wiedzieliście Jego oblicza (…) (J 5,36−37). Innymi słowy posiadał doskonałą naturę Ojca. Jezus całą swoją postawą, słowami, nauką,
cudami i zmartwychwstaniem udowadniał swoją boskość[1]. Jednakże nawet najcudowniejsze i
największe dokonania Jezusa można było rozpoznać tylko w wierze jako działania w jedności z
Bogiem: Jeżeli nie dokonuję
dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie! Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście
Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że
Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu (J 10,37−38); Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca
czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem
miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni (…) (J 5,19−20). Najpełniej
jedność z Bogiem w miłości ujawniła się na Krzyżu. Chrystus stał się aktem
objawienia się miłującego Boga (epifania). Ojciec Niebieski mógł być rozpoznany w Synu Człowieczym poprzez Bożą miłość i wiarę ludzi. Wypełnione
posłannictwo miłującego Odkupiciela (soteriologia) tłumaczy tytuł Jezusa Chrystusa
jako Syna Bożego (J 5,25; J 10,30; J 11,4.27; J 14,11; J 17,21).
[1] P. Porębski, Wykłady teologiczne wiary rozumnej
na portalu internetowym świeckiego teologa, Wyd. Coriolanus, Kielce 2011, s. 413.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz