Jezus został skazany na śmierć z powodu niezrozumienia
przez ludzi Jego słów dotyczących bycia Bogiem: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10,30). Nie zaprzeczając w istnienie osobowego, jedynego Boga, mówił o
sobie: Ja jestem (por. J 18,8). Było to odbierane jednoznacznie, jako wejście
w kompetencje Boga i przejęcie Jego „roli” oraz „bezczelność” i kłamstwo
oceniane jako bluźnierstwo zasługujące na śmierć.
Jezus, jako w pełni Człowiek, bardzo często nie
znajdował zrozumienia swoich słów i czynów. Nawet najbliżsi uczniowie prosili
Go wielokrotnie o wyjaśnianie przypowieści, odkrycie sensu Jego nauki i celu
działania. Oczekiwano jasnych i konkretnych odpowiedzi, ale słowa Jezusa były
obarczone niedoskonałością ludzkiej mowy. Wymagały otwartości serca i wiary
rozumnej. Do takiej wiary nie każdy był przygotowany. Bodaj najmniej uczeni w
Piśmie (de facto najbardziej wykształceni). Uczniowie ufali Jezusowi
heroicznie, ale ich pytania wielokrotnie zdradzały ludzki punkt widzenia i
niezrozumienie nauki Mistrza.
Objawienie Boga w Synu było powszechnym zaskoczeniem. Jedni
byli pełni podziwu, drudzy pełni zgorszenia. Obie strony nie wiedziały jaki
będzie finał. Odrzucenie Jezusa wynikało z niezrozumienia Formy Objawienia Boga,
z ludzkiego oporu, lęku i szoku. Przeciętny Izraelita mógł pomyśleć: Jak Bóg, który jest transcendentny może być w „zwyczajnym” człowieku? Jak Bóg, który jest jeden (pojedynczy)
może być w synu (w kimś drugim)? A jeżeli nawet Mesjasz został zapowiedziany
przez proroków, to dlaczego Bóg miałby się objawić akurat w Jezusie z Nazaretu?
Czy syn cieśli na to zasłużył? Czy ktoś tak nieznany mógłby być Bogiem? To
niepojęte. To nie mieści się w głowie. Można to przyjąć tylko w „szalonej”
wierze. To się kłóci z rozsądkiem. Być może takie refleksje przebiegały w
umysłach ówczesnych Żydów, którzy spotkali Jezusa, zadając sobie pytanie, kim
tak naprawdę jest Syn Maryi. Kim jest człowiek, który ma czelność na każdym
kroku „przekraczać” ustanowione prawo tak szczegółowo określające zasady
postępowania dla utrzymania ładu społecznego. Jak można to „łamać” i uzdrawiać
w szabat, jak można nie myć rąk przed posiłkiem, pozwalać się dotknąć kobiecie
cierpiącej na krwotok czy jawnogrzesznicy wylewającej koszmarnie drogi olejek na
głowę (pozwalać się dotknąć osobom uważanym za rytualnie nieczyste), jeść z
grzesznikami i celnikami, nie odmawiać sobie obfitych biesiad i wina, przyjąć
śmierć na krzyżu (najbardziej haniebną, przeznaczoną dla złoczyńców)?… Te pytania,
w zestawieniu z ewidentnymi znakami dobra i miłości, stanowiły zderzenie dwu
rzeczywistości: ludzkiej i boskiej. Jezus przykuwał uwagę z dwóch powodów:
swojego człowieczeństwa i działania w Nim Boga. Największym zaskoczeniem było
to, że przez ręce „Grzesznika” (ale grzesznika w ich mniemaniu, bo jasno zdefiniowanego
przez prawo Mojżesza) mógł Bóg objawić tyle miłości.
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz