Trzeba podkreślić bardzo dobitnie, że zmartwychwstanie
nie jest powrotem do dawnej cielesności i do dawnego życia, lecz przejściem
przez śmierć do życia całkiem nowego, przemienionego mocą Bożą[1]. Aby dojść do takiej konkluzji warto
spróbować zrozumieć istotę opisów ewangelicznych. By tego dokonać najpierw
należałoby uświadomić sobie jak powstał dany opis Objawienia Bożego i dlaczego
akurat w ten sposób został sporządzony:
Ewangeliści próbujący ująć zmartwychwstanie Chrystusa
mogli doświadczyć wizji z realnych obrazów świata materialnego. Być może
dlatego posłużyli się językiem umownym i terminologią ze Starego
Testamentu (Mt 28,2n): trzęsienie ziemi, jasność oślepiająca, pojawienie się
anioła Pańskiego...[2].
Uniwersalnie wypowiada się na ten temat świecki teolog, pisząc: Słowo Boże zostało dostosowane do ludzkiej
mowy. Przekazywane było przez ludzi żyjących w określonych
środowiskach kulturowych, zwyczajach i mentalności. Słowo Boże nie
tłumiło żadnej z cech przynależnych autorom. Bóg
mówił do starożytnych Izraelitów językiem ich czasów. Pisarze biblijni
byli Semitami, mówiącymi i myślącymi po semicku. Pisarze
natchnieni nie byli ograniczani przez Boga. Korzystali oni ze swych naturalnych
uzdolnień, z zasobów wiedzy i różnych źródeł ustnych i pisanych. Należy
przypuszczać, że hagiografowie mieli «widzenia duchowe» (natchnienia),
doświadczenia mistyczne. Znajdowali się w stanie religijnej ekstazy. Wpadali w
ten stan pod wpływem konkretnych, historycznie określonych wydarzeń, przy czym
doświadczali wszechmocy Jahwe. Kierowali się intuicją, która pozwalała odczytać
to, co się dzieje. Mieli też zdolności «iluminacji» tzn. odkrywania prawdy w
tym, co zgłębiali. Każdego typu uniesienia ekstatyczne były trudne do opisania
i przekazania. Słowa nigdy w pełni nie oddają tego, co Boże. Trudno jest
wyrazić to, co niewyrażalne i nieskończone.[3] Stąd też fundamentalne prawdy ukazane są językiem obrazowym (…), którego nie
należy rozumieć dosłownie[4].
Do opisu zmartwychwstania wykorzystano więc ograniczony zasób znaków i symboli
mowy ludzkiej.[5] Można
zatem dojść do wniosku, że używane słowa dotyczące
transcendencji są nieadekwatne do fenomenu, bowiem pochodzą z rzeczywistości
racjonalnej. Do transcendencji należy używać innych pojęć, innego słownictwa
i języka. Tymczasem związani jesteśmy z rzeczywistością realną (z przestrzenią)
i pojęciami z tej rzeczywistości. Brakuje nam zdolności do definiowania
wszystkiego, co znajduje się poza horyzontem
naszego doświadczenia czasoprzestrzennego i zmysłowego.[6] Sam Jezus wiele zagadnień próbował wyjaśnić obrazowo za
pomocą przypowieści, porównań, analogii, paralel czy metafor, np.: Przy zmartwychwstaniu… [ludzie] będą jak
aniołowie Boży w niebie (Mt 22,30). Z drugiej strony, nawet gdyby hagiografowie pisali językiem naukowym, pierwsi
czytelnicy, dla których przeznaczone były Księgi, nic by z tego nie zrozumieli[7]. Możemy
przypuszczać, że powyższe elementy złożyły się na formę przekazu dokonaną przez
natchnionych autorów. Autorzy biblijni próbowali
odwzorować doświadczenia ze sfery nadprzyrodzonej nie wprost, lecz portretując je jako świat realnie istniejący, który
tak naprawdę nie sposób opisać.[8]
Wyraźnie widać, że wszystkie cztery Ewangelie
przedstawiają swoje portrety zmartwychwstałego Jezusa różnie.[9] A zatem paleta słów obejmowała skończony
zbiór elementów (liter, liczb, symboli, znaków itd.), które mogą tylko zbliżyć
do Prawdy. Niemniej jednak trzeba przyznać, że dla uczciwego i
dociekliwego badacza czy też zwykłego wierzącego, historyczny materiał
„dowodowy” w Biblii dotyczący zmartwychwstania jest dość pokaźny. Ważne jest
również to, że Prawda wymaga, by poszukiwać jej rozumnie, kompetentnie, ale
przede wszystkim z wiarą, z sercem otwartym, wrażliwym, czystym i oświeconym
łaską Bożą. Nawrócony dziennikarz Franc Morrison wskazuje, że opis biblijny
jest ten sam, a to, co się zmienia w ciągu wieków, to interpretacja: To nie fakty się zmieniły, ponieważ one są
zapisane w niezniszczalny sposób na pomnikach i stronach ludzkiej historii; to
interpretacja tych faktów przeszła przemianę[10]. Twórca filozoteizmu ujmuje zaś zagadnienie
następująco: W zależności od zdolności,
inteligencji, umiejętności abstrakcyjnego myślenia, człowiek inaczej
interpretuje podobne zdarzenia, bo mózg przez lata się doskonali (zwiększa się
inteligencja)[11].
Badając opis ewangeliczny łatwo dostrzec, że w Piśmie
Świętym występują rozbieżności w prezentacji wydarzeń mających miejsce po
Zmartwychwstaniu. To właśnie te różnice w szczegółach dowodzą uczciwości
ewangelistów. Można wręcz stwierdzić, że identyczny zapis u każdego z nich
byłby bardzo podejrzany dla odbiorców. W Ewangeliach nie ma jednej wersji
wydarzeń, choć można było ją ustalić w okresie formowania pism (pierwsza
redakcja Nowego Testamentu powstała po ok. 30 latach od zmartwychwstania Chrystusa).[12]
Są natomiast cztery kompatybilne odsłony jednego zmartwychwstania. W
przedstawionych relacjach brak też ciągłości, co również, paradoksalnie, jest
atutem opisów. Taka bowiem faktografia jest bardziej wiarygodna. Poszczególne
świadectwa, choć inne, uzupełniają się. Oto parę przykładów: Tylko w Ewangelii
według św. Mateusza znajduje się opis, że to kobiety jako pierwsze spotkały
Zmartwychwstałego (Mt 28,1–10). Św. Łukasz jako jedyny przedstawia scenę z podróży dwóch
uczniów do Emaus (Łk 24,13–35). Ukazanie się Chrystusa Marii
Magdalenie jest opuszczone przez nich obu (a obecne w J 20,1–18 oraz
Mk 16,9). Tylko św. Jan zanotował ukazanie się Chrystusa w Wieczerniku,
gdy Tomasz był nieobecny (J 20,19–29) oraz spotkanie ze Zmartwychwstałym nad
Morzem Galilejskim (J 21,1–14). Głębsza analiza Ewangelii pozwala
dojść do wniosku, że żadne opowiadanie nie jest ze sobą sprzeczne, lecz po
prostu indywidualne. A zatem, pomimo różnic, zbiór portretów odbioru
zmartwychwstania nie zaburza głównej osi świadectw o chrystofanii. Można
powiedzieć, że wszystkie relacje wspólnie tworzą mozaikę na temat niezwykłego
misterium.
[1]
P. Porębski, Wykłady teologiczne…,
s. 468; zob. Katechizm Kościoła katolickiego, nr 999, Wyd. 2, Wyd. Pallottinum,
Poznań 2002, s. 249.
[2]
Słownik Teologii Biblijnej pr. zb.
pod red. X. Léon-Dufoura, tłum.
i oprac. K. Romaniuk, Wyd. Pallottinum, Poznań-Warszawa 1982, s. 1139; por. P.
Porębski, Wykłady teologiczne…,
s. 483.
[3] P. Porębski, Wykłady
teologiczne…, s. 96.
[4]
P. Porębski, Bóg nie taki straszny: na podstawie Starego Testamentu, Wyd.
Jedność, Kielce 2009, s. 213.
[5] P. Porębski, Wykłady
teologiczne…, s. 468–469.
[6]
Tamże, s. 15; P. Porębski, Wiara rozumna…, s. 9.
[7]
P. Porębski, Wiara rozumna świeckiego teologa, Wyd. Coriolanus, Kielce
2010, s. 42 (por. tamże, s. 99).
[8]
P. Porębski, Odnaleźć Boga w sobie: na podstawie Nowego Testamentu, Wyd.
Jedność, Kielce 2009, s. 177–178; P.
Porębski, Wykłady teologiczne…,
s. 322.
[9]
J. McDowell, D. Stewart, Odpowiedzi
na trudne pytania… , s. 78.
[10]
Who Moved the Stone? Wstęp, 1971
Zondervan [w:] J. McDowell, D. Stewart,
Odpowiedzi na trudne pytania… , s. 75.
[11]
P. Porębski, Wykłady teologiczne…,
s. 639.
[12]
P. Porębski, Odnaleźć Boga w sobie…, s. 180–181.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz