Łączna liczba wyświetleń

piątek, 19 września 2014

Z cyklu: "Notatki malarskie" - cz.1.


Polanica Zdrój, czwartek - 22 sierpnia 1996 r.
Po śniadaniu koło jedenastej wyruszyłam z całym ekwipunkiem w plener. Czułam się jak van Gogh w Arles mogąc malować obraz na powietrzu. Około godziny szukałam odpowiedniego miejsca, by móc malować jakiś krajobraz. Pejzaży nie brakowało, musiałam jednak wziąć pod uwagę fakt, że nie znam terenu, ludzi, no i… nie mam sztalug. Gdy wreszcie udało mi się znaleźć dość interesujący widoczek i miejsce w miarę dogodne do pracy, malowałam jakieś trzy godziny. Przed czwartą po południu wróciłam do domu. W barze Rumcajs zamówiłam połówkę zupy ogórkowej, którą zjadłam z apetytem. (…)
Zaczęty dziś obraz włożyłam między szyby w regale i przyglądałam mu się bardzo uważnie chcąc ocenić owoce pracy w plenerze. Stwierdzam, że trzeba będzie nad nim jeszcze popracować. Na wspomnienie uczuć towarzyszących mi w pracy na wolnym powietrzu, zrobiło mi się błogo. Skwar niebywały, ja w chustce na głowie, kartka na kolanach, słoik z wodą i farby w trawie, siedzę na ścieżce oddzielającej grzędy ziemniaków od pokrzyw i patrzę w prawo na malowany widoczek. Po mojej lewej stronie rozpościerał się duży plac kościelny ze świątynią przypominającą skulony kwiat lilii. Nie zapomnę tego niesamowitego uczucia, i tego potu spływającego po mnie, i tej niewygody, i radości, mimo tej niewygody, i tej ciszy, i tego piękna, i tego obcowania z Bogiem… (…).

Polanica Zdrój, piątek - 23 sierpnia 1996 r.
Obraz jest już prawie skończony. Zostało mi do namalowania tylko niebo i poprawienie kilku drobnych usterek. Pogoda nieco się pogorszyła. Nie przeszkadzało mi to jednak w pracy w plenerze. Na powietrzu przebywałam dziś siedem godzin. (…)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz