Ogromny szum i tłok musiał powstać, kiedy pewnego dnia
z Jerycha wyszedł tłum ludzi rozprawiający o niezwykłym cudotwórcy i
Nauczycielu z Nazaretu. Wśród ludu byli uczniowie Jezusa otaczający Go, by nie
doszło do przepychanek i jakiegokolwiek incydentu względem ich Mistrza. Marsz
pielgrzymów wzmógł kurz, zatykający nozdrza i potęgujący umęczenie z powodu
słonecznego żaru. Zapewne odczuwał to zwłaszcza siedzący na ziemi, niewidomy
żebrak Bartymeusz, który przez chorobę oczu nie mógł zobaczyć skąd ten zgiełk i
co się właściwie wokół niego dzieje. Jego zdrowe zmysły: słuch i węch
informowały go jednak, że mijają go tłumy z powodu jakiegoś ważnego wydarzenia.
W końcu, pośród ogromnego gwaru usłyszał, że Jezus z Nazaretu przechodzi (Mk 10,47). Mijał go więc Ten, w którego
wierzył, że jest Synem Dawida; na którego od pokoleń czekał cały lud Izraela!
Bartymeusz nagle „zobaczył” Mesjasza oczami swej duszy. Głęboko wstrząśnięty
zaczął głośno krzyczeć: Synu Dawida,
Jezusie, zmiłuj się nade mną! (Mk 10,47). Jego głos był pełen wewnętrznego żaru
– niezwykle dramatyczny w tonie, ponieważ wypływał ze zbolałego serca i
niedoli. Nawet żar słoneczny nie był tak dominujący, jak donośne nawoływanie żebraka,
tak że wielu nakazywało mu, aby umilkł,
lecz on jeszcze głośniej krzyczał: «Synu Dawida, zmiłuj się nade mną!» (Mk
10,48). Mimo całego rozgardiaszu i panującego zamieszania wśród ludu, Jezus
nagle zatrzymał się (Mk 10,49), usłyszawszy przejmującą prośbę
skierowaną w Jego kierunku. Lud uczynił to samo. Teraz już każdy słyszał
mężczyznę, który bez przerwy wołał o pomoc. Wówczas Jezus rzekł do nich: «Zawołajcie
go!» (Mk 10,49). Uczyniono to niezwłocznie. Postawa ludzi diametralnie się
zmieniła: nie tylko przestali uciszać niepełnosprawnego, ale nawet zaczęli go
wspierać: I przywołali niewidomego,
mówiąc: «Odwagi, wstań, woła cię!» (Mk 10,49). Bartymeusz przestał krzyczeć usłyszawszy, że Jezus wzywa go do
siebie. I nastała kompletna cisza. Wszyscy umilkli. Słychać było tylko zrzucany
płaszcz niewidomego żebraka (Mk 10,50), który zostawił go w miejscu, w którym przed
chwilą siedział prosząc o wsparcie. Teraz, zerwawszy się na nogi, szedł do Jezusa (Mk 10,50). Nie widział jeszcze drogi, ale
wiedział, że czeka na niego Jezus. Podążał w Jego kierunku pełen nadziei na
uzdrowienie. Szedł z wiarą, że ten, który Go wzywa, ma Bożą moc i może mu
pomóc. Jego serce pragnęło Bożej łaski, więc kiedy Jezus zwrócił się do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» (Mk
10,51), mężczyzna odpowiedział Mu z
rozrzewnieniem i czułością: Rabbuni,
żebym przejrzał (Mk 10,51). Pełen wiary Bartymeusz poznał, że idzie we
właściwym kierunku, dlatego Jezus zapewnił go, by dalej szedł ku światłu, które
otrzymał z góry: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła
(Mk 10,51). Widzialny znak
niewidzialnej Bożej łaski, z ust Jezusa, przywrócił wzrok niewidomemu
Bartymeuszowi: Zaraz przejrzał i szedł
drogą za Nim (Mk 10,52).
Uleczony biedak stał się znakiem dla
tych z tłumu, którzy od jego uzdrowienia zaczęli patrzeć na Jezusa z Nazaretu
oczami wiary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz