Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 9 sierpnia 2012

Wypaczony obraz Boga



W odczycie infantylnym Boga występuje m.in. antropomorfizm, czyli przypisywanie Bogu cech ludzkich (np. wyglądu: Bóg jako poczciwy starzec z siwą brodą).
Znicze nagrobne z napisem: Bóg tak chciał to mocniejszy, bo obrazoburczy przejaw odbierania Boga. I jeśli słowa te wypowie dodatkowo kapłan podczas homilii na mszy pogrzebowej, świadectwo przekazu takiego obrazu Boga może stać się nie tylko kompromitacją, ale i zgorszeniem. Widzenie w Bogu winowajcy odpowiedzialnego za zło, Pana życia i śmierci, oddala i odstrasza. Obraz prawdziwego Boga miłości jest nieznany sercu człowieka, jeśli utożsamia Go z okrutnym władcą, którego nie wolno drażnić, bo inaczej zdenerwuje się i ukarze człowieka. Projekcja takiego obrazu Boga może spowodować mur dystansu, strachu, chłodu, pretensji, niechęci, a nawet nienawiści do Pana Boga.
Utożsamianie zła i śmierci z wolą Boga jest nieporozumieniem. W modlitwie arcykapłańskiej Jezus modlił się: Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa (J 17,1−3). W innym miejscu zapewnia: A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale by świat zbawić (J 12,47); Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne (J 6,39−40). Uzupełnieniem są teksty: Chrystus przyszedł na świat zbawić grzeszników (1 Tm 1,15); zbawiać na wieki może całkowicie tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi (Hbr 7,25). Tym samym Bóg nikogo nie potępia, ale pragnie wszystkich zbawić[1].
Podobnie cierpienie, ludzkie nieszczęścia utożsamiane z wychowaniem i karą ze strony Boga (dla naszego zbawienia) są kolejnym przejawem wypaczania Jego obrazu. Konsekwencją noszenia w umyśle takiego wizerunku Boga może być projekcja tego odbioru i np. wychowywanie dzieci ze stosowaniem kar cielesnych (w przekonaniu, że takie zachowanie jest chrześcijańskie). Tymczasem połączenie kary cielesnej z zapewnianiem dziecka o miłości przynosi jeszcze więcej szkody niż bicie w gniewie (Anna Galus) [2]. Karcenie z miłości budzi przerażenie, ponieważ dziecko bite z miłością otrzymuje komunikat, że miłość wiąże się z wyrządzaniem krzywdy drugiej osobie (…). Dostaje też komunikat, że to ono jest złe i winne reakcji rodzica, przez to zawsze, kiedy jest źle traktowane, szuka winy w sobie (…). Te problemy nie znikają, gdy dziecko dorośnie. Przeciwnie: niekiedy uwidaczniają się dopiero w dorosłym życiu. Grzeczne i posłuszne dzieci, u których cechy te osiągnięto biciem w imię miłości, wyrastają na dorosłych, którzy nie potrafią stworzyć związku pozbawionego cierpienia, krzywdy, a czasem także – przemocy. Miłość już na zawsze kojarzy się z bólem (Agnieszka Stein).[3]

Bez wgłębiania się np. w zrozumienie Pisma Świętego, trudno poznać kim jest Pan Bóg. Dlatego św. Hieronim powiedział: Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa (i tym samym obrazu Boga-Ojca – por. J 14,9).

Pozdrawiam, Marta.


[1] Przypis „c” [w:] Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem, oprac. Zespół Biblistów Polskich, Wyd. Św. Paweł, Wrocław 2008, s. 2292.
[2] Z artykułu Anny Galus pt. Tresura [w:] „Tygodnik Powszechny” 31/2012, s. 4.
[3] Cytat z artykułu j.w.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz