Łączna liczba wyświetleń

sobota, 23 lutego 2013

Decyzja Jezusa



Jezus bardzo pragnął rozeznać w swoim sercu jaka jest wola Boża. Jego myśli były bardzo dynamiczne, płomienne i odważne. Przeżywał wszystko, co może doświadczyć ludzkie serce, dla którego Bóg był Kimś ogromnie ważnym. Oczywiście Jezus nie był wolny od pokus. Kiedy jednak przebywał na modlitwie, wszystko oddawał w ręce Ojca. W pełni czuł zarówno swe człowieczeństwo, wartość i godność dziecka Bożego.
Wiara i światło Prawdy pozwalały Jezusowi dokonywać słusznych wyborów. Trwając w relacji miłości z Ojcem „promieniował” miłością na ludzi. Przez ponad 30 lat czynił to „bezszelestnie”, „w ukryciu”, niepublicznie. Był zwyczajnym mieszkańcem Nazaretu, który właściwie niczym się nie wyróżniał od innych. Oczywiście znano Go, ale tylko jako „syna cieśli”. Jezus miłował, ale bez poklasku, niejako „bez słów i bez znaków”.
Syn Maryi nie miał ambicji polityczno-narodowowyzwoleńczych, mimo że widział uciemiężenie swojego narodu. Wciąż jednak odczytywał duchowe znaki, jakie przynosiło Mu życie… Pewnego dnia zapragnął włączyć się z jeszcze większą ofiarnością w życie dla innych. Doświadczając Boskiego Aktu działającego w swym sercu, odnalazł ku temu najprostszą i zarazem najtrudniejszą drogę – drogę miłości mimo wszystko (aż po krzyż – publiczne poniżenie i hańbę). Owo doświadczenie światła miłości było dla Jezusa tak piękne, proste i oczywiste, że nie mógł mu się oprzeć, nie mógł już dalej żyć tylko „w ukryciu”...
W sercu Jezusa dojrzała więc myśl, że skoro Bóg obdarzył Go miłością, to trzeba tę miłość wyrazić „głośno i dobitnie”, przekazując ją dalej – ludziom. Rozpoznał, że do tego nie jest potrzebne ani szlachetne urodzenie, ani majątek, ani władza. Wystarczy głęboka wiara, miłujące serce i mężna decyzja.
Jezus nie „sprawdzał” Pana Boga. Jezus trwał w Ojcu. On Mu od początku całkowicie zawierzył jako Syn – z odwagą i w pełnej wolności. To była Jego decyzja i wyraz ogromnej ufności. Tym samym zaczął jakby „kroczyć po jeziorze” – w całkowitym zawierzeniu Ojcu. 
Jezus znakomicie pokonywał duchowe przeszkody, które jak „pagórki zmieniały swe położenie” umożliwiając Mu przekraczanie samego siebie, kiedy w swym sercu rozpoznawał i doświadczał, że miłując zwycięża zło, grzech i śmierć. Było to możliwe dzięki Jego tytanicznej wierze, wrażliwości na rzeczywistość transcendentną, wyniesione z domu wychowanie oraz nieustanne, duchowe doświadczanie miłości Boga w Jego życiu i sercu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz