Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 sierpnia 2012

Współdziałanie z Bożym Aktem działającym - cz.2.


Bóg-Ojciec jest jeden. Ów jedyny Bóg-Ojciec objawił siebie w Synu. Jezus był obrazem, odbiciem Boga: Ten [Syn], który jest odblaskiem Jego chwały [Boga] i odbiciem Jego istoty (Hbr 1,3). Stało się to poprzez uczynki miłości Jezusa i moc, którą otrzymał od Ojca. W ten sposób Jezus był w najwyższym stopniu zjednoczony z Ojcem. Jedność nie oznaczała więc jednolitości substancjalnej, ale jedność przymiotową. Jezus trwał w komunii z dynamicznym i transcendentnym Aktem działającym. Życie miłością było wyrazem owej jedności. Komunia była obopólna i zgodna (wola Syna była zjednoczona z wolą Ojca). Obrazowała współdziałanie bosko-ludzkie Jezusa z Aktem miłującym (Bogiem-Ojcem). Dialog Jezusa z Ojcem stanowił misterium kontemplacji. Bóg miłujący został „uobecniony” przez miłujące serce Jezusa. Syn Maryi odnalazł duchową drogę, by odpowiedzieć Ojcu na Jego miłość. Okazał gotowość na bycie „słowem miłości” Boga do ludzi. Bez Ojca Jezus nie mógłby nic dobrego uczynić: Ja nie mogę sam nic uczynić od siebie (J 5,30). Jezus był całkowicie „zależny” od Ojca w więzach duchowych. Ta dobrowolna relacja miłości była nierozerwalna. Zjednoczenie Jezusa z Ojcem było rozpoznawane na płaszczyźnie przyjętej optyki wiary w Syna Człowieczego po skutkach Jego działania. Głębsza wiara ludzi pozwalała na działanie (uzdrawianie) „bilokacyjnie” Jezusa („na odległość” − por. Mt 8,5−13).
 „Światło” bijące od Jezusa nie było fizyczne. Należało do sfery nadprzyrodzonej. „Światło” Jezusa było rozpoznawalne po skutkach działania Boga w słowach i czynach Syna. Jezus był nośnikiem („drogą”) funkcjonału miłości Boga. Jego łączność z Ojcem była nieustanna, nieustępująca i żywa. Jezus przybliżył Boga człowiekowi w sposób nieprawdopodobny i zdumiewający. Bóg był w Nim tak blisko, jakby „most” między człowiekiem a Stwórcą nie istniał.
U Jezusa miłowanie bliźnich było logiczną konsekwencją współdziałania z Bogiem (tym samym odpowiedzią Syna na miłość Ojca). Kto uwierzył Jezusowi, uczestniczył w Jego komunii z Bogiem. Po pierwsze mógł rozpoznać znaki, jakich dokonywał Nauczyciel z Nazaretu. Po drugie mógł Go naśladować w miłości.
Jezus świadczył o Ojcu miłosiernym, dla którego człowiek jest godny miłości w każdych okolicznościach życia. Boże miłosierdzie jest bowiem najdoskonalszym wyrazem Bożej miłości. Jezus był dowodem na to, że Bogu nic nie przeszkadza w miłowaniu człowieka (nawet grzech czy brak wiary). Grzeszność czy niewiara ludzi nie zamykała Bożej miłości. Dzieje się tak, ponieważ miłość Boga istnieje nawet wtedy, gdy nie jest rozpoznana. Miłość jest ponad wiarą i nadzieją. Brak wiary człowieka czy brak nadziei nie zabijają Boga. Wręcz przeciwnie. Udręczona i spragniona miłości dusza ludzka staje się „dziedzińcem” jeszcze większej łaski i objawienia Boga: Gdzie (…) wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5,20).
Sensem istnienia Boga jest miłość. Miłość istnieje dzięki Bogu miłującemu. Sensem istnienia człowieka jest również miłość. Miłość jest najdoskonalszym odkryciem serca człowieka. Człowiek nie wymyślił miłości.
Wiara jest impulsem do zachwytu nad Bożą miłością i włączeniem się w „krwiobieg” Aktu działającego. Człowiek odczytał miłość jako spełnienie i pełnię życia. Miłość jest największym darem Bożym, najcudowniejszym komunikantem Boga z człowiekiem. Miłość Boga jest zaproszeniem do uczestniczenia człowieka we współtworzeniu świata. Współtworzenie świata zaś jest najskuteczniejsze w miłowaniu. Tak więc człowiek dopełnia stworzenie miłowaniem („symbiozą” z Aktem działającym). Najwyższym stopniem tej jedności jest miłowanie Chrystusowe.

Pozdrawiam, Marta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz