Łączna liczba wyświetleń

piątek, 2 listopada 2012

Wiara Bartymeusza



Ogromny szum i tłok musiał powstać, kiedy pewnego dnia z Jerycha wyszedł tłum ludzi rozprawiający o niezwykłym cudotwórcy i Nauczycielu z Nazaretu. Wśród ludu byli uczniowie Jezusa otaczający Go, by nie doszło do przepychanek i jakiegokolwiek incydentu względem ich Mistrza. Marsz pielgrzymów wzmógł kurz, zatykający nozdrza i potęgujący umęczenie z powodu słonecznego żaru. Zapewne odczuwał to zwłaszcza siedzący na ziemi, niewidomy żebrak Bartymeusz, który przez chorobę oczu nie mógł zobaczyć skąd ten zgiełk i co się właściwie wokół niego dzieje. Jego zdrowe zmysły: słuch i węch informowały go jednak, że mijają go tłumy z powodu jakiegoś ważnego wydarzenia. W końcu, pośród ogromnego gwaru usłyszał, że Jezus z Nazaretu przechodzi (Mk 10,47). Mijał go więc Ten, w którego wierzył, że jest Synem Dawida; na którego od pokoleń czekał cały lud Izraela! Bartymeusz nagle „zobaczył” Mesjasza oczami swej duszy. Głęboko wstrząśnięty zaczął głośno krzyczeć: Synu Dawida, Jezusie, zmiłuj się nade mną! (Mk 10,47). Jego głos był pełen wewnętrznego żaru – niezwykle dramatyczny w tonie, ponieważ wypływał ze zbolałego serca i niedoli. Nawet żar słoneczny nie był tak dominujący, jak donośne nawoływanie żebraka, tak że wielu nakazywało mu, aby umilkł, lecz on jeszcze głośniej krzyczał: «Synu Dawida, zmiłuj się nade mną!» (Mk 10,48). Mimo całego rozgardiaszu i panującego zamieszania wśród ludu, Jezus nagle zatrzymał się (Mk 10,49), usłyszawszy przejmującą prośbę skierowaną w Jego kierunku. Lud uczynił to samo. Teraz już każdy słyszał mężczyznę, który bez przerwy wołał o pomoc. Wówczas Jezus rzekł do nich: «Zawołajcie go!» (Mk 10,49). Uczyniono to niezwłocznie. Postawa ludzi diametralnie się zmieniła: nie tylko przestali uciszać niepełnosprawnego, ale nawet zaczęli go wspierać: I przywołali niewidomego, mówiąc: «Odwagi, wstań, woła cię!» (Mk 10,49). Bartymeusz przestał krzyczeć usłyszawszy, że Jezus wzywa go do siebie. I nastała kompletna cisza. Wszyscy umilkli. Słychać było tylko zrzucany płaszcz niewidomego żebraka (Mk 10,50), który zostawił go w miejscu, w którym przed chwilą siedział prosząc o wsparcie. Teraz, zerwawszy się na nogi, szedł do Jezusa (Mk 10,50). Nie widział jeszcze drogi, ale wiedział, że czeka na niego Jezus. Podążał w Jego kierunku pełen nadziei na uzdrowienie. Szedł z wiarą, że ten, który Go wzywa, ma Bożą moc i może mu pomóc. Jego serce pragnęło Bożej łaski, więc kiedy Jezus zwrócił się do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» (Mk 10,51), mężczyzna odpowiedział Mu z rozrzewnieniem i czułością: Rabbuni, żebym przejrzał (Mk 10,51). Pełen wiary Bartymeusz poznał, że idzie we właściwym kierunku, dlatego Jezus zapewnił go, by dalej szedł ku światłu, które otrzymał z góry: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła (Mk 10,51). Widzialny znak niewidzialnej Bożej łaski, z ust Jezusa, przywrócił wzrok niewidomemu Bartymeuszowi: Zaraz przejrzał i szedł drogą za Nim (Mk 10,52).
 
Uleczony biedak stał się znakiem dla tych z tłumu, którzy od jego uzdrowienia zaczęli patrzeć na Jezusa z Nazaretu oczami wiary.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz