Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 18 maja 2014

Jaki jest Twój dom? - cz.3.



Aż przyjdzie dziecko. Jeszcze nie będziesz wiedziała, czy to naprawdę. Jeszcze nie będziesz wiedział naprawdę, czy ona już poczęła Twoje dziecko.
Razu pewnego Hitchcocka pytano: „Jaka jest recepta na dobry film kryminalny?” (Hitchcocka – klasyka kryminalnego filmu, świętej pamięci). I wtedy on powiedział:
- Film kryminalny musi zaczynać się trzęsieniem ziemi.
- Trzęsieniem ziemi? Chyba kończyć?
- Nie, ma się zaczynać trzęsieniem ziemi.
- Po trzęsieniu ziemi nie ma już nic większego!
- Ma się zaczynać trzęsieniem ziemi, a potem napięcie ma wzrastać.
Małżeństwo zaczyna się ślubem, a potem napięcie ma wzrastać. Wzrastać! Dbaj o to, by wzrastało. A takim elementem w tym wulkanie miłości małżeńskiej, takim gejzerem nowym – jest dziecko.  Jak będziesz je miała w swoim łonie, wiedz o tym, że ono z Tobą żyje. Tobą żyje! Ty żyjesz jego życiem, ono żyje Twoim życiem. Żyjecie razem! Jak mówisz prawdę, to ono też mówi prawdę. Jak kłamiesz, to ono też kłamie. Jak mówisz pięknie, to ono też mówi pięknie. Ty klniesz, to ono też klnie! Jest zazdrosne, jest wściekłe, jest niechętne, jest nienawistne – takie, jak Ty! Nie ma cudów. To jest jedno życie, jeszcze wciąż jedno życie. Ty karmisz je swoją krwią, oddechem, Twoją psychiką, Twoim całym życiem. Każdy kaszel, każdy płacz, wszystko, co się z nim dzieje przejmuje Cię do głębi. Każde niespanie, każdy niepokój, każdy uśmiech, każde rozpoznanie Cię, zareagowanie na wezwanie, każde przytomne spojrzenie – to jest szczęście Twoje. Kto nie był matką, nie może sobie tego wyobrazić. Najwyżej wtedy, kiedy obserwujesz taką matkę nachyloną nad swoim dzieckiem jak z nim rozmawia. To czasem Ci się zdaje, że Ty śnisz, że ktoś potrafi tak oddać się całkowicie drugiemu człowiekowi jak matka dziecku, jak ojciec dziecku. Przedtem nie podejrzewałaś, że ją stać na to, nie przyszłoby Ci do głowy, że on będzie zdolny do takiego poświęcenia.
Nowy gejzer miłości, który nazywa się dziecko. Pierwsze kroczki, tylko że te kroczki zaczną prowadzić i poza próg, i na korytarz, i do sąsiadów, i po schodach na razie pupą zjeżdżając, a potem już na nóżkach, i na pole, i do ludzi. Coraz bardziej, coraz częściej czuć będziesz, że wymyka Ci się z Twojego łona, z Twoich ramion, z Twojego posiadania go, że jest samodzielnym człowiekiem i ma swoje zdanie na rozmaite tematy, i swoje decyzje, które go kierują w ten wielki świat. I będziesz coraz bardziej rozumiała, że wychowywać, to mu pomagać stawać się człowiekiem, a nie trzymać go dla siebie (że to tylko małpia miłość), że Ty możesz stworzyć z niego człowieka, albo niedojdę, karła, przez Twoją zaborczą miłość. A więc musisz mu pozwalać wchodzić w ten świat. Tylko, gdy będzie wracał z tego świata z podbitym okiem, albo z podbitym sercem, żeby wiedział, że ma tę matkę, że ma tego ojca, gdzie może się wyżalić, wypłakać, naopowiadać, nabrać sił, nabrać miłości na dalsze zmaganie się z życiem. Nabierać miłości w domu we wszystkich sprawach, łącznie z zawodem, gdzie usłyszy:
- Nie wybieraj takiego zawodu, gdzie dobrze zarobisz, tylko wybierz taki zawód, który chcesz pełnić. A pracę znajdziesz, bo wszystko potrzebne jest ludziom.
I bądź przygotowany, bądź przygotowana na to, że dojdzie do buntów, że to dziecko Ci zarzuci, żeś staromodny, żeś staromodna, żeś zacofana, że nie tak, żeś nie postępowa, że dziecko teraz trzeba inaczej wychowywać niż Ty wychowujesz jego, czy ją. Usłyszysz swoje słowa w jego ustach jako zarzut przeciwko Tobie.. Znajdziesz swoje myśli, swoje tęsknoty, swoje plany w jego ustach jako zarzut przeciwko Tobie. Ze zdziwieniem, z żalem, boleścią, z cierpieniem, aż się może zdarzyć, że Ci przyprowadzi Twoja córka chłopca i powie, że to jest jej chłopiec. Chociaż Ci się nie będzie podobał wcale. Może Ci przyprowadzić Twój syn dziewczynę i powiedzieć, że: „to jest moja dziewczyna”, chociaż Ci się nie będzie podobała wcale. I to będziesz próbował omówić, przedyskutować, wszystkie „za” i wszystkie „kontra” wiedząc, że ostateczna decyzja należy do niego, do tego dziecka Twojego. I może się zdarzyć, że Cię na ślub nie zaprosi! I może się zdarzyć, że Ci tylko powie:
- Pamiętaj, jak ja urodzę dziecko, to tobie od tego mojego dziecka wara! Ja będę je wychowywała!
Żebyś miała na tyle mądrości, żebyś miał na tyle roztropności, cierpliwości, żeby to przyjąć. Bądź spokojny, bądź spokojna. Przyjdą i poproszą. Tylko Tobie będzie coraz bardziej smutno, żeś taki dom szeroki przygotowała, żeś taki wielki dom zbudował dla Was dwojga i dla wszystkich dzieci. I naraz okaże się, że ten dom zrobił się pusty. Dzieci poszły w świat, pozakładały swoje domy. A wyście w dwójkę znowu zostali z powrotem.
Moja znajoma była przy śmierci swojej matki w szpitalu, bo ciężkie choroby tę starszą panią opętały. I w którymś momencie zobaczyła, że mama szarpie się, chce wyrzucić i wyrwać z żył wetknięte igły z kroplówek. Nachyliła się i mówi:
- Mamo, to musi być, bo to Cię odżywia.
I nagle spostrzegła, że mama coś mówi do niej. Nachyliła się i dosłyszała:
- Do domu. Ja chcę do domu.
Masz prawo umierać w domu. Budowałeś ten dom całe życie. Masz prawo umierać w domu. To jest ostatni egzamin, jaki zdajesz przy matce, czy przy ojcu umierającym. Zdajesz ostatni egzamin przed nauczycielem, który się nazywa Miłość. Żebyś ten egzamin zdał, żebyś tego egzaminu nie przeoczyła, bo sobie potem tego nie przebaczysz. Amen.
ks. Mieczysław Maliński

1 komentarz:

  1. Dzień dobry Marto
    Bardzo dojrzałe, poruszające i piękne kazanie. Bardzo podziwiam i szanuję ludzi, którzy pięknie przechodzą przez życie. Dużo na „nim” wybojów, nierówności, gwałtownych szoków, niespodzianek, ale można je przechodzić z godnością i dostojeństwem. Szkoda tylko, że człowiek sam nie jest w stanie określić na ile jest zdolny rozwiązywać dane problemy lub radzić sobie w trudnych sytuacjach zanim one nadejdą. Widocznie tak to musi być.

    Życzę miłej niedzieli Marto i pozdrawiam
    Grzegorz

    OdpowiedzUsuń