Łączna liczba wyświetleń

piątek, 9 sierpnia 2013

Wielbłąd Jezusa



Czy Jezus był bogaty materialnie?
Postawione pytanie wiążę ze stwierdzeniem przypisywanym Mistrzowi, który miał powiedzieć (przy okazji spotkania z bogatym młodzieńcem): Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego (Łk 18,24−25).
W czasach Chrystusa status materialny pozwalający utrzymać wielodzietną rodzinę (a z takich pochodzili przeważnie mieszkańcy Izraela), wiązano z błogosławieństwem Bożym i łaskawością Jahwe. Małżeństwo, które nie miało potomstwa, było odbierane negatywnie. Jeśli kobieta przez kilka lat małżeństwa nie mogła zajść w ciążę, stanowiło to jeden z podstawowych motywów sporządzenia listu rozwodowego. W mniemaniu Żydów dostatek materialny i liczne potomstwo oznaczały przychylność Stwórcy i pewną drogę do zbawienia. Wzrastając w takiej mentalności każdy z ludu dążył do tego, aby osiągnąć stabilizację materialną, założyć rodzinę i mieć dużo dzieci (zwłaszcza synów).
Kiedy więc bogaty młodzieniec przyszedł do Jezusa i wyznał, że do wszystkiego doszedł wiernie przestrzegając Bożych przykazań, Ten spojrzał z miłością na niego (Mk 10,21). Nie przekreślił tego, co osiągnął młodzieniec, ale na jego prośbę wskazał mu drogę jeszcze doskonalszą (kolejny etap rozwoju): Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną! (Mk 10,21). Jezus był bardzo wiarygodny w tym, co powiedział. Sam kroczył taką drogą, idąc za Ojcem. Takie życie było więc możliwe.
Zaproszenie do pójścia za Jezusem wiązało się z wypłynięciem na nieznaną głębię zawierzenia i miłowania: Lisy mają nory i ptaki powietrzne − gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć (Łk 9,58; Mt 8,20).
Prowadząc działalność publiczną Jezus nie miał stałego miejsca zamieszkania. Nie miał własnego domu i majątku. Często nocował u różnych ludzi, w tym u przyjaciół (np. w domu Piotra w Kafarnaum – Mk 1,29.32.35 czy w domu Marii, Marty i Łazarza w Betanii – Łk 10,38).
Często różni ludzie zapraszali Go na posiłek. W domach tych dochodziło do rozmów o właściwym postępowaniu i wierności prawu Bożemu. Jezus potwierdzał głoszoną naukę znakami i uzdrowieniami (jak w przypadku sparaliżowanego, spuszczonego przez sufit do pomieszczenia, w którym tłum przysłuchiwał się Jego nauczaniu).
Jezus przyjmował gościnę, którą Mu ofiarowywano, nawet jeśli pochodziła od ludzi nielubianych lub grzesznych. Podczas wspólnych posiłków Jezus, jako w pełni dojrzały mężczyzna i wędrowny Nauczyciel, zapewne miał spory apetyt. Niestety dochodziły do Niego złośliwe komentarze na ten temat, ponieważ kiedyś o tym powiedział: Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników» (Mt 11,19; Łk 7,34). Niewątpliwie znamienity Gość nie odmawiał gospodarzowi tego, co ten przygotował dla Niego z szacunku.
Jest też wysoce prawdopodobne, że Jezus był silnym mężczyzną. Skala pracy, jaką wkładał w swoją misję oraz cierpienie, jakie cierpliwie i mężnie zniósł przed ukrzyżowaniem (w tym ogromny ciężar beli niesionej na Golgotę), również to potwierdzają.
Ale bywały i dni, kiedy Jezus i Jego uczniowie byli głodni (i to nie tylko w szabat, kiedy przyuważono, jak niezgodnie z prawem łuskają kłosy – Łk 6,1−5): gdy wyszli oni z Betanii, odczuł głód. A widząc z daleka drzewo figowe, okryte liśćmi, podszedł ku niemu zobaczyć, czy nie znajdzie czegoś na nim. Lecz przyszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści, gdyż nie był to czas na figi (Mk 11,12−13). Pewnego słonecznego dnia, Nauczyciel siedząc przy studni poprosił nawet Samarytankę o pomoc: Daj Mi pić! (J 4,7). Podobnie przed skonaniem wyznał: Pragnę (J 19,28).
Czy Jezus był bogaty? Czy miał coś materialnego, np. jakiś skarb? Przypuszczam, że tyle, ile może pomieścić mała torba podróżna, wierzchnią szatę i sandały. Na temat prawdziwego skarbu powiedział: Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą, i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje (Mt 6,19−21). W słowach tych mówił zarówno o swoim doświadczeniu ubóstwa i zawierzeniu Ojcu, jak i o podążaniu po autostradzie miłości, która była kosztowaniem owoców nieba.
Wiadomo jednak, że podczas ostatniego święta w Jerozolimie Jezus był ubrany w szczególną tunikę (podczas przesłuchania u Piłata szatę tę zamieniono na płaszcz szkarłatny – Mt 27,28; Mk 15,17, lecz później nałożono na Niego Jego ubranie, aż do momentu ukrzyżowania – Mt 27,31; Mk 15,20). W Ewangelii Jana szczegół ten wydał się na tyle ważny, że zanotowano: Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc [krzyżujący Go] między sobą: «Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć.» (J 19,23−24). Skąd miał tę szatę? To akurat nie jest w tym wypadku istotne. Mógł ubrać się szczególnie, bo przyszedł na ostatnie święto do Jerozolimy. Szata mogła być zakupiona lub podarowana. Jezus był jak lilia, której piękno każdego dnia określa Stwórca ofiarujący nowe spotkania i wydarzenia (por. Mt 6,28−29). Szczegół ubioru Jezusa mógłby być nawet pominięty w Ewangelii, gdyby nie to, że zauważono paralelny tekst psalmu (Ps 22[21],17−19), potwierdzającego tezę o mesjanizmie Ukrzyżowanego: Tak miały się wypełnić słowa Pisma: „Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię.” To właśnie uczynili żołnierze. (J 19,24). Na krzyżu Jezus skonał niemal nagi. Obdarty z szat i z szacunku. Poniżony, a jednocześnie wielki przez oddanie w miłości. Wyszydzony, a jednocześnie pełen godności Syna Bożego. Piłatowe słowa: Oto Człowiek (J 19,5) najdobitniej wyraziły o Nim prawdę.
Po śmierci Jezusa na planie pojawił się Józef z Arymatei − poważny członek Wysokiej Rady. Był on tajnym uczniem Jezusa. Józef śmiało udał się do Piłata, by poprosić o ciało Zmarłego. Ten zgodził się i podarował ciało Ukrzyżowanego (J Mk 15,4519,38).
Drugim człowiekiem, który pomógł w pogrzebie, był Nikodem. On to przyniósł ok. 100 funtów mieszaniny mirry i aloesu, by wonnościami zabezpieczyć ciało (zgodnie z ówczesnym zwyczajem obwiązywane w płótna) – J 19,39−40. Józef z Arymatei był zamożny, dlatego postanowił złożyć ciało Jezusa w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale (Mt 27,60; Łk 23,53).  
Czy Jezus był bogaty materialnie? Wszystko wskazuje na to, że nie.
Jezus nie miał wielbłąda, na którym mógłby triumfalnie wkroczyć do Jerozolimy. Dosiadł „pożyczonego” osiołka (którego zaraz oddał) (Łk 19,29−40; Mk 11,1−11). A jednak, przez swą miłość był najbogatszy sercem. Poprzez zawierzenie Ojcu, oddał Mu chwałę i największy pokłon uwielbienia (por. Łk 4,7) za wszystko, co otrzymał od Boga. Miłując ludzi, przechodził codziennie po mistrzowsku przez ucho igielne i wąską ścieżkę. Wytrwawszy do końca w zaparciu się samego siebie, zaprosił każdego człowieka do oddania bliźniemu, by pomimo ubóstwa dzielić się swoim bogactwem serca.
Bardzo mi są bliskie słowa, które przypisuje się św. Pawłowi: to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim (Flp 3,7−9).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz