Zdaniem Pawła Porębskiego niematerialne, niezniszczalne
i nieśmiertelne ciało Zmartwychwstałego nie powinno być mapą znamion ziemskich
cierpień[1]
czy też organizmem potrzebującym ziemskiego pokarmu. Biorąc pod uwagę opisaną
przez ewangelistów wizualizację ran uwielbionego Chrystusa teolog wyjaśnia, że
stanowiło to niejako formę podkreślenia przez nich tożsamości
Zmartwychwstałego. Z psychologicznego punktu widzenia był to najbardziej
wstrząsający i najsilniej oddziałujący na psychikę obraz Zbawiciela, który
mogli zapamiętać. Trauma okrutnej męki i śmierci Mesjasza mogła najtrwalej
zakodować się w umysłach i sercach Jego uczniów. Stąd też być może w ich
wizjach „widzenie” śladów cierpienia na ciele Uwielbionego.[2]
Skoro zmartwychwstanie
oznacza przywrócenie do życia prawdziwego ciała ludzkiego, które w doczesności
zostało poddane śmierci[3], to na czym ono w istocie
polega? Biorąc pod uwagę dotychczasowe rozważania można stwierdzić, że ciało
chwalebne, wywyższone staje się integralne w swej nieskazitelności z doskonałą
duszą. Jezus Zmartwychwstały był odbierany właśnie w takim ciele – duchowym.[4] Można więc powiedzieć, że
zmartwychwstanie to najbardziej niezwykły
akt duchowy, zdarzenie mistyczne, wydarzenie nadprzyrodzone i transcendentne.[5]
Bardzo dojrzale na ten temat wyraził się św. Paweł
Apostoł: Podobnie rzecz się ma ze
zmartwychwstaniem. Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne; sieje się niechwalebne – powstaje chwalebne; sieje się słabe – powstaje mocne; zasiewa się ciało
zmysłowe – powstaje ciało duchowe
(1 Kor 15,42–44).[6] Słowa
te potwierdzają wyczucie teologiczne człowieka, który doświadczył mistycznego
spotkania ze zmartwychwstałym Chrystusem pod Damaszkiem.
Przeżycia chrystofanii były jak najbardziej
autentyczne. Ich forma wiązała się jednak z poziomem i etapem duchowym świadków
zmartwychwstania.[7]
Innymi słowy doznania były elementem stopniowego wzrostu wewnętrznego uczniów
szukających zrozumienia wydarzeń paschalnych. Nawet najdoskonalsza wizja jest
zawsze zniekształcona przechodząc do świata ludzkiej ograniczoności. Tylko
serce nie deformuje Prawdy i znaku od Boga. Lecz i ono zatraca doskonałą
wyrazistość Prawdy, kiedy próbuje zamknąć doznanie mistyczne w jakąkolwiek
formę bądź treść, usłaną choćby najpiękniejszymi i najcelniejszymi słowami.
Patrząc na Ewangelie czy inne księgi Pisma Świętego
pod kątem filozoteizmu można zauważyć, że powszechnie występują opisy
wewnętrznych, mistycznych przeżyć serca i duszy jako realistyczne doznania osób
usposobionych neurotycznie.[8] Paweł Porębski napisał: Informacja końcowa [po doświadczeniu
neurotycznym] jest wynikiem interpretacji, transpozycji i transformacji. Ze
względu na predyspozycje, mogą one być w wyniku różne[9]. Dlatego też i widzenie
[zmartwychwstałego] Jezusa było już neurotyczne (sercem), transponowane na
widzenie zmysłowe[10]. Teolog wyjaśnia: Człowiek pod natchnieniem ma wewnętrzny
przymus przekazania treści objawionej. Treść objawiona przeważnie nie jest
literalna. To wiedza jeszcze nieopisana. To stan. Bóg jako istota
transcendentna, z innego świata, ma trudność w komunikowaniu się z istotą
cielesną. Może to czynić przez duchową komunikację z człowiekiem. Siłą rzeczy
nie jest ona komunikowana wprost i taką właśnie musimy ją zaakceptować.[11] Twórca filozoteizmu podkreśla więc prawdę o zmartwychwstaniu
jako wydarzeniu, które miało miejsce w przestrzeni duchowej serc ludzi
wierzących w Chrystusa. Stanowiło to bardzo intymną komunikację Stwórcy
z człowiekiem, którego można było rozpoznać przede wszystkim
wewnętrznie. W odniesieniu do komunii Boga i człowieka teolog ujmuje tę
myśl również uniwersalnie, w następujących słowach: Bóg pragnie być zaakceptowany
i przyjęty nie zmysłami, ale sercem (hebrajskie leb – serce oznacza najgłębsze wnętrze człowieka, sumienie, intuicję).
Objawienie Boga odbywało się zatem dyskretnie. Bóg obdarzył człowieka
zdolnością odnajdywania [Go] (…) w swoim sercu i sumieniu. Objawienie Boga (opisane w Piśmie
Świętym) nie było jakimś wyjątkowym jednorazowym wydarzeniem historycznym, lecz
cichym odczytaniem (w modlitewnym natchnieniu) Jego istnienia w
sercu człowieka.[12]
Interesujące jest rozważanie Pawła Porębskiego na
temat doświadczenia Marii Magdaleny i słów Zmartwychwstałego:
nie zatrzymuj Mnie (J 20,17). Teolog
tłumaczy, że Jezus był już Podmiotem wiary, nie wiedzy.[13] Taką właśnie dojrzałą
wiarę należałoby w sobie rozwijać.[14]
W postawie człowieka o wierze wyższego rzędu nie występuje oczekiwanie na
doświadczenia nadzwyczajnych wizji czy pożądanie duchowych „fajerwerków”.
Dojrzała duchowość to stan bezgranicznej ufności i zawierzenia Bogu w
codzienności (moralność teonomiczna). Przykładem takiej wiary jest postawa
Matki Jezusa. Maryja nie musiała
[niczego] sprawdzać – Ona wiedziała, że Jej Syn żyje.[15]
[1] P. Porębski, Odnaleźć
Boga w sobie…, s. 182; P.
Porębski, Wykłady teologiczne…,
s. 468.
[2] Por. P.
Porębski, Wykłady teologiczne…,
s. 474–475.
[3] Tamże, s. 468.
[4] P. Porębski, Odnaleźć
Boga w sobie…, s. 186.
[5] Por. P.
Porębski, Wykłady teologiczne…,
s. 468; 472.
[6] Por. tamże, s.
468.
[7] Por. tamże, s.
659.
[8]
Tamże, s. 468; P. Porębski, Odnaleźć Boga w sobie…, s. 177.
[9]
P. Porębski, Bóg nie taki straszny…, s. 218.
[10]
P. Porębski, Wykłady teologiczne…,
s. 483.
[11]
P. Porębski, Wiara rozumna…, s. 82.
[12]
P. Porębski, Wykłady teologiczne…,
s. 85.
[13]
Tamże, s. 473; 483; 721; P. Porębski, Bóg nie taki straszny…, s. 232; P. Porębski, Odnaleźć
Boga w sobie…, s. 179–181; P. Porębski, Wiara rozumna…, s.
82; por. Łk 24,32; P. Porębski, Wykłady teologiczne…, s. 321.
[14] Por. P.
Porębski, Wykłady teologiczne…,
s. 485–486.
[15] Tamże, s. 471;
P. Porębski, Odnaleźć Boga w sobie…, s. 179.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz