Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 9 października 2012

Na jeziorze - cz.1.



Trwając w Bogu Jezus rozeznawał stan Prawdy i Dobra najwyższego, które przekazywał w słowach i czynach pełnych miłości.
Bezpośrednio po zakończonym spotkaniu z tłumami na odludnym miejscu, Jezus wskazał uczniom dalszą część podróży ku Betsaidzie. W tym celu wsiedli do łodzi, by przeprawić się na drugi brzeg (Mk 6,45). Obraz pozostania Jezusa z ludem może symbolizować, że ludzie byli napełnieni Bożą miłością. Oczywiście można też przypuszczać, że pielgrzymom trudno było rozstać się fizycznie z Nauczycielem, przed ich powrotem do domów, głównie z powodu usłyszanych nauk i uczty, których doświadczyli. Jezus był wyjątkowym Człowiekiem − mężem modlitwy, od którego nieustannie „promieniowała” komunia z Ojcem (Mk 6,46).
Również uczniowie byli pod wrażeniem znaku ich Mistrza − nakarmienia wielotysięcznej rzeszy ludzi. Wrażenia nie pozwalały usnąć. Płynąc w nocy łodzią rozważali to, co się tego dnia stało. Do końca jeszcze nie pojmowali ostatniego znaku: byli głęboko przejęci, bo nie rozumieli wydarzenia z chlebami (Mk 6,51−52). To wydarzyło się naprawdę, a było tak nieprawdopodobne! Ich duchowe oczy „widziały” aktywność miłującego Aktu działającego (por. Mk 6,48), lecz nie ogarniały Jego wielkości. Boże doświadczenie było „namacalne” i „skonsumowane”, a jednak wymagało wiary. Wiązało się z przewrotem w ich dotychczasowym sposobie relacji z Bogiem. 
Uczniowie mieli zrozumiałe trudności w pojęciu tego wszystkiego, co działo się na co dzień w obecności Nauczyciela z Nazaretu. Ich ludzki punkt widzenia (por. Mk 6,37) oraz zderzenie z duchowością Chrystusa były jak wicher na jeziorze. Niejednokrotnie wewnętrznie odczuwali zaniepokojenie (Mk 6,49−50). Ich myśli nie dawały im spokoju. Wciąż rozważali każde słowo Jezusa i niezwykłe zdarzenia, jak to ostatnie wielki znak nakarmienia tłumu. 
Prócz ich Mistrza nie było innego rabbiego wypowiadającego się i działającego w ten sam sposób. Jezus był doskonałym przekaźnikiem miłości Boga − wsparciem na każdą okoliczność (Mk 6,50). Zaspakajał wewnętrzny głód, którego nikt inny nasycić nie mógł. Przy Jezusie można było żyć radośnie i w pełni − miłując każdego człowieka! Kiedy sobie to uświadomili, poczuli pokój i ciszę w swoich sercach (Mk 6,51). Tak dopłynęli do brzegu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz