Cierpienia są różne. Najboleśniejsze to
doświadczenie krzyża, obojętności, duchowej nocy. Doświadczenie wewnętrznego
cierpienia nie jest karą Bożą. Często to naturalny stan dojrzewania
wewnętrznego, który przemija. Największe
cierpienie duszy to życie bez miłości. Swoiste „piekło” i wielkie cierpienie
wewnętrzne to stan duszy zamkniętej na miłość i oddalonej od źródła miłości.
Kto doświadcza cierpienia jest bardzo
blisko cierpiącego Chrystusa, choć może nie odczuwać tej bliskości. To trudny
stopień duchowości. Nie każdy go rozpoznaje i nie każdy go przyjmuje jako
szansę miłowania poprzez cierpienie.
Brak uczuć i pragnień duchowych to
„pustynia” duszy. Można ją przejść ofiarując swe cierpienie w czyjejś intencji. Nie musi być przy tym żadnych uczuć. Nawet w stanie
obojętności można bowiem oddać wszystko Ukrzyżowanemu w intencji drugiego
człowieka. Ten akt ofiarowania będzie już wyrazem miłości wbrew wszystkiemu.
Może też stanowić zalążek pocieszenia dla cierpiącej duszy.
Bóg nikogo nie zmusza do miłości i nie
potępia za jej brak. Podobnie Jezus nie wymagał miłości. On zapraszał do
miłowania, mimo cierpienia jakie niesie życie. Miłowanie to droga. Obliczem
miłowania Boga jest przede wszystkim miłowanie bliźniego. Jezus w
najdoskonalszy sposób pokazał jak przejść przez życie miłując i dobrze czyniąc.
Wskazał drogę do szczęścia – drogę miłowania pomimo cierpienia. Sensem życia
człowieka jest bowiem miłość. Dla Jezusa cierpienie było „okazją”, by miłować.
Miłowanie w trudnościach odwraca naszą uwagę od samego cierpienia i nas samych
– cierpiących.
Cierpienie nie jest wyrazem kary Bożej. Stwórca
nikogo nie karze, nawet jeśli przez dar wolnej woli człowiek odwróci się od
Ojca Niebieskiego. Bóg pozwala na zło, ponieważ „nie ma władzy” nad ludzką wolnością (ks. prof. Aleksander
Posacki). Bóg nie może działać wbrew miłości. Nie odbiera też człowiekowi daru
wolnej woli pozwalającej mu na dokonanie wyboru między dobrem a złem. Bóg szanuje
ludzkie decyzje. Nie mści się za błędne wybory człowieka.
Decyzja odrzucenia Boga niekoniecznie
musi wiązać się z odrzuceniem miłości. Można odrzucić zafałszowany obraz Boga i
nadal miłować. Można miłować będąc niewierzącym. Jednak niewierzący nie przypisują
Bogu dobra, miłowania (bo Go nie uznają), lecz sobie. Bóg nie potępia
niewierzących. On jest dla nich tak samo miłujący, jak dla wierzących. Podobnie
jak słońce świeci dla młodszych i starszych, dla silniejszych i słabszych, dla
„dobrych” i „złych”. Bóg miłuje każdego, bez wyjątku.
Pozdrawiam, Marta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz